20.8.13

Matka czyta. Nawet coś więcej niż "Żyrafa i przyjaciele". Ostatnio dorwała ostatni numer Twojego Stylu. A tam raport "Bociany odleciały. Dlaczego Polki nie rodzą dzieci". Ja ten tekst nazwałbym inaczej - dlaczego kobiety nie chcą mieć dzieci. Bo kobiety czasem nie rodzą, bo nie mogą. Taka sytuacja wcale rzadka nie jest.

Sam tekst to wypowiedzi kilku prawdziwych/fikcyjnych (nie do końca wierzę w prawdziwość takich sond) bezdzietnych kobiet opowiadających, dlaczego nie zdecydowały się na dziecko. Temat odkrywczy nie jest. Tyle powodów, ile kobiet. Są one dobrze znane i przytaczane w różnych opracowaniach. Kobiety nie mają dzieci, bo się boją. Utraty pracy, samodzielności i niezależności. Boją się odpowiedzialności, nawału obowiązków, spadku stopy życiowej. Bo potencjalni ojcowie nie pracują, pracują za dużo, nie chcą zajmować się dziećmi lub ich zwyczajnie nie ma.

Co mnie zaintrygowało, to fakt, iż część z tych kobiet stwierdziło, że obawia się macierzyństwa jako takiego. Zwłaszcza, że jego obraz w społecznym przekazie mocno się ostatnio zmienia. Matki są w końcu słyszalne i opisują, że sielanką to to nie jest. Więc opowieściami matek już obecnych, matki in spe są zastraszane.
Wszystko ok, ale  myśl, że macierzyństwo (zwłaszcza połączone z pracą zawodową) przychodzi łatwo to czysta naiwność. Naprawdę nie umiem sobie wyobrazić, że są kobiety, dla których obraz macierzyństwa to radośnie gaworzące dziecko, które wystarczy nakarmić, przewinąć i się do niego uśmiechnąć, by było spokojne i cudownienieńkie, a obok niego matka z uśmiechem na licu, która zdążyła już bez wysiłku załatwić wszystkie bieżące zadania. No i obowiązkowo spełniająca się zawodowo. I tu mocny kopniak należy się wszelkim dzieciowym czasopismom proponującym efektywne i łatwe sposoby na pokonanie 1001 problemów mnacierzyńskich, które w wielu przypadkach po prostu nie działają. I ojcowie zazwyczaj nieobecni w tych przekazach, czyli szykuj się kobito na etat potrójny.

Ja zawsze, bez wstydu,  będę twierdzić, że macierzyństwo to praca. Wymaga odpowiedzialności, dyspozycyjności, wiedzy, samoorganizacji, wielozadaniowości, kreatywności, a dodatkowo obarczona jest dużym ładunkiem emocjonalnym. Praca na pełen etat, praca wieloletnia, dająca ogrom satysfakcji, ale pochłaniająca jeszcze więcej energii. Ale tak ma być. Jak wychowywanie młodego człowieka może być łatwe? Jak ciąża, poród, nieprzespane noce, problemy zdrowotne, odpowiedzialność, zależność małego człowieka można traktować lekko? Nie twierdzę, że jest to praca ponad siły, bo nie jest. Ale bronić będę wszystkich matek, które chcą i mówią, jak naprawdę wygląda macierzyństwo. Ile trudu, stresu, zmęczenia, wkurzenia wymaga, ale też ile radości daje. I że idealnych matek, idealnych dzieci i idealnych sposobów nie ma. Jestem im za to ogromnie wdzięczna. Lepiej się wcześniej, choćby teoretycznie nastawić, że sporo wysiłku będzie nas to kosztować, niż zacząć wymiękać po pierwszym wirażu.

Jestem ciekawa Waszych opinii. Jaką miałyście wizję życia z dzieciaczkiem. Byłyście realistkami czy jednak marzycielkami?

14 komentarzy:

  1. Byłam realistką a i tak rzeczywistość rzuciła mną o ziemię. Połóg i karmienie piersią w moim przypadku to koszmar. Pierwsze miesiące na granicy depresji poporodowej...

    I tak dzisiaj prowadzę bloga najbardziej sfrustrowanej matki, bo mimo iż moje Dziecko już 2 lata w pupci ma to ja ciągle prostuję się w ten matczynej rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lubimy ten najbardziej sfrustrowany blog. Może dlatego, że pod wieloma rzeczami mogłabym się podpisać rękami i nogami. A może dziecko ma dopiero! dwa latka. Wszystko przed Wami - ja sobie to zawsze powtarzam.

      Usuń
  2. Ja krwawo-horrorystyczne elementy typy ciąża, poród wyobrażałam sobie bardziej dosadnie niż przedstawiła je rzeczywistość, ale stresy, poczucie przygniatającej odpowiedzialności przerosly moje oczekiwania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, że o fizycznych aspektach szybko zapominamy, swoje pocierpimy, postękamy, ale te emocje....

      Usuń
  3. z Tola jakos tak mialy sie sprawy ze najgorzej nie bylo. Zreszta pamiec ludzka pozwala zostawic sobie to co dobre :) i tak oto karmiona tymi wspomnieniami , urodzilam 8 mcy temu Kubeczka. Konfrontacja z rzeczywistoscia byla bolesna. Albo ja moze nie mam tyle juz cierpliowsci....pierwsze trzy miesiace byly dla mnie naprawde trudne. I te 3 etaty...jeden w pracy, jeden przy Kubie, a jeden w domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może rzeczywiście to kwestia pamięci, ale ogarnąć dwójkę to nie to samo co jedno dziecię.

      Usuń
  4. ja miałam wyobrażenie raczej optymistyczne dzięki właśnie hurra czasopismom. mój pogląd zmienił się bardzo od urodzenia dziecka i żałuję właśnie że mało kto pisze realistycznie o urokach bycia matką. nawet matki rzadko mówią o problemach innym,bo boją się że zostaną uznane za nieporadne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi się wydaje, ze właśnie coraz częściej te głosy się przebijają. Głównie w blogosferze (jednak!), ale wolę takie niż lukrowane opowieści, że zawsze i wszędzie z dzieckiem jest cudownie.

      I ja nawet dzisiaj wstydziłam się mojej mamie powiedzieć, że wysiadam, poprosić, żeby zajęła się choć na chwilę Małą. Na szczęście sama się zorientowała, że coś jest nie tak.

      Usuń
  5. ja obawiałam się bardzo porodu, bo naczytałam sie o PTSD po porodzie, depresjach itd. Nie wiedziałam za bardzo czego się spodziewać i jak będzie wyglądać opieka nad dzieckiem. Dzieci u mnie w rodzinie nie było zbyt dużo, wśród znajomych jestem praktycznie jedyną matką, bo moje kolezanki najpierw stawiają na szeroko pojętą karierę, nie wiedzieliśmy więc z mężem kompletnie nic. A kolorowych czasopism i poradników nie chciałam czytać, bo stwierdziłam, ze zdam się na instynkt:) Oczywiście na początku był hardcore:) Też uważam, że macierzyństwo to ciężka praca na całe życie, więc gdy zdarzy nam się czasem wstać do Karolka w nocy i mąż próbuje sie wymigać mówiąc że jutro rano wstaje do pracy, odpowiadam zawsze "Ja też jutro wstaję do pracy":)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest bardzo dobra odpowiedź. Tylko czy przyjmuje ją do wiadomości? Rozumie, jak jest to ciężkie?

      A Twoja sytuacja tak jak u mnie, tylko jednak gazetki i poradniki były, były...

      Usuń
  6. Pamiętam jak mama mówiła, że z dzieckiem się lepiej nie spieszyć. Do macierzyństwa mnie nie ciągnęło, stuknęła mi 30 i jakoś tak naturalnie przyszło. Nie zastanawiałam się nad tym czy macierzyństwo to bajka raczej kojarzyło mi się z obowiązkiem. Czym mnie zaskoczyło? Może tym, że to obowiązek, który zmienia całkowicie życie kobiety nie mężczyzny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba rzadkie takie podejście matki do córki, ale była szczera. Faktem jest, że najlepiej gdy przyjdzie ten czas, gdy samemu dojrzeje się do macierzyństwa. A o tym też niewiele się mówi.

      Usuń
  7. Jestem mama synka 4 letniego i powiem tak, podchodzilam do tematu dziecka bardzo optymistycznie, tzn zero straszenia jak będzie wyglądała ciąża i jakie pózniej będą problemy, po co martwić sie na zapas. No i akurat w moim przypadku wszystko przeszło w miarę gładko, owszem były cięzkie chwile zwłaszcza nieprzespane noce były dla mnie zmorą ale widok uśmiechniętej buźki wszystko wynagradzał. wszystko chyba zależy od wewnętrznego nastawienia i psychiki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, masz rację. Kondycja psychiczna matki ma ogromne znaczenie. Wydaje mi się, że kluczowym pojęciem z którym każda przyszła czy obecna matka powinna się zaprzyjaźnić jest spokój. Gdy się go osiągnie, można wszystko.

      Usuń