Dzień jak co dzień. Słodka rutyna. Pobudka o szóstej. Śniadanie - nic wykwintnego, w końcu wieczny niedoczas. Wyjazd do żłobka i pracy. "Miłego dnia, kochanie. Baw się dobrze!". Tysiąc spraw, bieganina, a tobie i tak wydaje się, że stos spraw do zrobienia nie maleje. Powrót, odebranie dziecka. Spacer do samochodu.
I nagle zauważasz, że obok ciebie po krawężniku idzie dziewczynka, trzyma cię za rękę, mówi "Mamuś, chodź!", a ty się zastanawiasz, kiedy ona tak wyrosła. Jeszcze rano była małym dzieckiem, które nie potrafi założyć butków, domaga się obecności przy każdej czynności i nie chce sama zasypiać. A po ośmiu godzinach odbierasz dziewczynkę, która wzrostem sięga ci prawie do biodra, potrafi podać imiona starszakowych kolegów, zatrzymuje się przed ulicą i z zapałem rozgląda na lewo i prawo. Wracamy ze spaceru, sama ściąga buty, biegnie do swojego pokoju - "biura" - i znika tam na dobre 15 minut. Wchodzisz i widzisz, że spokojnie rysuje. Czy ktoś podmienił mi dziecko? Czemu nagle wygląda inaczej? I to nawet nie przez kucyki, które związała jej ulubiona ciocia.
Jedziesz więc w korku, ale tak naprawdę myślisz. W końcu zdajesz sobie sprawę, że przez te osiem godzin nic się nie zmieniło. To jest ciągle twoja córa, tak jak była jeszcze rano. Tylko dzisiaj było tym jednym z niewielu dni, gdy mimo woli, mimochodem, niewymuszenie w twej głowie dopełnił się cykl rejestracji zmian. Kolejny etap? Być może. Lecz do dorosłości mamy jeszcze czas - buntownik nieopanowany znów usypia na twych nogach, a dźwiękowa "Calineczka" bez rodzica nie brzmi tak ciekawie.
Aż mi się rozgrzało moje skamieniałe serce:) Ja z jednej strony staram się doceniać te momenty które mam teraz, ale nie mogę doczekać się jak Zo będzie właśnie taka kumata już... tylko ten bunt dwulatka trochę psuje sielską perspektywę:D
OdpowiedzUsuńDoceniaj, doceniaj. Ty masz inne atrakcje, ja mam inne. A i kumactwo Lulki ma też gorsze strony, bo pyskata się zrobiła bezlitośnie ;)
Usuń:*
OdpowiedzUsuńWczoraj dopadły mnie podobne przemyślenia z kategorii "kiedy ona tak wyrosła".
OdpowiedzUsuńOd urodzenia synka czas tak przyspieszył, że faktycznie obawiam się, że pewnego dnia obudzę przedszkolaka, a wieczorem do domu wróci maturzysta :P
OdpowiedzUsuńZapewne tak będzie ;)
UsuńCzas tak szybko ucieka, a my pędzimy wciąż przed siebie.
OdpowiedzUsuńWarto się zatrzymać. Nie tylko czasem....
Zdecydowanie tak. Tylko teraz, gdy tyle na głowie coraz trudniej niestety.
Usuń