Nadejszła wżdy chwila wiekopomna. Sobota. Dzień grudnia dwudziesty. Dzień, gdy matka stwierdziła, że nie ma co dalej odraczać, tylko myśli realizować w sposób materialny czyli odpalić misję "Święta 2014". Nie oszukujmy się - głównym celem tych świąt jest "jeszcze nie rodzić!" czyli móc bez skrupułów nawpierniczać się makowca, bigosu i innych specjałów, niekoniecznie służących matce już karmiącej. By zapobiec wywołania wilka z lasu tudzież dziecia z bęca matka posuwa się nawet do przemyślnego profilaktycznego nieprzygotowania tradycyjnego ekstra nakrycia stołu. Tfu, tfu! Jeśli zdziwicie się, że brak u mnie przeżyć duchowych - z góry uprzedzam - taka karma, a całą religijność i chrześcijański przekaz zostawiam w gestii małżonkowej. A jako, że wszędzie wkoło wszyscy się dzielą progresem przedświątecznym, matka jak ta owca ślepo podążająca za stadem kroczyć również tą drogą zamierzyć wymyśliła.
Dzień dzisiejszy można nazwać dniem decyzyjno-rozdzielnikowo-zaopatrzeniowym. Od poranka, a tak naprawdę od wczorajszego wieczora trwały bowiem burzliwe dyskusje dotyczące: a) menu świątecznego; b) harmonogramu porządkowego; c) planowania ogólnego.
Menu wigilijno-świąteczne ustalone. Dwanaście dań się pojawi, a jakże, w wersji okrojonej, bo kto powiedział, że uszka do barszczu nie mogą być liczone jako osobna potrawa? Od razu dzielę się emocją, że ach cudownie jest mieć babcię, która komercyjnie takie cuda manufakturuje i jeszcze poprzez kierowcę z dostawą do domu wysyła. Tyle dobrego, resztę trzeba już samemu. Ojcu zostało zapowiedziane, by nie robił bigosu typowo jak dla pułku wojska tylko w ilości trzy razy skromniejszej. I w związku z tym, że ten bigos, a także zakwas na barszcz należy robić już jutro wybrali się Debiutujący na zakupy już dzisiaj. Wielka lista zabrana, dzieciu atrakcja w postaci grającego wózka na zakupy zapewniona i ze słowami: "Zróbmy to szybko!" zaopatrzenie wstępne poczynione. Jedyny zgrzyt - pierniczków w tym roku nie będzie. Rychło w czas się matka ogarnęła, że mogłaby dziecia zająć na chwil parę wykrawaniem ciastek korzennych, ale w największym sklepie w okolicy foremek nie mieli, więc sorry Lulka, zostanie ci tylko twe ukochane okien wielkie mycie.
A propos sprzątania. Jako, że bęc wielki a chłop narzeka, że zgnuśnieje przez święta zaproponowałam dla niego atrakcję nie lada. Żeby się rozruszał chętnie mu oddam prace porządkowe, a niech się wykaże. I nawet litościwe zgodzę się na okien mycie nie dzisiaj, a w któryś dzień świąteczny. Chwilowo więc czekam na jego aktywność, choć słyszę raczej działanie chrapiąco-klikające.
A co z planowaniem ogólnym? Punkty ogólne spisane, wyobrażenie jest, ale znów typowo zapewne pójdziemy na żywioł. Tyle dobrego, że nie wie matka jakim cudem czy innym sposobem prezentowo się ogarnęli w miarę szybko, w miarę sprawnie, w miarę pewnie. Najmniejszym problemem okazał się skład osobowy uczestników, który z racji ogromnego bęca piszącej te słowa będzie wąski i ograniczony do trójcy Debiutujących oraz Matki matki, a wizyty zewnętrzne ograniczone do minimalnego zera.
Dzień pierwszy zakończy się pewnie typowym sprzątaniem, garów myciem, praniem i pseudoodpoczywaniem, które ze świętami nic wiele do czynienia nie mają. Za to jutro etap kolejny. Dzień zakwasu i bigosu. Dzień odbioru paczek. A jak mnie nerwica tłuc będzie to może jednak poszukam tych felernych foremek lub zwyczajnie koślawce z noża powycinamy.
Haaa dobre:) koń by się uśmiał;)) Moim głównym celem też jest.... w końcu nawpierniczać się do syta, przytyć i nacieszyć się tym....kilogramem chociażby przez tydzień:)) 12 potraw nie było i nie będzie bo rodzinka nie wszystko lubi ...Jem za czterech ale jak się człowiek nalata jak ten wariat, narobi i nasłucha, że nic nie robi bo co to za robota to cię djabli biorą i ....i jak tu przytyć?:)
OdpowiedzUsuńJa myślę, że wprowadzenie obowiązkowych trzech potraw z czekolady do tradycji wigilijnej sprawę by poprawiło ;) Najgorzej z tym nasłuchaniem się, rozumiem i tym bardziej polecam nutellę ;)
UsuńJa mam tyle szczęścia, że na Wigilię udajemy się do babci mojej także 12 potraw mi odpada. Myślę teraz, jak nam strawę na święta zapewnić i nie przesadzić, bo ja zaraz po świętach mam się stawić w szpitalu więc i tak nie skorzystam. Na razie mam śledzie i robi się druga partia pierniczków, bo tamte jakoś zaginęły. Do tego pewnie dojdzie jakiś karpik, sałatka i bigosu troszkę, no i może jakaś zupizna. Ach, i ciasto jakieś, gdyby jednak ktoś z rodziny poczuł chęć odwiedzenia nas w któryś ze świątecznych dni.
OdpowiedzUsuńOoo,a czemu masz się już stawić. Mi się coś zdawało, że ty masz termin po mnie, a moze się pomyliłam? :/ No tak, ty nie skorzystasz, ale chłopaki już tak ;)
Usuńkobito, ja czuje w kosci ze dziecie na świat przyjzie 1 stycznia o 00:01;)
OdpowiedzUsuńNajedz się i napij i uracz:)
A sprzątanie...mój miał wczoraj sprzątać i przez 4 godziny sprzątnął...tylko kuchnię:/
A ja się na wieczór ze swoim poprztykałam, ech zresztą pisałam na fb ;) Myślisz, że taki będzie mój wystrzałowy sylwester? ;)
UsuńOhhh - a ja na Wigilię napiję się barszczu... I tyle :/ Zazdroszczę Ci :) Swoją drogą - ja nie wiem, kto uważa że w święta się odpoczywa... Najeździ się człowiek, nasprząta... Gdzie tu odpoczynek?
OdpowiedzUsuńCoś mam przeczucia, że może jednak nie dotrwam, choć nogi skrzyżuję i dziecia mam w planach nie wypuszczać do pierwszego dnia świąt ;) Ale jakąś rybkę duszoną byś chyba mogła? My na szczęście siedzimy u siebie i sprzątanie ograniczamy do minimum - tyle naszego ;) A odpoczynek? To chyba jak się było młodszą i bezdzietną ;)
Usuń