Jakoś tak ostatnio często bywałam w galeriach handlowych. czy to na zakupach, czy przelotem. I uderzyła mnie duża ilość całych rodzin szwendających się od sklepu do sklepu. Matka w szale zakupowym, ojciec wystający przed wejściem z komórką w dłoni, a między nimi dzieci, duże, mniejsze i te całkiem maleńkie.
I tak sobie pomyślałam - szkoda mi tych dzieci. Zwłaszcza tych najmniejszych, miesięczniaków, bobasów w gondolach czy świeżo w spacerówkach. Rodzice wloką je do hałaśliwego, zmiennotemperaturowego (ach ta klimatyzacja!), migającego, przeładowanego świata. Wszystko dokoła szumi, krzyczy, a przede wszystkim się rusza. Wiem, że małe dzieciaczki zakres widzenia mają niewielki, ale mimo wszystko dokoła migają w szaleńczym tempie kolory, dźwięki, zapachy. Jak na mój gust za dużo bodźców dla małego szkraba, które nie potrafi sobie z tym poradzić. No i taka galeria będąc pełna przewijających się ludzi to
skupisko wszelkich zaraz, a jaka jest odporność małego dziecka wszyscy
wiemy.
I nie chodzi mi o to, że płaczą w tej galerii, dziecka prawo pokrzyczeć, ale widzę te zdenerwowane matki, zniecierpliwionych ojców i zmęczone starsze dzieci. I zastanawiam się po co? Czy naprawdę galeria handlowa jest takim fajnym miejscem? Czy naprawdę trzeba ciągnąć całą rodzinę, po to by mama lub tata mogli sobie kupić bluzkę czy gacie? Czy naprawdę nie można inaczej spędzić weekendowego dnia?
Z jednej strony mogę zrozumieć rodziców, którzy nie mają z kim zostawić dziecka, a muszą zrobić np. większe zakupy spożywcze, a zmotoryzowane jest tylko jedno z nich (mój casus). Czasem jeździmy na szybko do hipersklepu, ale tempo zakupowe mamy wtedy imponujące. Ale jakoś nie rozumiem, że kobieta musi mieć pełną obstawę + wózek, by kupić sobie kieckę. No tego nie potrafię zrozumieć.
My też staramy się unikać takich miejsc, byliśmy z Milenką tylko dwar razy do tej pory - w poszukiwaniu stroju na chrzciny :) I też nie rozumiem tego parcia na galerie, czy nie lepiej wyjść na świeże powietrze i pokazać dziecku trochę świata?
OdpowiedzUsuńDokładnie! Zwłaszcza, że jest teraz cudna pogoda. Wystarczy przecież kocyk, coś do jedzenia i można piknikować chociażby w parku :) Już nie mówiąc ile atrakcji zawsze można znaleźć niedaleko miejsca zamieszkania.
UsuńJa czasem nie mam wyjścia- cholernie tudno mi samej ocenić czy coś dobrze leży (jakis defekt mam chyba) do tego jak mam J. przy sobie to wiem że z głodu nie wyje w domu (bo on smoczkami pogardza:) ale zazwyczaj kupuje przez internet i najwyżej odsyłam szkoda mi czasu którego jest i tak bardzo mało
OdpowiedzUsuńO tak, dziecko bezsmoczkowe to wyzwanie ;) Ja z ciuchami ma ten problem, że muszę jednak przymierzyć, przez internet musiałabym ciągle coś zwracać, za dużo zachodu. I jakoś wolę sama wejść do sklepu, przymierzyć, ale na spokojnie bez poganiaczy ;)
UsuńMy czasem zabieramy małego do CH ale rzadko, a jak już to nie na takie łażenie tylko szybko, do konkretnego celu. No i obowiązkowo musi być przejazd przeszkloną windą i fontanna :D
OdpowiedzUsuńO to macie takie atrakcje w CH. W naszym najbliższym to tylko kulkowo, a małej tam jeszcze nie puszczę ;)
OdpowiedzUsuńNiestety coraz więcej rodzin w ten sposób właśnie "urozmaica" sobie czas. Często przyjeżdżaja z pobliskich wiosek i miasteczek właśnie na weekendowe wypady. Ale czy nie lepiej byłoby np pojechać na taki wypad rodzinny do lasu np?
OdpowiedzUsuńTylko jakie to urozmaicenie, niestety to dla nich atrakcja, ale co można dziecku pokazać w galerii? Jak wydawać pieniądze?
Usuń