Coś się sporo głosów wokół mnie zawiesiło na tym, jakie to place zabaw są niefajne. (Chyba, że mam jakieś wybiórcze spostrzeżenia). Ok, doświadczenia zbyt wielkiego w tym temacie nie posiadamy, przyjaźni ani wrogów jeszcze nie zawiązałyśmy, w bójkach nie uczestniczyłyśmy, a nieliczne spory o łopatkę czy foremkę udawało się w miarę sprawnie załagodzić.
Skąd taka nagonka na te miejsca? I czemu matki tak narzekają, że nie cierpią tam chodzić?
Pierwsza rzecz - u nas robotę robią tylko place posiadające piaskownice, a że w okolicy mamy tylko takie, więc wszędzie czujemy się dobrze - piaskownica moja miłość! Wrzucam dziecię, lub dziecię samo się wrzuca techniką dowolną, i mamy co najmniej godzinę dziecia spokojnego, wymagającego jedynie podawania jednej lub drugiej zabawki, luzik, co to dla nas! Nawet poczytać się da , a sprawdzanie maili opanowane do perfekcji.
Druga rzecz - dziecko się wybabrze, a jak wybabrane znaczy zadowolone i szczęśliwe. Ach, żeby zawsze tak było łatwo!
Trzecia rzecz - plac zabaw, taki mikroświat, mikrospołecznosć to miejsce pierwszych nauk wychowawczych, typu: nie wolno zabierać nieswoich rzeczy, trzeba pytać o zgodę, nie bijemy się itd; miejsce socjalizacji i poznawania przez dziecia, że są młodsi, starsi, czym się różnią, jak zachowują; dziecię poznaje inne sposoby zabaw niż te proponowane przez rodziców w zaciszu domowym.
Czwarta rzecz - dla mnie fajne miejsce obserwacji: zachowań dzieci (co mnie czeka w przyszłości!), relacji rodziców z dziećmi (czego definitywnie nie robić!), czułości i wspólnych zabaw dzieciowo-rodzicielskich (inspiracje, inspiracje!). Rozglądam się ciekawie, a że moje dziecię mało mobilne w tych miejscach (piaskownica moja miłość!), to tym bardziej się udaje. I jeśli zobaczycie czasem matkę leniwie trzymającą łopatkę w jednej ręce, drugą łapą podpierającą głowę i z uśmiechem przyglądającą się dokoła, a obok niej pyzate dziecię w tej samej pozycji - to właśnie my! Pewnie wyglądamy niepokojąco, dziecię chłonie (bo oprócz babrania się w piasku uwielbia przyglądać się innym), ja chłonę. Oczywiście za chwilę jakieś dziecię wlezie do nas, otrząsamy się z letargu i wracamy do normalności.
Minus - trzeba kiedyś z pierworodną do domu wrócić, więc koniecznym jest przetrzymanie początkowego ryku i wierzgania kopytami (do znudzenia - piaskownica moja miłość!).
Jak będzie za parę miesięcy? Nie wiem. Może Mała nabędzie miłości do huśtawek, zjeżdżalni, kłótni, plucia, popychania i innych bajerów placowo-zabawowych, o których mnie informowano i opinię swą zmienię złorzecząc na czym świat stoi. Chwilowo wdzięczna jestem za nie, bo jak już nie wiem co zrobić z marudną marudą to piaskownica moja miłość! zawsze mnie wybawi.
A u Was?
Karolek jest malutki, za mały na zabawę w piasku, lubię jednak czasami chodzić z nim na plac zabaw. Siadamy wtedy na ławce a on obserwuje sobie bawiące się dzieci:) Myślę, że mu tego potrzeba:) W końcu człowiek zwierzę stadne:)
OdpowiedzUsuńZawsze dla niego jakaś atrakcja, poogląda sobie inne twarze :) Też tak robiliśmy ;)
Usuń:) Podoba mi się ta wizja. My na razie spacerujemy w wózku. Ale już niedługo...
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie lubie placów zabaw oj jak ja ich nie lubie!!! :/
OdpowiedzUsuńJest tam takie nagromadzenie dzieci na m2, że mam dość kiedy tylko miejsce owe wyłania się z zza krzaka,
strasznie mnie denerwują mało myślący rodzice, opiekunki które maja wszystko w d... oraz babcie które albo nie widzą co robi wnuś albo tez mają w d... albo zagadały się z drugą
Denerwuje mnie porównywanie dzeci przez matki i chwalenie się bo "...mój to już robi na nocnik a dopiero co usiadł..."
Wkurza mnie też to że ten plac zabaw w okolicy mamy jeden, średniej jakości (ale nie beznadziejny) że na tym placu abaw śmierdzi, a ludność miejscowa nawet nie wyprowadza swoich dzieci na siusiu poza ogrodzenie...
Ja to bym mogła tak długo wymieniać.
Na początku też było to miejsce fantastycznych obserwacji, teraz koszmar ;)
Kajka Roo - ty to masz duużo większe doświadczenie w tym zakresie, więc pewnie wiesz co mówisz. Ja trochę się obawiam, ze za kolejnych kilka miesięcy będę mówić/pisać to samo. Sikania nie rozumiem, na porównywanie gwiżdżę, bo zdaję sobie sprawę jak to naprawdę wygląda. I pewnie dojdzie jeszcze element znużenia. Nam trafił się chyba fajny placyk, nic nie śmierdzi, dzeciory też nie sikają (nie przyuważyłam). Zobaczymy :)
UsuńJa całkiem lubię place zabaw :) Ale póki co mały jest cały czas przy mnie, zobaczymy co będzie jak zacznie się bawić z innymi dziećmi i ogólnie bawić w bardziej zaawansowany sposób :P
OdpowiedzUsuńMyślę, że tak jak u poprzedniczki - najbardziej będą mnie wkurzać różni inni rodzice, choć teraz poznałam ich sporo i są ok :)
Bo to rodzice zazwyczaj bywają "atrakcjami" placyków, dzieciaki niestety "tylko" kopiują ich zachowania..
Usuńmy jeszcze nie praktykujemy, ale u nas dużo placy zabaw jest i jest możliwość wyboru tych mniej zatłoczonych. zobaczymy jak będzie, ale liczę, że właśnie ten mikro-świat rozwinie w Milence relacje społeczne i tyle :)
OdpowiedzUsuńWybór to jest to. No i zawsze atrakcja spotkania innych dzieci, zabawy w innym miejscu niż dom. Niby mówi się, ze takie dzieciaczki nie kumają relacji z rówieśnikami, ale na pewno zauważają i obserwują. Na początek wystarczy :)
UsuńTeż tak miałam. Wsadzałam małą do piachu, sama na ławeczkę i tak mijały 2h czasami. A teraz? Latam od bujaka po huśtawkę, przez zjeżdżalnię i karuzelę, żeby na 10minut wejść do piaskownicy ;)Znudziło się w piasku? No to maraton od nowa. O - jeszcze nie wspinała się dziś na ogrodzenie- to trzeba spróbować, a jakże ;)Kiedyś spokojne wyjścia do piasku zmieniły się w bieg przez przeszkody na placu ;)Ale za to jak się młoda tak wyszaleje to potem pośpi 3h czasami :D
OdpowiedzUsuńA poza tym wkurza mnie to co Kajkę Roo z tym sikaniem. I o ile jestem w stanie przełknąć, że ktoś nie wyjdzie poza ogrodzenie(bo może nie zdążyć itp.), tak nie jestem w stanie pojąć, że po tym jak dziecko zsiusia się do piasku rodzicowi(opiekunowi) nie przyjdzie do głowy, żeby z wierzchu chociaż zebrać to łopatką...
Ok, czyli nie jest tak różowo. Dobrze, ze przynajmniej potrafisz znaleźć pozytyw :) Sikanie do piasku? Tak bezczelnie i jawnie? Czy jak się zdarza wypadek przy pracy?
UsuńRaczej mówię o wpadkach, bo to dzieci w wieku podobnym do mojej córki, więc na początku odpieluchowywania bądź tyle co przestały nosić pieluszkę. Nieważne jednak czy celowo czy przypadkiem myślę, że opiekun powinien zareagować.
UsuńA pozytywów jest znacznie więcej - np. gubione cm w pasie :D
Ja plac zabaw lubię o ile nie jest głośno i mój najmłodszy może spać, a średni bawi się w piaskownicy. tez lubi. My mamy taki plac zabaw osiedlowy, prywatny (wspólnota) także tłoku nie ma.
OdpowiedzUsuńNienawidzę tylko jak dziadkowie, i tatusiowie (zdarza się , ze i mamy też) palą papierosy na tym placu zabaw. Niby odchodzą kilka metrów, ale i tak przy wietrze dym na dzieci leci. Zwrócenie uwagi nie pomogło.
U nas też osiedlowy, ale tłok, że ho ho (witaj, młode osiedle :) Z tym paleniem to naprawdę nie rozumiem. Sama nie pogardzę czasem dymkiem (wiem, szkodliwość itd.), ale nigdy przenigdy nie palę przy dziecku, ani na spacerze, ani na placu zabaw, ani nawet w ciągu dnia. Jedynie jak pójdzie już spać i wiem, że przez najbliższe parę godzin nie będę jej przytulać. I że zwrócenie uwagi nie pomaga. Ech... ale jak są rodziny, gdzie pali się normalnie w domu przy dzieciach, nierzadko małych, to nic dziwnego.
Usuń