Miałam ci ja w planach poważniaka o strachach i lękach matki debiutującej powtórnie. I pojawi się on, ale nie dzisiaj. Potrzebuję do tego więcej czasu i spokoju, a tego mi brakuje.
Okazało się bowiem, że pierwszy tydzień matki przedporodowego odpoczynku z relaksem wiele wspólnego mieć nie będzie. Kiełkujące zapalenie oskrzeli pierworodnej skutecznie zapobiega nudzie, zgnuśnieniu i rozleniwieniu. I jak pisałam już na fb: Co tam kosmos, co tam Himalaje. Szczytem ludzkich możliwości jest nakłonić chyrlającą prawie-trzylatkę, by nie biegała. I nie, nie udało mi się tego dokonać. Dodatkowym utrudnieniem jest bowiem pewna niechęć przed przywiązaniem wspomnianej do kaloryfera (proponowane onegdaj przez siostrę matki ;) tudzież zastosowaniem końskiej dawki melisy (proponowane przez chłopa swego osobistego). Ta ostatnia propozycja pojawia się notoryczne również porą wieczorową, albowiem panna wymyśliła sobie, że zasypianie przed 21.42 jest oznaką frajerstwa. A usypiać też nie może każdy - tę zdolność tajemną posiada tylko i wyłącznie matka. I kij z tym, że wspomniana godzina jest jednocześnie pobudką dla dziecięcia nienarodzonego traktującego wnętrze matki jako poligon doświadczalny, wiec wije się matka, by umknąć kopniakom jednocześnie nie budząc przytulonej Lulki. Już się boję, co będzie jak ten dzieciór z łona wyjdzie. A propos: szykuje się powtórka z rozrywki. Dziecię na razie nieduże - 2626g, to może szybciej da się wypchnąć, ale zgodnie z dzisiejszym usg dyrdać z bęcem będę się co najmniej do Trzech Króli. Cieszyć się czy płakać? Choć przyznać trzeba, że Lulencja mocno i sumiennie się stara, by szybciej powitać rodzeństwo na świecie. Mówi się również, że to ciężarne mają jakieś fanaberie smakowe. A figa z makiem! Tylko trzylatka może zjeść: siedem żelków, trzy plasterki kiełbasy wiejskiej, trzy paluchy włoskie, a na koniec zażyczyć sobie serek-deserek o smaku truskawkowym. W tej właśnie kolejności. A na koniec parę perełek Lulkowych z ostatnich tygodni, bo sypie nimi w ilościach hurtowych:
Jedziemy samochodem.
"Mamo, puściłam bączurka".
"Co się mówi, kotuś"
"Dziękuję za pysznego bączurka!" (błagam niebiosa, by nie powtórzyła tego wyczynu w autobusie).
Marud, marud, marud wieczorny. Wlecze się dziecię do łazienki.
"Co się dzieje Lulkuś?"
"Bo ja już nie chcę chodzić." (ledwo się toto nauczyło, a już się nie chce. Strach pomyśleć, co będzie potem).
"Lulkuś, jakiej piosenki nauczyłaś się dzisiaj w kościólku?"
"Siabada, siabada, siabada...."
Domofon. Lulka z Tatuśkiem wraca. "Mama, wyjdź na balkon" (z balkonu widać, kto stoi przy domofonie). Wychodzę. Widzi, macha, mówi : "Mama, idź do domu, bo wieje wiatr". Say what?
Siedzi toto pod stołem, rajdoli do siebie. "Znowu wymyśliłaś mycie naczyń". Jak mogłam, no jak?!
Uwielbiam jak dziecko ma swoje zdanie:) Moja młodsza siostrzenica (obecnie ma 5 latek) czasem swoimi "wyczynkami" przypomina mi Kevina...baaa on by przy niej wymiękł:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że mieszkam na drugim końcu Polski i widzimy się raz w roku bo przegapiam jak te nasze pociechy rosną i można nauczyć się od nich czegoś mądrego:)
Pięciolatki to już w ogóle mają chyba pomysły z kosmosu. Chyba czas się zacząć bać ;)
Usuńaha....pokażmy im jeszcze, że się boimy to będzie się działo:)
OdpowiedzUsuńNiedoczekanie ich ;)
UsuńU nas sytuacja niemal identyczna z tą różnicą, że choróbsko sobie poszło, na nasze nieszczęście z drzemkami, ale na szczęście przyszło zasypianie po 20 i to bez mojej obecności. Wcześniej sterczałam na zydelku przy łóżeczku, a dziecię wewnętrzne kopało niemiłosiernie więc, jak Fi w końcu zasypiał, ja wymagałam rehabilitacji.
OdpowiedzUsuńNo i mój lekarz też by mnie najchętniej widział na porodówce koło 7 stycznia, bo z tym terminem pośrodku świąt jestem mu straszną zadrą i przeszkodą.
To Fifi już nic w ciągu dnia nie śpi? O matko, współczuję.
UsuńU nas teraz tak jest, że dzieć domaga się większej mojej obecności, czyżby czuło że niedługo będzie mnie mniej?
Aśmy sobie wybrały rodzenie ;)
Aż tak źle, to jeszcze nie jest, ale zdarzają się coraz częściej dni bez drzemek. Zapowiedziałam już, że jak Fifi zrezygnuje całkiem ze spania w dzień, to ja zacznę się na poważnie zastanawiać nad żłobkiem;)
UsuńO tak, w żłobku wrócą go na dobre tory ;)
UsuńMala nie da sobie w kasze dmuchać;)
OdpowiedzUsuńMala gadulka będzie;)
O zobaczysz jaki ten mój krzyż ciezki;)
Jeśli będzie jak twoja to zrobimy podmiankę - podrzucimy je obie któremuś z naszych tatuśków, a same będziem odpoczywać po wsze czasy ;)
Usuńpiękna wizja:) piękna:)
Usuń