W taki dzień jak dziś najchętniej rzuciłabym wszystkimi zasadami w cholerę.
W taki dzień jak dziś pozwoliłabym:
- oglądać bajki dłuzej niż te 10 minut do inhalacji i jakby nawet Monster-sronster High się podobało to bym puściła;
- rozebrać Ojcowego smartfona na czynniki pierwsze po uprzednim nim rzuceniu efektownie o ścianę;
- jeść non stop mieszając surowe śliwki z kanapką z drobiową;
- siurać w pieluchę, lizać okna i smakować wyjściowe buty;
- wchodzić na stół, pluć na mnie z góry do dołu, pogmerać w piekarniku, bawić się osełką.
Wszystko po to by, zyskać 15 minut na ekspresową drzemkę.
Wszystko po to by, zyskać 15 minut na ekspresową drzemkę.
Lecz nie pozwoliła. Walczyłam ze sobą twardo. Choć z konsekwencją jako taką po drodze zazwyczaj nie mam, to w sprawach dzieciowych znają mnie jako zatwardziałą, więc głupio by było tak samej sobie strzelić w kolano, co nie?
I, o paradoksie, z kompletnego braku pomysłu uatrakcyjnienia wspólnego czasu postanowiłam upiec placka ze śliwkami. Bo chodził za mną + miałam nadzieję, że zabawy z mąką zajmą dziecię. Się udało. I placek i zajęcie czasu, choć nadspodziewanie szybko się ze wszystkim niestety uporałyśmy.
Niech mi tam nikt nigdy nie gada głupot, że opieka nad dzieckiem to nie praca tylko to przysłowiowe "siedzenie". Dzisiejsze 4 godziny sam na sam z dzieciem wymęczyły mnie, w końcu matkę nie od miesiąca, bardziej niż 8 godzin w pracy ze studenciakami.
Wychodzę z wprawy niestety.
Z tym plackiem, to kobietą pracującą poleciało ;)
OdpowiedzUsuńPewnie, ze pracująca skoro wcześniej 6 godzin w robocie ;)
Usuńdziś miałam taki sam dzień... no dobra, niczego nie upiekłam ;)
OdpowiedzUsuńTo jak można się tak lenić, pytam się????
UsuńOk, żartowałam, poprzedni placek upiekłam jakieś pól roku temu ;)
A ja zrobiłam Panna Cottę dla siebie i męża ;) Z torebki ;)
OdpowiedzUsuńTaka ze mnie kucharzyna ze na google'ach musiałam sprawdzić, ale wygląda na pyszną. I gdzie takie torebki, bo i ja chcę!
UsuńPocieszam Cie, ze ja dziś 9 godzin z dzieciem w domu. Do tego marudny , że hej.
OdpowiedzUsuńWspółczuję, i w takich momentach cieszę się, ze do pracy chodzę ;) Przepraszam ;)
UsuńJa wczoraj po 6h z dwójką dzieci koleżanek padłam na pysk. I nadal na nim leżę.
OdpowiedzUsuńA nie zapomniałaś o trzeciej w brzuchu? Też się liczy ;)
UsuńZgadzam się, że czasem w pracy się odpoczywa ;)
OdpowiedzUsuńI weź tu miej pracę w domu :P
Pojęcie pracy w domu z dzieciem do 3 roku życia dla mnie czymś abstrakcyjnym. próbowałam, nie da się. Kończyło się na nocnych dożynkach.
UsuńTeraz przynajmniej mam speeda w robocie, coby wieczorem oddać się blogosferze raczej niż sprawdzaniu wypocin studenciaków ;)
Zmęczenie materiału, niestety miewam tak ostatnio coraz częściej..
OdpowiedzUsuńOby tylko chwilowe. U mnie raczej fizyczne rozdarcie, mam nadzieję odrobinę nitki odespania wystarczy.
UsuńA Ty trzymaj się co? Odpocznij jakoś.