14.12.13




Teczka Małego Ucznia dla trzylatków. Żłobek pod nazwą Akademii. Angielski i matematyka od pierwszego roku. Najbardziej chodliwe są książki/kolorowanki/płyty opatrzone przymiotnikiem: edukacyjne. Co z tego, że to zwykła kartka z narysowanym bałwanem - to przecież edukacja, lepszy start, pod tym hasłem można wszystko sprzedać. A rodzice się łapią, bo chcą dla dziecka jak najlepiej. Ba, ciężko nawet znaleźć jakąkolwiek zabawkę, która w opisie nie pełniłaby funkcji edukacyjnej.


Czy myśmy aby nie powariowali? Gdzieś kiedyś znalazłam wypowiedź że dwa latka to najlepszy czas na rozpoczęcie edukacji. Jakiej edukacji? Dziecko ma się bawić, bawić i doprawić kolejną zabawą. Powoli przyswajać nowe umiejętności. To, że przy okazji czegoś się nauczy to świetnie, ale planowanie, że w danym tygodniu dziecko (dwu-, trzylatek) powinno przyswoić kilka konkretnych treści/umiejętności, a jak nie daje rady próbujemy od początku - czy to już nie jest przesada?

Od nauki pisania czy liczenia jest szkoła. Czyli etap 6-7 latków. Tak jest skonstruowany program, proszę sobie sprawdzić. Jeżeli dziecko wcześniej wykazuje chęci, bo np. rodzeństwo jest już uczniem, to zabronić nie zabronisz - sama byłam takim przypadkiem. Ale uczenie pisania trzylatków, bo taka jest fantazja rodziców, to chyba nie tędy droga. Mało złego, gdy umiejętności  szkraba są niewystarczające i rodzic akceptuje, więc luzuje. Lecz gdy włącza się chora ambicja ze strony starszyzny to już robi się niebezpiecznie.

Rywalizacja od najmłodszego: ten najpiękniej narysował kwiatka, a ta najwięcej słów wymawia. Nawet gdy nam się wydaje, że dziecko nie kuma, to jednak kuma: w życiu chodzi o to, by być najlepszym; bycie średniakiem to bycie przegranym.

Mierzi mnie to, inaczej tego nazwać nie mogę. Cierpnę, gdy słyszę przechwałki, czego to dzieci się nie uczą!!! w prywatnych żłobkach/przedszkolach. Szkolna edukacja trwa i tak wystarczająco długo. Po co ją jeszcze przedwcześnie i jednak trochę sztucznie zaczynać. Gdzie w tym wszystkim beztroska, która powinna być charakterystyczna dla wieku dziecięcego? I ostatnie pytanie na koniec - czym tak naprawdę ten lepszy start się objawia?

Czy ktoś mądrzejszy ode mnie jest mi w stanie to wytłumaczyć?

Źródło zdjęcia: education-portal.com 

17 komentarzy:

  1. Ja tam tłumaczyć nie mogę bo też tego nie rozumiem. Jestem tego zdania co Ty - dziecko powinno mieć czas na bycie dzieckiem, bo takie jest jego święte prawo:)
    Na edukację w pełnym tego słowa znaczeniu będzie miało jeszcze czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Jakoś nie potrafię sobie tego wytłumaczyć "dobrem dziecka". Co jest tak nadzwyczajnie korzystnego w tym, ze dwulatka coś tam duka (a raczej wyuczyła się na pamięć) po angielsku skoro mieszka z rodzicami w Polsce i w domu mówi się po polsku? Po co to?

      Usuń
  2. Faktycznie, przerośnięta ambicja rodziców i zmuszanie dziecka to najgorsze co je może spotkać. Ciągłe wymagania i wyścig szczurów od najmłodszych lat. Ale nie zapominajmy o tym, że to nie dzieci chcą beztroski, ale rodzice tego chcą dla nich. To dorośli myślą o dzieciństwie w kategorii "zero obowiązków - super!", podczas gdy dzieci chcą te obowiązki mieć, chcą się uczyć, rozwijać, poznawać. Dzieci chcą być dorosłymi, a dorośli dziećmi, dlatego tak trudno się czasem ustosunkować i zrozumieć nawzajem :)
    Myślę, że trzeba przede wszystkim słuchać dziecka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie się zgadzam, tylko, że dla mnie beztroska nie oznacza braku obowiązków, czy pozbawianiu możliwości poznawania świata tylko raczej na robieniu tego we własnym tempie, w wymyślonej przez siebie kolejności, według swoich zasad. Bez spinania się i zastanawiania się czy spełniło dzisiaj wymagania rodzica.

      Mam takie wyobrażenie, by dziecko było w jak najmniejszym stopniu ograniczane w swej kreatywności, działaniu, poznawaniu. Granice są konieczne, to jasne bez dwóch zdań, ale jeszcze przed dzieckiem sporo czasu edukacji jako takiej, więc może nie ma co wciskać go w jej ramy wcześniej niż przewiduje to system.

      Usuń
  3. Wytłumaczenia nie znajduję... My lubimy się uczyć przez zabawę, bez zmuszania, nic na siłę, bo na prawdziwą naukę przyjdzie jeszcze czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że tak. I to nawet lepszy jest sposób niż wmuszanie na siłę ;)

      Usuń
  4. Dziecko tego co trzeba uczy się samo, a jak przyjdzie na to czas z pomocą przychodzi szkoła, po co za wcześnie coś na siłę wprowadzać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, ja sensu nie widzę, ale jeśli dziecko ma ochotę samo z siebie to niech się uczy.

      Usuń
  5. Caasem mi się wydaje, że w tej gonitwie zapominamy o tym, że "życie przecież po to jest, żeby pożyć" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to my dorośli mamy z tym największy problem. Uwielbiam patrzeć, jak dziecko przez parę minut rokminia jak otwiera i zamyka się pudełko. I nie chodzi tu o spokój, ale takie zaangażowanie, chęć poznania.

      Usuń
  6. Rodzice przenoszą swoją chorą ambicję i wyścig szczurów z pracy na dzieci. Szkoda - dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  7. A wytłumaczcie mi co zrobić w takim razie z dzieckiem, które w wieku niespełna 3 lat mówi, że chce sie nauczyć czytać? :)
    Nie mam niespełnionych ambicji, nigdy nie podejrzewałam, że moje dziecko w wieku 3 lat zacznie czytać proste słowa.
    Nie podejrzewałam też, że będzie liczył w wieku 4 lat do 30 i sobie dodawałam i odejmował.
    Nie sądziłam też, że będę miała dziecko, które rozwiązuje zadania na poziomie 7latka, interesuje się atlasami, zwierzętami i globusem i potrafi bardzo sprawnie po globusie się poruszać.

    To nie są moje ambicje.

    Trochę dla mnie jest tylko bolesne jak ktoś mi wmawia, że robię dziecku wodę z mózgu, że mam przerosnięte ego, a moje dziecko pyta dlaczego ktoś uważa, że on nie może jeszcze czytać? On chce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko Prezesa, ale ja napisałam przecież (i dziewczynom chyba też o to chodziło), że jeżeli dziecko wykazuje samo z siebie chęci to w porządku - przecież zabraniać nie będziesz ;). Super, ze Jaśko sam chciał czytać, sam (no ok, z pewną Waszą pomocą) się nauczył liczyć. Ja sama nauczyłam się czytać mając 5 lat. Masz fajnego zdolnego chłopaka i z tego co rozumiem wyszło to od niego, a nie od Twojego przymusu, prawda?

      Mi chodziło o sytuacje, gdy są matki/ojcowie, którzy zakładają (jak w przykładzie): skończyło dwa lata - czas zabrać się za naukę. I na siłę wpychają zbyt wcześnie dziecko w presję edukacji. Tego rozumowania nie pojmuję, obejmę to przerośniętą ambicją i to chciałam podkreślić, bo moim celem nie było wmawianie niczego tylko raczej zadziwienie ;)

      Usuń
    2. Jestem zwolenniczką wczesnej edukacji o czym pisałam na blogu. ;) Teraz mi się nie chce tematu szukać.
      Pisałam o tym, że takie małe dziecko jest chłonne jak gąbeczka, ale wszystko musi się odbywać w formie zabawy.

      Jaś ma w przedszkolu co dziennie angielski.
      Nie ma dla mnie nic piękniejszego niż tekst:
      - Mamo, mamo! Wiesz jak jest gwiazdor po angielsku?
      - Niee - kłamię
      - Santa Claus!
      - Super. A wiesz jak jest choinka?
      - Christmas tree!

      ;)

      Usuń
    3. http://www.matkaprezesa.pl/2013/09/wczesna-edukacja.html

      Mam. :)

      Usuń
    4. Pamiętam nawet jak go czytałam. I sama podsuwam mojej różne zabawy, przede wszystkim, by próbowała nowych rzeczy.
      Tylko nie do końca mnie przekonuje takie wciskanie, że zacznij, zacznij jak najwcześniej z podtekstem - jak zaczniejpóźniej to Twoje dziecko ma przechlapane - a tak to niestety ostatnio wygląda (oczywiście nie odnoszę się personalnie do Ciebie tylko ogólnie do sytuacji na rynku wydawniczo-zabawkowo-edukacyjno-rodziecielskim;)

      Usuń