Zrazu zastrzegę, że niniejszy post absolutnie nie sponsorowany ;)
Od pary dobrych tygodni marzył się wyjazd do Ikei. Sklep taki, znacie ;) Wieki tam nie byłam, chyba jeszcze w ciąży ostatnio. Dzieć rośnie, Teściowa za chwil parę okrągłe urodziny obchodzić będzie, a że dotąd znajdowałam przyjemność w szwendaniu się po tym sklepie, to pojechała Rodzina Debiutująca w komplecie.
Pamiętacie, jak marudziłam, że spędzanie weekendów z dzieciem w galeryjach za dobrym pomysłem nie jest? To biję się dzisiaj we wszystko co możliwe, bo świadomie z premedytacją zatachaliśmy Lulę w trzygodzinne poszukiwania, może nie za ciuchem ale stoliczkiem. Koniec końców korzyć się należy. W ramach pokuty: ganianie dziecka i za dzieckiem, ujarzmianie zmęczenia i brak spokojnego rozglądania się po szwedzkich rozwiązaniach niech będzie dla wszystkich argumentem przeciwko takim wypadom.
Lula została zaopatrzona w stolik i krzesełko (coby w najbliższej przyszłości pozbyć się wielkiego koromysła czyli stolika do karmienia, a jednocześnie uzyskać miejsce do rysowania). Kultowa w pewnych kręgach przebijanka oraz parę innych umilaczy zostało również nabytych. Dla ciekawych linki: pluszowe warzywka i auto. (dodając do tego książkę o strażaku prosto z Biedronki to chyba wychowuję moje dziecię na chłopczycę). Prezent dla Teściowej też częściowo można odhaczyć. Lista obejmowała parę pozycji więcej, ale Matka D. będąc Matką D. zapomniała jej ze sobą zabrać.
Humoru mi ten wypad nie poprawił, ale w ogóle smętna baba ze mnie ostatnio. Za to dzieciu i owszem. Tyle dobrego. I kto by pomyślał, że tak będzie się cieszyć po śródnocnej pobudce na zabawę.
Po przyjeździe i cud-drzemce Lulka załapała się na etat pomocnika majstra. Składanie, podawanie narzędzi i końcowa radość - wszystko udokumentowane powyżej.
A poza tym?
Matkomisja druga w pełni. Z zasypianiem w nocy malutkie problemy, z którymi jakoś radzi sobie szanowny Mąż i Ojciec (taka jego dola). W dzień odrobinę gorzej, chyba że akurat dziecię zaśnie w samochodzie i da się bezproblemowo przetransportować do wyra (częściej mamy jeździć do Ikei?). Smoczek powoli zapominany, coraz rzadziej wspominany i histerie zażegnane. Może więc niedługo sukces odtrąbimy?
Ha ha my też nabyliśmy (z pół roku temu) dla Oldusi stolik niebieski i żółte krzesełko IKEA, bo taka oryginalna chciałam być, że nie pod kolor :D
OdpowiedzUsuńTy to byłaś oryginalna. Tylko ja jakoś telepatycznie musiałam od Ciebie zgapić ;)
Usuńmoja dziecina jak wchodzi do Ikei wita ją słowami "Dom to flajda" a po 10 minutach zaczyna się pościg...:/
OdpowiedzUsuńBo dom to frajda do ganiania. Przecia w samej reklamie to tam się wszyscy chowają, więc zachowanie Twojej świadczy jedynie o tym że przesłanie dotarło ;)
UsuńJak ja lubię Ikee. Stolik mamy taki sam- niebieski.
OdpowiedzUsuńWidzę, że ten niebieski to furorę robi. Ale wydał mi się najbardziej praktyczny. Dzisiejsze mazanie kredkami jedynie mnie w tym przeświadczeniu utwierdziło ;)
Usuń