3.8.13

Coś się sporo głosów wokół mnie zawiesiło na tym, jakie to place zabaw są niefajne. (Chyba, że mam jakieś wybiórcze spostrzeżenia). Ok, doświadczenia zbyt wielkiego w tym temacie nie posiadamy, przyjaźni ani wrogów jeszcze nie zawiązałyśmy, w bójkach nie uczestniczyłyśmy, a nieliczne spory o łopatkę czy foremkę udawało się w miarę sprawnie załagodzić.
Skąd taka nagonka na te miejsca? I czemu matki tak narzekają, że nie cierpią tam chodzić?

 Pierwsza rzecz - u nas robotę robią tylko place posiadające piaskownice, a że w okolicy mamy tylko takie, więc wszędzie czujemy się dobrze - piaskownica moja miłość! Wrzucam dziecię, lub dziecię samo się wrzuca techniką dowolną, i mamy co najmniej godzinę dziecia spokojnego, wymagającego jedynie podawania jednej lub drugiej zabawki, luzik, co to dla nas! Nawet poczytać się da , a sprawdzanie maili opanowane do perfekcji.

Druga rzecz - dziecko się wybabrze, a jak wybabrane znaczy zadowolone i szczęśliwe. Ach, żeby zawsze tak było łatwo!

Trzecia rzecz - plac zabaw, taki mikroświat, mikrospołecznosć to miejsce pierwszych nauk wychowawczych, typu: nie wolno zabierać nieswoich rzeczy, trzeba pytać o zgodę, nie bijemy się itd; miejsce socjalizacji i poznawania przez dziecia, że są młodsi, starsi, czym się różnią, jak zachowują; dziecię poznaje inne sposoby zabaw niż te proponowane przez rodziców w zaciszu domowym.
 
Czwarta rzecz - dla mnie fajne miejsce obserwacji: zachowań dzieci (co mnie czeka w przyszłości!), relacji rodziców z dziećmi (czego definitywnie nie robić!), czułości i wspólnych zabaw dzieciowo-rodzicielskich (inspiracje, inspiracje!). Rozglądam się ciekawie, a że moje dziecię mało mobilne w tych miejscach (piaskownica moja miłość!), to tym bardziej się udaje. I jeśli zobaczycie czasem matkę leniwie trzymającą łopatkę w jednej ręce, drugą łapą podpierającą głowę i z uśmiechem przyglądającą się dokoła, a obok niej pyzate dziecię w tej samej pozycji - to właśnie my! Pewnie wyglądamy niepokojąco, dziecię chłonie (bo oprócz babrania się w piasku uwielbia przyglądać się innym), ja chłonę. Oczywiście za chwilę jakieś dziecię wlezie do nas, otrząsamy się z letargu i wracamy do normalności.

Minus - trzeba kiedyś z pierworodną do domu wrócić, więc koniecznym jest przetrzymanie początkowego ryku i wierzgania kopytami (do znudzenia - piaskownica moja miłość!). 

Jak będzie za parę miesięcy? Nie wiem. Może Mała nabędzie miłości do huśtawek, zjeżdżalni, kłótni, plucia, popychania i innych bajerów placowo-zabawowych, o których mnie informowano i opinię swą zmienię złorzecząc na czym świat stoi. Chwilowo wdzięczna jestem za nie, bo jak już nie wiem co zrobić z marudną marudą to piaskownica moja miłość! zawsze mnie wybawi. 

A u Was?

15 komentarzy:

  1. Karolek jest malutki, za mały na zabawę w piasku, lubię jednak czasami chodzić z nim na plac zabaw. Siadamy wtedy na ławce a on obserwuje sobie bawiące się dzieci:) Myślę, że mu tego potrzeba:) W końcu człowiek zwierzę stadne:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze dla niego jakaś atrakcja, poogląda sobie inne twarze :) Też tak robiliśmy ;)

      Usuń
  2. :) Podoba mi się ta wizja. My na razie spacerujemy w wózku. Ale już niedługo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie lubie placów zabaw oj jak ja ich nie lubie!!! :/

    Jest tam takie nagromadzenie dzieci na m2, że mam dość kiedy tylko miejsce owe wyłania się z zza krzaka,
    strasznie mnie denerwują mało myślący rodzice, opiekunki które maja wszystko w d... oraz babcie które albo nie widzą co robi wnuś albo tez mają w d... albo zagadały się z drugą
    Denerwuje mnie porównywanie dzeci przez matki i chwalenie się bo "...mój to już robi na nocnik a dopiero co usiadł..."
    Wkurza mnie też to że ten plac zabaw w okolicy mamy jeden, średniej jakości (ale nie beznadziejny) że na tym placu abaw śmierdzi, a ludność miejscowa nawet nie wyprowadza swoich dzieci na siusiu poza ogrodzenie...
    Ja to bym mogła tak długo wymieniać.

    Na początku też było to miejsce fantastycznych obserwacji, teraz koszmar ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kajka Roo - ty to masz duużo większe doświadczenie w tym zakresie, więc pewnie wiesz co mówisz. Ja trochę się obawiam, ze za kolejnych kilka miesięcy będę mówić/pisać to samo. Sikania nie rozumiem, na porównywanie gwiżdżę, bo zdaję sobie sprawę jak to naprawdę wygląda. I pewnie dojdzie jeszcze element znużenia. Nam trafił się chyba fajny placyk, nic nie śmierdzi, dzeciory też nie sikają (nie przyuważyłam). Zobaczymy :)

      Usuń
  4. Ja całkiem lubię place zabaw :) Ale póki co mały jest cały czas przy mnie, zobaczymy co będzie jak zacznie się bawić z innymi dziećmi i ogólnie bawić w bardziej zaawansowany sposób :P
    Myślę, że tak jak u poprzedniczki - najbardziej będą mnie wkurzać różni inni rodzice, choć teraz poznałam ich sporo i są ok :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to rodzice zazwyczaj bywają "atrakcjami" placyków, dzieciaki niestety "tylko" kopiują ich zachowania..

      Usuń
  5. my jeszcze nie praktykujemy, ale u nas dużo placy zabaw jest i jest możliwość wyboru tych mniej zatłoczonych. zobaczymy jak będzie, ale liczę, że właśnie ten mikro-świat rozwinie w Milence relacje społeczne i tyle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybór to jest to. No i zawsze atrakcja spotkania innych dzieci, zabawy w innym miejscu niż dom. Niby mówi się, ze takie dzieciaczki nie kumają relacji z rówieśnikami, ale na pewno zauważają i obserwują. Na początek wystarczy :)

      Usuń
  6. Też tak miałam. Wsadzałam małą do piachu, sama na ławeczkę i tak mijały 2h czasami. A teraz? Latam od bujaka po huśtawkę, przez zjeżdżalnię i karuzelę, żeby na 10minut wejść do piaskownicy ;)Znudziło się w piasku? No to maraton od nowa. O - jeszcze nie wspinała się dziś na ogrodzenie- to trzeba spróbować, a jakże ;)Kiedyś spokojne wyjścia do piasku zmieniły się w bieg przez przeszkody na placu ;)Ale za to jak się młoda tak wyszaleje to potem pośpi 3h czasami :D
    A poza tym wkurza mnie to co Kajkę Roo z tym sikaniem. I o ile jestem w stanie przełknąć, że ktoś nie wyjdzie poza ogrodzenie(bo może nie zdążyć itp.), tak nie jestem w stanie pojąć, że po tym jak dziecko zsiusia się do piasku rodzicowi(opiekunowi) nie przyjdzie do głowy, żeby z wierzchu chociaż zebrać to łopatką...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, czyli nie jest tak różowo. Dobrze, ze przynajmniej potrafisz znaleźć pozytyw :) Sikanie do piasku? Tak bezczelnie i jawnie? Czy jak się zdarza wypadek przy pracy?

      Usuń
    2. Raczej mówię o wpadkach, bo to dzieci w wieku podobnym do mojej córki, więc na początku odpieluchowywania bądź tyle co przestały nosić pieluszkę. Nieważne jednak czy celowo czy przypadkiem myślę, że opiekun powinien zareagować.
      A pozytywów jest znacznie więcej - np. gubione cm w pasie :D

      Usuń
  7. Ja plac zabaw lubię o ile nie jest głośno i mój najmłodszy może spać, a średni bawi się w piaskownicy. tez lubi. My mamy taki plac zabaw osiedlowy, prywatny (wspólnota) także tłoku nie ma.
    Nienawidzę tylko jak dziadkowie, i tatusiowie (zdarza się , ze i mamy też) palą papierosy na tym placu zabaw. Niby odchodzą kilka metrów, ale i tak przy wietrze dym na dzieci leci. Zwrócenie uwagi nie pomogło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też osiedlowy, ale tłok, że ho ho (witaj, młode osiedle :) Z tym paleniem to naprawdę nie rozumiem. Sama nie pogardzę czasem dymkiem (wiem, szkodliwość itd.), ale nigdy przenigdy nie palę przy dziecku, ani na spacerze, ani na placu zabaw, ani nawet w ciągu dnia. Jedynie jak pójdzie już spać i wiem, że przez najbliższe parę godzin nie będę jej przytulać. I że zwrócenie uwagi nie pomaga. Ech... ale jak są rodziny, gdzie pali się normalnie w domu przy dzieciach, nierzadko małych, to nic dziwnego.

      Usuń