Dziecko jak dziecko. W różnych okresach życia znajduje sobie hobby wszelakie. W pierwszych miesiącach jest to spanie, jedzenie oraz kupkowanie połączone z symultanicznym i nad wyraz ekspresywnym wyrażaniem potrzeb znanych i nieznanych. W każdych innych króluje demolka, dezintegracja, destrukturyzacja każdego napotkanego przedmiotu, które zawsze można podpiąć pod pojęcie zrównoważonego rozwoju.
Nasze dziecię, jak każdy prawidłowo rozwijający się prawie-trzylatek (bo jak się ma 2 latka i osiem miesięcy to jest się już prawie-trzylatkiem, c'nie?), może nie zna teoretycznych podstaw tych językołamaczowych pojęć na de - ale w praktyce stosuje je zaskakująco trafnie. Ale! Jedna mała iskierka w oddali się tli. Dziecię wchodzi bowiem powoli w buty matczyne i momentami prawie przewyższa mnie zdolnościami ogólnodomowymi, a chęciami w ich czynieniu to już na pewno.
Zwyczajne weekendowe przedpołudnie. Wychodzę na chwilę z pokoju, wracam - stoi z tatką i razem doprawiają zupę: tu listek, tam zielsko, kminku szczypta i papryka, mieszu, mieszu, "Mama, ja doprawiam!". Wszystko chlup ląduje w zupie przy szerokim rechocie dzieciowym. Dzień inny. Cisza przedłużona, matka się niby cieszy, ale idzie sprawdzić. Dzieć w tym czasie uskutecznia slalom między nogami, podwędza matce ściereczkę, sprintem do łazienki, moczy w umywalce (łącznie z połową siebie) i biegnie, biegnie do każdej powierzchni płaskiej, którą ochoczo zalewa, wyciera, zalewa, wyciera, aż do napuchnięcia paneli. "Mamo, umyłam podłogi!". Największą atrakcją, by dziecia zająć to: mycie luster (psik!, psik!), nastawianie, wieszanie oraz zdejmowanie prania (najchętniej tego mokrego), zamiatanie prawdziwych i wyimaginowanych śmieci - czyli wszystkie czynności, które dla większości populacji babskiej są tylko nużącym elementem codziennej rutyny (za wyjątkiem oczywiście akolitek PPD).
Tylko, tylko! czemu jak poprosić o poukładanie rozpirzonych książek, zebranie kredek, rozsypanych klocków tudzież jeszcze bardziej bólo-i kontuzjogennych "cyferek" to opcja Perfekcyjnej Małej Pani Domu nagle przełącza się w stan uśpienia? Dlaczego własnoręcznie rozlane mleko nie chce się własnoręcznie pościerać? Dlaczego selektywna percepcja uaktywnia się w tak młodych jeszcze organizmach? Ot, kolejna nierozwiązana tajemnica ewolucji!
Dlaczego, dlaczego... wiadomo przecie, że co innego robić to co dorośli, a co innego to co dorośli każą :D przynajmniej tak mi się wydaje:)
OdpowiedzUsuńTyle, że w takim wieku już takie wnioski? Za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie.
UsuńJa tez nie wiem czemu jak sie prosi to nie sprzątnie. A jak się nie prosi to umyje wszystko z sobą na czele;)
OdpowiedzUsuńI nawet nasze ścisłe umysły nie są w stanie tego ogarnąć ;)
Usuńdziwne te dzieci;p
Usuń