Dzisiaj z braku czasu i poszczepiennej bezsenności czy też nadaktywności dziecia będzie króciuteńko o zaskoczeniu przy jedzeniu. Króciuteńko ale bardzo optymistycznie
Wszyscy mnie straszyli, że przy dziecku to kupa brudu, bałaganu i ogólnego nieładu, a jak się dorwie do jedzenia to już w ogóle bez ściery nie podchodź. Mama opowiadała mi o mojej siostrze żyjącej powietrzem.
A moje dziecko jest chyba jakimś cudem vel wybrykiem - od paru tygodni przejęła łyżeczkę i wystarczy jej tylko śliniak podłożyć, tetra na kolana i gazeta po prawej stronie (dlaczego?, o tym za chwilę).
Idzie kaszka/obiadek/deserek - pierwsze 5 łyżeczek mama, a następnie łyżeczka do rączki i wsuwa z prędkością kosmiczną, część trafi, część nie trafi do pyszczydła, ale wszystko w granicach normy. Dziecko pojedzone wywala łyżeczkę na podłogę (po to gazeta - łyżeczka dzierżona zawsze w prawej ręce), to znak - mamo, możesz zabierać miseczkę, jedzenie skończone. Wystarczy umyć miseczkę, tackę, dziecko i znów możemy iść się bawić. A wszystko w mniej niż 20 minut. A Matka siedzi z boku, dopija zimną kawkę i nawet dwa akapity artykułu w gazetce czasem uda doczytać. Na dodatek to moje dziecko wszystkożerne, co podstawisz to zje i dopchnie waflem ryżowym.
Zaskoczenie połączone ze wzruszeniem - poproszę częściej.
Szczęściara :)
OdpowiedzUsuńDzięki:) A nawet nie jestem pewna jak to się udało. Pewnego dnia bez jakichś nauk wielkich wzięła łyżeczkę i zaczęła trafiać do dzioba. A to, że prawie nie grymasi, to już w ogóle można uznać za cud.
OdpowiedzUsuń