Dzisiejsze szybkie rozważania luźno wiążą się z macierzyństwem jako takim. Lecz jakby przyjrzeć się dokładniej to pewne powiązania z wychowaniem można by znaleźć.
Od początku jednak lojalnie uprzedzam: osobom jedzącym zalecam odłożenie tej czynności na później. Smacznie będzie średnio.
Od początku jednak lojalnie uprzedzam: osobom jedzącym zalecam odłożenie tej czynności na później. Smacznie będzie średnio.
Poprosiłabym bowiem jakiegokolwiek Pana o udzielenie mi wytłumaczenia odnośnie pewnej kwestii. Dlaczego, do jasnej anielki, co drugi kierowca płci męskiej prowadząc swój pojazd musi jednocześnie drążyć kanały w swym nosie? Kuleczki lepić? Pstrykać na prawo i lewo? Paluch przyspawany jest do otworu nosowego czy jaka cholera? Pomijam kwestię estetyki, choć nie ma nic przyjemniejszego - ha! ha! ha! - niż spojrzeć w lusterko lub przed siebie i ujrzeć kierowcę dziarsko uprawiającego "górnictwo". Odruch wsteczny automatycznie w trybie on. Nie wspomnę również zasadach dobrego wychowania, które z urzędu wykluczają takie praktyki.
Pragnę jedynie zwrócić uwagę na kwestie bezpieczeństwa na drodze. Kwestie kluczowe, z tym zgodzić się musicie. Czy ktoś kiedyś bowiem sprawdzał, ile wypadków zostało spowodowanych przez nieuwagę wywołaną oddawaniem się tej uciesze podczas kierowania pojazdem. Niewątpliwie musi to być przyjemność, bo jak wytłumaczyć powszechność tej praktyki? A jak przyjemność, to jej odczuwanie z pewnością obniża poziom uwagi i skoncentrowania kierowcy na sytuacje panujące na drodze. Ergo, jestem przekonana, że z-pewnością-na-100-procent-nie-mów-że-nie niektóe stłuczki, kolizje czy inne zdarzenia na drodze są pośrednio lub bezpośrednio wywołane folgowaniem temu przyzwyczajeniu.
Gdybym więc była ministrem transportu, sprawiedliwości lub inną szychą podobnego kalibru, to do kodeksu drogowego, oprócz zakazu rozmawiania przez komórę, dopisałabym zakaz dłubania w nosie - karnie sankcjonowany mandatami. I oczywiście punkty karne. Ha!
I pomyślicie może: Czy ona tak na poważnie czy jednak w kategorii żartu? Ale na to pytanie odpowiedzcie sobie sami :)
PS. Chciałam dodać jakieś sensownie powiązane zdjęcie, ale odrzuciło mnie po pierwszych 20 wskazaniach wujka Google'a. Więc musicie zadowolić się tym panem. Też kierowca, więc się liczy ;)
PS 2. Moje dziecię dzieli chyba moją niechęć, co okazała w podobny sposób jak wtedy ;) Zresztą okazuje cały dzień, niestety.
Gdybym więc była ministrem transportu, sprawiedliwości lub inną szychą podobnego kalibru, to do kodeksu drogowego, oprócz zakazu rozmawiania przez komórę, dopisałabym zakaz dłubania w nosie - karnie sankcjonowany mandatami. I oczywiście punkty karne. Ha!
I pomyślicie może: Czy ona tak na poważnie czy jednak w kategorii żartu? Ale na to pytanie odpowiedzcie sobie sami :)
PS. Chciałam dodać jakieś sensownie powiązane zdjęcie, ale odrzuciło mnie po pierwszych 20 wskazaniach wujka Google'a. Więc musicie zadowolić się tym panem. Też kierowca, więc się liczy ;)
PS 2. Moje dziecię dzieli chyba moją niechęć, co okazała w podobny sposób jak wtedy ;) Zresztą okazuje cały dzień, niestety.
Kurczaki! Ja jeszcze tego nie widziałam :P
OdpowiedzUsuńTo wiedz, że jesteś szczęściarą!
UsuńPodpisuję się wszystkimi kończynami;)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńRacja - to wielowymiarowe zagrożenia
OdpowiedzUsuńOJ TAK. Też to widzę nagminnie. Koszmar.
OdpowiedzUsuńSkrzywiło mnie właśnie... bo sobie przypomniałam pana co dłubał, a później... no wiesz... nie wyrzucił, nie wystrzelił... Myślałam wtedy, że zwymiotuję za kierownicą, a to też już by była groźba wypadku nie z mojej winy oczywiście ;P Dobry tekst, bardzo dobry! :)
OdpowiedzUsuńCzyli dziewczyny, nic tylko zebrać jeszcze parę podpisów i taki postulat do ministerstwa zgłosić ;)
OdpowiedzUsuń