11.9.13

Matka dziecia w wieku okołoLulkowym. Na zewnątrz propagatorka rodzicielstwa bliskości, dzieciństwa bez przemocy i ogólnego ochu-achu macierzyństwa idealnego. A gdy się poskrobie nieco głębiej, to z tymi zasadami nie do końca jej po drodze.

Przy okazji nieco przypadkowej wyszło na jaw, że klaps w pupę dziecia jej nieobcy. A bo nie chciało iść spać, ryczało, marudziło, to klepnęła i spokój był. Że to chwila nerwowa była, miała dość, zmęczona, poirytowana, to i nerwy puściły. I tłumaczenie: "A że pewnie i tak wiele nie poczuło, bo pielucha, więc amortyzacja".

I pytam się jej: "Co Ci to dało, że klepnęłaś?". Po namyśle mówi: "W sumie chyba nic, bo pewnie i tak czy siak wcześniej czy później spać by poszło, a teraz tylko wyrzuty sumienia mam". 
Dobrze, że chociaż to sumienie gryzie. Może na przyszłość bardziej pomyśli. I policzy do stu pięćdziesięciu, poleje głowę zimną wodą, wyjdzie zapalić, cokolwiek. Niechże nawet zostawi takie ryczące dziecko na chwil parę, to chyba mniejsze zło niż trzaśnięcie w tyłek. Bo co, kiedy takie zachowanie stanie się codziennością?

Mnie zastanawia tylko, po co ta ostentacja w deklarowaniu swych zasad wychowania. Bo moda? Bo wszędzie trąbią, że przemoc jest zła, że bicie dzieci w niczym nie pomaga, a tylko szkodzi? Bo to trendy, na czasie i w ogóle nowoczesna jestem bardzo? A może raczej się wstydzi i wstyd ten maskuje lukrowaną powłoką, coby nikt jej nie posądzał?

To ja mam w nosie takie deklaracje. Lepiej niech się po ludzku przyzna, że czasem sobie nie radzi, że potrzebuje rozmowy, a nawet profesjonalnej pomocy. Czy to naprawdę taki wstyd? W mojej opinii, to że raz czy dwa zdarzyło jej się użyć przemocy wobec dziecka, ale zda sobie z tego sprawę i podejmie odpowiednie kroki, nie zostawi większego śladu i na psychice dziecka i na całej relacji matka-dziecko. I żeby nie było: nie, nie popieram bicia dzieci. 

Myśl taka i nieufność mi się wkradła w stosunku do innych matek, które chętnie szafują regułami pozytywnego wychowania. Deklaracje, deklaracjami, ale jak to wygląda w zaciszu domowym to może być kompletnie inna para kaloszy.

16 komentarzy:

  1. Jeżeli chodzi o bicie dzieci, klapsy, szturchania to nie mam wyrozumiałości. Inna sprawa, to pouczanie innych matek,... ach poruszyłaś temat rzekę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, ja nie chciałam pouczać tej konkretnej matki, raczej z nią normalnie porozmawiać. Tutaj tak się może wymądrzam, ale sama wiem jak może być trudno więc starałam się do niej z empatią odnieść.

      Usuń
  2. Wiele sie mówi i robi na pokaz. To, co się dzieje w zaciszu domowym, to wielka niewiadoma w wielu przypadkach. Nie rozumiem tylko, w jaki sposób ten klaps ma zmotywowac dziecko do czegokolwiek. Zwłaszcza, że maluch kompletnie nie rozumie, co to i po co to.. Przecież można inaczej, można normalnie! Ale trzeba być cierpliwym i czasem zjesc wlasne paznokcie. A nawet całe palce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, motywacja przez klaps to motywacja przez strach. Sama wiem po własnym dzieciństwie. To "na pokaz" najbardziej mi działa na nerwy. Najtrudniej być szczerym i konsekwentnym - prosta prawda.

      Usuń
  3. I właśnie dlatego ja żadnych deklaracji nie wygłaszam. Jestem Matką z krwi i kości, zdarza mi się krzyknąć i płakać z bezsilności. Po co mam potem tłumaczyć się przed sobą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bo najtrudniej (a może jednak najłatwiej?) to chyba przed sobą wytłumaczyć. Nie wiem, nie rozumiem. Już wolałabym chyba się przyznać, że się tego klapsa dało.

      Usuń
  4. O Jezu no i co, że dała klapsa, jesteśmy tylko ludźmi. Nie popieram bicia dzieci, ale jeśli zrobiła to bardzo lekko, powiedzmy pokazowo lekkie klepnięcie w pieluchę, to co się takiego stało. Skoro koleżanka jeszcze ma wyrzuty sumienia i cały czas o tym myśli, to znaczy że wie że nie postąpiła słusznie. Zamiast krytykować powinnaś ją wesprzeć, powiedzieć że trudno nic się nie stało ale następnym razem, gdy się uniesie złością, zaproponować aby policzyła do dziesięciu czy coś w tym rodzaju, bo taka sytuacja, w sensie klapsy nie powinna się powtarzać. Taki brak elastyczności w myśleniu i trzymanie się kurczowo zasad, które są akurat w modzie też nie jest ok. Świadczy o braku zrozumienia drugiej osoby i o głupocie. Każdy przecież może mieć moment załamania. Co innego jeśli zrobiła to mocno albo często daje te klapsy, wtedy kazałabym się jej popukać w głowe i zastanowić nad sobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie nic z tego. Dziecko przeżyło, siniaków pewnie też nie ma. Nie wiem, nie sprawdzałam.
      A na poważnie - tak, poradziłam jej to co napisałam. Nie - nie krytykowałam jej osobiście, raczej zwróciłam uwagę.
      Brak elastyczności w sprawie bicia i trzymanie się kurczowo zasady nie używania przemocy w stosunku do dziecka uważam raczej za przejaw troski o dzieci. Czy to naprawdę głupota?
      Wydaje mi się, ze nie do końca Anonimie zrozumiałaś co chciałam przekazać. Ja rozumiem momenty załamania, mogę starać się zrozumieć że się tego klapsa dało. Ale po co manifestować na zewnątrz rodzicielstwo bez przemocy, skoro samemu się jej nie stosuje? Tego nie rozumiem i o tym miał być ten post.

      Usuń
  5. no właśnie- hipokryzja jak w temacie posta, to jest to czego nie cierpię u ludzi... nie tylko w sferze wychowania, raczej w sferze poglądów w ogóle. lepiej nie deklarować na pokaz, bo nigdy nie wiadomo czy granic nie przekroczymy jednak i zdania nie zmienimy. co do klapsów - bez sensu. Twoja koleżanka sama przyznała, ż.e nic jej to nie dało, trzeba mieć tylko nadzieję, że na następny raz rozładuje złe emocje w inny sposób

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozostaje tylko ta nadzieja połączona może z dyskretnym czuwaniem i chęcią pomocy. Tak to widzę.

      Usuń
  6. Dorośli dzieci biją zazwyczaj z bezsilności, chyba że są zwyrodnialcami. Ale kiedyś trafiłam na bardzo fajny tekst gdzieś, kiedy nerwy mi puszczają to mam go gdzieś z tyłu głowy.

    nasze dzieci nas obserwują to jak my radzimy sobie z trudną sytuacją (gdy jesteśmy bezsilni) widzą i zapamiętują, a później w dorosłym życiu wykorzystają. Zawsze zadaje sobie pytanie czy chciałabym żeby moje dziecko w taki sposób postąpiło kiedyś.

    To oczywiście tylko teoria bo w praktyce są różne sytuacje i przy trójce dzieci czasem ten tył głowy jest "bardzo daleko"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mądry tekst. Nic więcej dodawać nie trzeba. To co my pokazujemy dzieciom odzwierciedli się w ich zachowaniu. I jeszcze tylko podkreślę, po co wtedy deklarować swoje niby niezłomne zasady, jak się ich po prostu nie trzyma?

      Usuń
  7. Tytuł wpisu oddaje sedno sprawy. Niestety często jest tak, że na zewnątrz wszystko jest piękne, cacy, nie biję dziecka, nie krzyczę, bezstresowe wychowanie i inne poglądy dotyczące rodzicielstwa, a wewnątrz, a w tzw. "czterech ścianach" prawda troszkę inna :/ Unikam ludzi - hipokrytów, zakłamanych. Wolę otaczać się miłymi i uprzejmymi, szczerymi z samymi sobą i ze mną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko zazwyczaj chwilę mija, zanim się zorientujesz kto jest hipokrytą. I potem, przynajmniej ja, czuję się taką naiwną dziewczyneczką. Niefajne uczucie.

      Usuń
    2. Przyznaję rację... chwil kilka mija i albo dostaję policzek, albo w porę się orientuję. Obyśmy zawsze mogły otaczać się dobrymi ludźmi, tego nam życzę! :)

      Usuń