9.11.13

Pamiętacie jak pisałam, że pierwszą wypłatę trzeba przehulać? To dzisiaj etap pierwszy wprowadzony w czyn. Shoppingowanie weekendowe zwłaszcza w towarzystwie osób mocno nieletnich nie jest moim hobby, o czym kiedyś już było - tu. Ale jak się nie ma co się lubi to się lubi zakupy w tłumie.
Ja nie wiem czy odwiedzenie dwóch sklepów można nazwać shoppingiem, ale wydana kwota już bardziej tłumaczy.

I dwie rzeczy dzisiaj chciałam wyznać.

Po pierwsze:
Uwielbiam jeden z hipersklepów.
Za czapkę jesienną w koszcie śmiesznym, której Lulka przez cały dzień z głowy zdjąć nie chciała.
Za kolorowanki z naklejkami w cenie 4 zł.
Za kurtkę zimową za 23 złote!!!
Za pajace, śpiochy i bodziaki w rozmiarze 86-92 w cenie 15 zł i mniej.
I nie, nie jest to wpis sponsorowany. A świadczy o tym fakt, że i tak nie cierpię ich wózków, których absolutnie nie potrafię obsługiwać i zjeżdżają mi na wszystkie strony. Gdybym jeszcze miałą buty z przyssawkami to byłoby łatwiej.

Po drugie:
Byliście kiedyś w szmateksie, gdzie w większości rzeczy nie znajdowały się na wieszakach, na półkach tylko były wywalone w ogromnej kupie na środku. Ba! nawet w kilku kupach? Gdzie klienci wskakują na te wzgórza i łowią, łowią, łowią? A by dostać się między wieszaki trzeba przejść po butach wysypanych na ścieżce. Dla mnie to rzecz nieznana. Bo walki o worki to standard, co nie? Z dzieckiem strach przyjść, bo zaraz zanurkuje, kupa zaleje i tyle go widziałeś.
 
I żeby nie było żem gołosłowna - dowód obok.
Takie rzeczy tylko w Krakowie?

20 komentarzy:

  1. Ha ha toć ten szmateks wygląda jak po wybuchu gazu!!! Aaaa

    OdpowiedzUsuń
  2. W zeszłym roku w pażdzierniku skakałam po tej hałdzie z ogromnym 8miesiecznym brzuchem haha to ten wielki dwupoziomowy lump przy al 29 listopada, tak? (Nie pamietam nazwy, coś na a)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie ten sam. I już nie dwu- a trzypoziomowy - szaleństwo! I też widziałam kobitę z bęcem ogromnym, chyba już na wylocie jak zastanawiała się czy wkroczyć na kupę czy nie ;)

      Usuń
  3. ooo matko mnie to by raczej odstraszyło niż zachęciło do zakupów:D tymbardziej, że w szmatkach grzebię na codzień:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas odstraszyło ;) I wyszliśmy tylko z ogrodniczkami zgarniętymi z najbardziej uporządkowanej części.

      Usuń
  4. Nowatorski ten bezwieszakowy pomysł jak na moje standardy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to nie ogarniam. Chyba zbyt nowoczesna nie jestem ;)

      Usuń
  5. qurcze, sama nie wiem czy chciałabym mieć ciuchy po których ludzie depczą. Choć poszłabym na pewno tym bardziej , ze nie byłam w szmateksie z braku czasu, możliwości itd juz ze dwa lata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak wiadomo, że po zakupie wyprać trzeba, ale to już jakoś zakrawa mi na jakiś niski poziom kultury w ogóle. Choć czego wymagać po szmateksach?

      Usuń
  6. Ja jednak wolę wieszaki :D Ubrania są wtedy posortowane kategoriami a tak to się szuka wszystkiego wszędzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Tam nawet wieszaki nie gwarantują sortowania kategoriami ;)

      Usuń
  7. Oooo byłam w takim ale jakos nie potrafię tego ogarnac i unikam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam raz. Na kolejny chyba nerwów brak. Już wolę mniejsze, gdzie jakoś spokojniej zakupów można dokonać, a nie w takim szale.

      Usuń
  8. O matko, a myślałam, że moje sobotnie łowy w SH to hardcore...

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojoj, ja w takiej kupie ciuchów raczej bym się nie odnalazła;) Wolę szmateksy z wieszakami jednak:)

    Podsunęłaś mi świetny pomysł z tym hipersklepem! Mam jeden prawie w sąsiedztwie - muszę się do niego wybrać koniecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idź, idź, tylko najlepiej z gotówką i bez karty, i z tragarzem koniecznie, bo jak zaczniesz nabierać tych dzieciowych rzeczy.... ;)

      Usuń
  10. Ha! A ja z zupełnie innej części Polski a byłam w tym lumpeksie. No ile razy można Wawel zwiedzać i sprawdzać czy na Brackiej pada deszcz? Byłam, widziałam, skakałam i uznałam, że to nie dla mnie. Stwierdziłam, że to się nie godzi, gdy spod stopy wyciągnęłam bluzkę Dolce&Gabbana. No jak tak można? Po Dolce chodzić?

    OdpowiedzUsuń