30.11.13

 

Myślałam, ze sama nie będę popełniać postu typu: dlaczego jestem blogerem, co mi daje i czy przynajmniej czegoś nie zabiera. Ale jak wiadomo zamierzenia swoje, rzeczywistość swoje. Tak naprawdę natchnął mnie post niedoskonałej mamy, która blogosferę parentingową sprowadziła do środowiska pełnego sfrustrowanych bądź nadmiernie najaranych radością (prawdziwą czy udawaną, to już inna kwestia) ludzi dodawszy do tego tylko szczyptę takich, którzy rzeczywiście mają coś fajnego i mądrego do powiedzenia/pokazania. Ok, może nadmiernie uprościłam, może nie zrozumiałam, ale pozytywów niewiele tam znalazłam. Post, notabene, zamieszczony na blogu parentingowym, który, żeby nie było, lubię i czytam regularnie.


I od razu zaznaczę, żeby nie było zarzutów, część dzisiejszych rozważań będzie żywcem zerżnięta z moich własnych komentarzy pod wspomnianym postem. Taki autoplagiat.

Zgodzę się z autorką w co najmniej jednym: blogowanie własne oraz bycie na bieżąco z blogowaniem innych zajmuje cholernie dużo czasu. Zazwyczaj dwie godziny wieczorem nie moje. Sporo. I jak mam wybierać: blog czy szydełko, blog czy książka, blog czy serial to czasem bardziej z musu niż z ochoty wybieram bloga, by nie wypaść z obiegu, że tak powiem. Choć nie oszukujemy się, ciekawość co u innych też zżera.

Lecz nie zgodzę się na wrzucanie całej parentingowej blogosfery do wora z napisem: "kiepszczyzna". Blogerzy są różni, jaki różni są ludzie jako tacy. Jeśli komuś codzienne klikanie, ale podkreślę: bez hejtowania czy podszywania się pod innych, pomaga w samotności/depresji/frustracji to czemu nie? Niech bloguje. Trzeba by każdego z osobna zapytać po co bloguje i co mu to daje. Ja mogę mówić tylko za siebie. Więc powiem.

Szczerze mówiąc nie przywiązuję do tego jakiejś wielkiej wagi czy misji, jak zwał tak zwał. Fakt, pod wpływem blogosfery, a raczej strumienia informacji, którego jest źródłem, zmienił mi się osąd na wiele spraw, chociażby rodzicielstwa bliskości, wychowania bez przemocy itd, z których to idei zaczęłam czerpać i dla siebie. Ale wciąż jest to dla mnie tylko lub aż jeden ze sposobów spędzania wolnego czasu.

Czytam rodziców mających nie do końca poważne podejście do życia i swoich dzieci, co bardzo odpowiada mojej wizji macierzyństwa. Pełna rozrywka + usprawiedliwianie własnych porażek z podtytułem - nie ty pierwsza i ostatnia. Dobranie fajnych blogów to też świetna inspiracja do zakupu dobrych zabawek, kosmetyków, sposobów spędzania wolnego czasu, specjalnie podkreślę: nie tylko z dziećmi.
Ale nie tylko humor i zabawa. Szukam blogów parentingowych sprytnie przemycających i poważniejsze myśli.
Pod takim wpływem sama odważyłam się napisać o sprawach poważnie mnie trapiących (np. że nie od razu pokochałam swoje dziecko) i utwierdziłam się, że jest ze mną jeszcze w miarę w porządku. Linczu nie było.

Lubię pisać, co nas spotkało, co mi się wymyśliło w mojej małej głowie. Podzielić się wizją macierzyństwa, albo co opisać co mądrego wykombinowało moje dziecię - czemu nie? Skoro mogę w rozmowie, mogę i w formie pisanej. Mam swoje zasady blogowania, ale nie krytykuję zasad innych, bo po co? Ich podwórko. Nie jest to dla mnie forma łechtania próżności, odganiania samotności czy tłumienia frustracji (ok, tu trochę tak, jak poflufcę na dziecię na fb, to jakoś mi potem łatwiej złość odchodzi ;) ale sposób nawiązania nowych znajomości, choćby tylko wirtualnych jak najbardziej.
 

Coś ostatnio wszyscy się czepiają parentingowych blogów. Bo są takie i owakie lub właśnie takie nie są. Bo niektórzy chcą na tym zarabiać, a innym to nie w smak.
A może wszelkie definicje, podziały, afery i spory, te ostatnie najczęściej niestety mocno wydumane zostawmy w spokoju? Promujmy blogi te fajne, o gorszych nie wspominajmy?



I pisząc to mogłabym podlinkować wiele dobrych postów i blogów, które jakoś zapadły mi w pamięć. Więc pewnie za niedługo i ja, płynąc za obecnym nurtem (w sumie zgodnym z ostatnim moim stwierdzeniem) polecania dobrych blogów przedstawię kilka. Ale to nie dzisiaj, dobrze?

15 komentarzy:

  1. a ja czekam naciąg dalszy.
    Nie zastanawiam się nad blogosferą i blogowaniem.Ot po prostu;)
    Poza zastanawianiem się nad sobą;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A że sama piszesz bloga to można to odnieśc do blogosfery jako takiej, c'nie? ;)
      A dalszy ciąg coraz bardzo się oddala tak jak oddala się wizja wolnego czasu, fuck!

      Usuń
  2. Też mi jakoś nie leży ta krytyka blogów parentingowych.
    Fakt, może więcej tu autorek stron zupełnie nie nastawionych na profesjonalne blogowanie, niż w wśród innych typów blogerów. Ale co z tego - dla każdego jest miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko co myślisz pod profesjonalnym blogowaniem? Zarabianie na tym kasy? Testowanie produktów czy pisanie regularnie, z odpowiednim wsparciem social mediów?
      Masz rację - dla każdego jest miejsce.

      Usuń
  3. I ja zauważyłam, że krytykuje się blogi o tematyce rodzicielskiej. A jeszcze gorsze są dla mnie afery i kłótnie wśród mam, i to jak jedna jedzie na drugą :/ W pewnym momencie zastanawiałam się nawet czy moje blogowanie ma jakiś sens, bo pewnie ktoś mi powie, że mój blog jest po prostu nudny. Cóż, ja traktuję swojego bloga jak pamiętnik i odskocznię od matkowania i przy tym zostanę, a innych mam nie mam zamiaru ani krytykować, ani oceniać. Czytam tylko te blogi, które chcę i mnie interesują :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, to już w ogóle jakaś żenada, zwłaszcza że w 4 oczy takie problemy zazwyczaj byłyby rozwiązane w try miga. Ja podziwiam mamy, które mają na to czas i energię. naprawdę ;)
      Ktoś powie, że Twój blog jest nudny, inny powie, ze fajnie piszesz i nie wyobraża sobie bez Ciebie blogosfery. Ile ludzi tyle opinii i to chyba nie naszym celem jest dotarcie do każdego za wszelką cenę :)

      Usuń
  4. Każdy może pisać, co mu się tylko podoba i już. Czy to blog parentingowy czy inny. A jak się komuś nie podoba? To niech nie czyta. Nie znoszę, jak ktoś wchodzi gdzieś tylko po to, żeby jako anonim skrytykować, dowalić, ocenić... Róbmy swoje Moje Drogie - z jakichkolwiek pozytywnych pobudek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do-kła-dnie!!! Nic więcej nie jestem w stanie napisać :)

      Usuń
  5. Ja się trzymam prostej zasady - czytam tylko to, co lubię. Dość mam nerwów w realnym życiu, żeby sobie jeszcze wirtualnie dowalać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurde, chyba jeszcze tego nie pisałam - lubię Cię, bo dobrze gadasz:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze prawisz!:)
    Ja tam nie wiem jaki mam blog, bo czy ciąża to już parenting?:O A do tego piszę o tematach z dupy i od czapy czasami, więc mnie te podziały ani ziębią ani grzeją na ten moment;D
    Popieram natomiast ideę pisania o blogach fajnych/ciekawych/dobrych. Niezależnie od tego do jakiej kategorii tematycznej się zaliczają;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciąża to pre-parenting, więc łapiesz się jak najbardziej. Te Twoje tematy "z dupy i od czapy" są baaardzo dobre. A podziały dokładnie można sobie wsadzić głęboko między pośladki.
      Ten trend też mi się podoba. Ale chwilowo koncepcja padła, bo najpierw trzeba być w miarę na bieżąco by się potem wymądrzać ;)

      Usuń
    2. O rany, aż spąsowiałam, dzięki:) :*
      A co do bycia na bieżąco to u mnie też z tym ciężkawo ostatnio;)

      Usuń