16.7.13

Dłuższy pobyt z Teściami/Dziadkami zazwyczaj jest kanwą przeżyć, emocji i przemyśleń, że tak to ujmę lakonicznie ;)

Będąc upartą matką z zarysowanym planem wychowania dziecka oraz wyselekcjonowanymi metodami do stosowania (ależ technicznie zabrzmiało) często gęsto zagryzam zęby widząc co wyprawia z dzieciem Babcia czy Dziadek. I dostaję wewnętrznej furii, gdy pomimo moich próśb pewne rzeczy nie ulegają zmianie. Choćby sposób karmienia (kwestia pospieszania, zabawiania, dawania nowości pomimo mojego sprzeciwu), wybór sposobu przemieszczania się (to chyba nie jest problem, że Mała jeszcze woli czasem raczkowanie, mimo, że chodzi coraz sprawniej) czy sposób odnoszenia się zarówno do dziecka jak i do mnie. Oczywiście moją Ścianą Płaczu jest Mąż i Ojciec. Jemu żalę się, pytam o radę. I wczoraj usłyszałam takie oto zdanie (na pewno wypowiedziane w dobrej wierze): "Przecież nie możesz wymagać, by się zmienili. Mają już swoje lata. Musisz to jakoś przeboleć".

Włączyła się mi od razu wrodzona, może szczeniacka jeszcze, przekora. A dlaczego nie mogę sądzić, że starsi ludzie mogą zmienić swoje podejście, zwłaszcza w stosunku do mojego dziecka. Dlaczego to ja mam ulegać zachowaniom, które mi jako matce dbającej o konsekwencję ewidentnie nie pasują? Przecież równie dobrze, dziadkowie mogą choć w pewnym stopniu dostosować się do mojego modelu wychowania dziecka. Mimo wszystko my z Mężem i Ojcem odpowiadamy w dużej mierze za to, jakie będzie nasze dziecko, czy uda nam się wpoić mu nasze wartości. Nie wymagam oczywiście od Dziadków niczego ponad siły - jedynie zaakceptowania tych próśb, które wyraźnie artykułuję. Staram się z nimi rozmawiać na temat mojego konceptu wychowywania dziecka, mówię na czym mi zależy, czego nie chcę robić bez żadnego wytykania palcem. Ale gdy przychodzi co do czego to okazuje się grochem o ścianę.

A może mam za wysokie wymagania? Może mam machnąć ręką, gdy babcia mówi do dziecka, choćby w żartach, że mama się nie zna i od układanki, którą kupiłam, dużo lepsza jest huśtawka. Mam ignorować, gdy babcia mówi do dziecka, że jest niegrzeczne i babcia sobie pójdzie, bo zrzuciło kubeczek na podłogę albo nie chce zjeść? Albo nie widzieć, gdy zmusza wyrywające się dziecko do chodzenia, gdy to woli teraz poraczkować. Może to są pierdołki, ale moim nadrzędnym celem jest nieograniczanie dziecka z zachowaniem podstawowych zasad bezpieczeństwa. Dla mnie może chodzić brudne; na raczkach; może jeść pół godziny, byle w spokoju; może bawić się czym chce; ma prawo mówić "nie" i naszym obowiązkiem jest to "nie" szanować; ma prawo widzieć osoby odnoszące się do siebie i do niej samej z szacunkiem bez podśmiechiwania i deprecjonowania. Rzeczywiście za dużo wymagam? Czy naprawdę inni ludzie przebywający z Małą nie mogą się do tego dostosować? Może trudno starszym ludziom się przyzwyczaić do nieco innego modelu wychowania, ale czy jest on automatycznie gorszy od tego, który znali i stosowali przed lata?

A jak to wygląda u Was?

15 komentarzy:

  1. U mnie różnie to bywa. Czasami teściowa dostosowuje się do tego co mówię, czasami nie. Myslę, ze dobrze postepujesz wymagając od dziadkow tego, by akceptowali Twoje reguly wychowania. Jakby na to nie patrzec, oni juz swoja szanse mieli na wychowanie szkraba to jest raz, dwa jestes mama i sama wiesz co jest najlepsze dla dziecka. Moja tesciowa szabotazu nie stosuje:) tez duzo rzeczy mi nie odpowiada, ale raczej zartujemy z tego z mezem i przekonujemy ja do swoich racji, z reguly po uslyszeniu logicznych argumentow dostosowuje sie do nas. Nigdy mnie nie skrytykowala. Raz nie spodobaly jej sie ksiazeczki, ktore kupilam K. to oberwalo sie firmie je produkujacej oraz samym ksiazeczkom, mi sie upieklo:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, można krytykować produkt, ale nie osobę która kupiła. Dobrze, że masz reformowalną Teściową. I właśnie trochę mi brakuje wsparcia Męża i Ojca więc zostaję sama na placu boju.

      Usuń
  2. Moja Mama jest bezbłędne i wspaniale stosuję się do moich zaleceń bez problemu. Jeśli sama chce się z czymś wychylić to najpierw mnie pyta o zdanie które zaczyna się od słów "A czy Lenka mogłaby...?". Mojej mamy mąż czyli najważniejszy Dziadek Lenki jest od szaleństw, wyczynia takie akrobacje, ze nie raz żołądek skacze mi do gardła :) I tu jestem miękka pozwalam :)

    Teściowie to temat rzeka... Teść jest pijącym alkoholikiem i w związku z tym kontakty są ograniczone. Teściowa ma takie pomysły, że za nic nie trzymają się sensu. Ma podejście "zagłaskania" Lenki na śmierć. Możemy mówić jej, że Lenka nie je słodyczy 5 razy w ciągu godziny a za minutę widzę Lenkę z czekoladą w ręku... Przy czym teściowa obiad poda bez szczypty soli, żeby zdrowo było... Bezpośrednio przy mnie nigdy teściowa nie wyraziła się w tak idiotyczny sposób, że ja robię coś głupiego. Natomiast za plecami... to inna bajka...
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I niech mi ktoś powie, że z teściowymi to jest mit. Bo moja Mama też najpierw mnie pyta o zdanie. Czy to wynika z innego poziomu komunikacji pomiędzy matką i córką a teściową i synową? Czy my jako synowe jesteśmy bardziej czepliwe? Szaleństwa, akrobacje - jak najbardziej, byle się dziecku podobało. Mi brakuje takiego właśnie szalonego dziadka ;) A to obgadywanie za plecami, przy dziecku - to jest dla mnie wysoce niepedagogiczne.

      Usuń
  3. Ja mam niestety już teraz mały problem z moją Mamą, która zawsze wie lepiej, czego potrzeba mojemu dziecku i choćby w kwestii ubierania i przykrywania/odkrywania trochę się ścinamy... Ciekawe, co będzie później ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiem Ci, że u nas też dotyczy to takich drobiazgów i działa to okropnie na nerwy. Jakbyśmy w ogóle nie wiedziały jak zając się dzieciakiem.

      Usuń
  4. to chyba jest odwieczny problem - niestety dziadkom wydaje się, że wiedzą lepiej. może to wynika z tego, że całe życie pouczali nas, wychowywali, to teraz uważają, że się nie znamy. u mnie na przykład, zawsze wszystko źle robiłam wg mojej mamy, nic nie potrafiłam i wszystko było nie tak. no to jak to możliwe, że teraz nagle potrafię wychować dziecko? no nie potrafię, trzeba pouczać. a najgorsze to właśnie takie "poniżanie" rodzica przy dziecku. nikt nie powinien podważać autorytetu matki, przynajmniej u małych dzieci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. I wg mnie powinno dotyczyć to dzieci w ogóle, bo przecież im starsze tym więcej rozumieją. I pewnie masz rację z tym przyzwyczajeniem dziadków do nauczania. Ale przychodzi czas kiedy muszą pozwolić dzieciom postępować po swojemu i akceptować to. I z tym pewnie największy trud.

      Usuń
  5. Ja wymagam od dziadków, zarówno moich i męża rodziców, respektowania moich metod. Wiadomo nieraz przymykam oko na różne sprawy powtarzając sobie w duchu "nie umrze od tego", albo "krzywda mu się nie stanie". Ale wk..wia mnie za przeproszeniem wciskane dziecku banana godzinę po obiedzie, albo proponowanie CZEKOLADY!!! gdy wyraźnie powtarzam że Olaf nie jada słodyczy. Czasem muszę tłumaczyć czemu coś robię tak a nie inaczej. A gdy słyszę sprzeciw to mówię (zwłaszcza moim rodzicom, bo teściom się nie zdarzyło jeszcze) że to moje dziecko i muszą się dostosować, albo zabieram Młodego...
    W sumie to mnie powstrzymuje przed pójściem do pracy, bo wtedy na pewno straciłabym kontrolę, choćby częściowo, nad wychowaniem. A jednak jakieś tam swoje metody mam, które ku zdziwieniu obu babć zwłaszcza, działają ;)

    No i nie pozwalam mówić że mama czy tata są źli i ogólnie podważać naszego autorytetu w oczach dziecka. Choćby miało się to skończyć obrazą majestatu ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. I myślę że masz prawo wymagać od dziadków Twoich metod, to że są starsi nie uprawnia ich do takiego zachowania. A jeśli nie potrafią się dostosować to w miarę możliwości ograniczyłabym kontakty. Nie złośliwie, ale po prostu dla dobra dziecka, a i dziadkowie przy okazji może zrozumieją co nieco. Bo swoją szanse na wychowanie dzieci już mięli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze powiedziane - swoją szanse już mieli. Wiesz, ja nie chcę posuwać się do takich drastycznych zachować, bo i tak nie widujemy się super często i wg mnie do niczego to nie prowadzi. No i nie robią ewidentnej krzywdy dziecku, po prostu Teściowa ma swoją koncepcję różną bez akceptacji czy inaczej, z ignorowaniem mojej.

      Usuń
  7. No to ja w takim razie mam wspaniałą teściową. Liczy się z moim zdaniem w wychowywaniu dzieci.Pyta jak ja to robię, co i jak ma dać , czy zrobic dziecku. Teraz pomaga mi w opiece nad średnim synem- trzylatkiem, mąż zawozi go do teściowej w drodze do pracy. Ja jestem spokojna bo wiem , ze ma tam dobrze, jest nakarmiony, babcia ma dla niego zawsze czas. Podziwiam ją też za spokój i cierpliwość. Woli mieć nie poodkurzane w domu niz nie pobawić sie czy nie wyjść na spacer z dzieckiem.
    Z Moją mamą to juz inna bajka. Ona ma swoje metody, sposoby (zwłaszcza leczenia), ale też liczy się z moim zdaniem (za plecami do sióstr czasem powie że mnie nie rozumie w danej kwestii). Ale z moją mamą widzimy się rzadko z racji innego miejsca zamieszkania więc mogę to przeboleć.
    Aha, u mnie znowu teść jest taki , że ma swoje zdanie, a dziecko jak nie zje słodyczy to będzie chore (bo takie chudziutkie jest czyli niedożywione ;-))

    Myślę, ze na niektóre sprawy "mniej" ważne można przymrużyć oko, jeśli nie jest to z krzywdą dla dziecka. Jeśli widzicie się z babcią rzadko. Jeśli zaś codziennie, to trzeba wytyczyć granice, powtarzać codziennie - grzecznie aż może w końcu babcia zrozumie.
    Choć ja jestem też tego zdania, ze dziadkowie są od rozpieszczania (niestety) tak to już było jest i będzie. Sama mam wspaniałe wspomnienia z tym związane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pozazdrościć Teściowej :) I o co chodzi z tymi słodyczami te babcie/dziadki, wciskać zawsze muszą :) Oczywiście, że nie można być upierdliwym o wszystko, mi chodzi właśnie o takie podstawowe zasady, które staram się zachowywać nie tylko w domu, ale i na wyjazdach. I tak wiem, babcie są od rozpieszczania ;)

      Usuń
  8. ja jestem jeszcze na etapie, że się obawiam jak to właśnie będzie w przyszłości.
    czy teściowa i moja mama uszanują mój styl wychowania dziecka.
    mam tylko nadzieję, że tak!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie ma się co martwić na zapas :) Okaże się w praniu. Oby wszystko, okej, większość szło po Twojej myśli ;)

      Usuń