Pięć godzin - co to jest? Ot, pstryknięcie palcami, mrugnięcie okiem. Dla doświadczonych życiem nic nowego. Dla matki wiecznie debiutującej armagedon totalny. Pierwsze pięć godzin sam na sam z dwoma nieletnimi.
Bilans:
- jedna zasikana podłoga;
- trzy razy przerywane karmienie młodszej w trybie nagłym;
- trzy zmiany ubrań starszej: po sikaniu, po zupie, po farbkach;
- jedna prawie strącona choinka;
- jedna prawie strącona choinka;
- jedna trzygodzinna drzemka młodszej, na początku której przybył już chłop;
- szacowany czas wrzasków obojga - sumarycznie jakoś pięć godzin ;)
Sukces? Podanie starszej obiadu i samemu jego skonsumowanie - nic to, że na zimno.
Aż szkoda pisać, że "jak mogłam narzekać mając jednego dziecióra?", bo do tego dochodzi chyba każda matka potomków sztuk więcej niż jeden. Karmienie naturalne sytuacji nie poprawia, bo znacznie obniża szanse podążenia za starszą planującą: zerwanie tapety, pomazanie ściany czy też rozbijanie mebli przy pomocy jeżdżącej żyrafy. Już wiem, co to oczy naokoło głowy, a względny spokój zapewniony może być li i jedynie poprzez: usadzenie przy zupie (nie polecam zbyt często, bo za kilka tygodni wyjdzie nam grubasek), danie farbek (i rób co chcesz!) tudzież wygnanie na balkon.
Zmęczona więc jestem, a tyle przede mną. Znaleźć sposób na spranie farbek z dziesiątej upaćkanej bluzki. Zdezynfekować podłogę. Wymyślić na jutro obiad. Poszukać mniej lub bardziej skutecznych sposobów zapewnienia żelaznego zdrowia starszej, by zbyt szybko dzisiejsze atrakcje nie uszczęśliwiły mnie ponownie. Tudzież magicznego eliksiru na słuchanie się matki.
PS. Po głębokich namyśle stwierdzam, że krwi napsuł mi głównie jeden gnom. Ten starszy. Ale i tak ją kocham ;)
PS. Po głębokich namyśle stwierdzam, że krwi napsuł mi głównie jeden gnom. Ten starszy. Ale i tak ją kocham ;)
Buhaha, dlatego ja na jednym pozostanę :)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że od ciebie wsparcia nie dostanę ;P
Usuńwspieram Cię telepatycznie :) ot i co:)
OdpowiedzUsuńOt dziękuję ci niezmiernie :*
UsuńOoooo tak. 5 godzin to akurat tyle, żeby zdążyć zwariować ;) I też się nad tym zastanawiam, jak ja przy jednym mogłam narzekać i co ja w ogóle z czasem robiłam?
OdpowiedzUsuńTo jest jakiś paradoks absurdalny. A ciebie jak czytałam czeka jeszcze większe wyzwanie. Trzymam kciuki :)
UsuńU nas odpada uzupienie Filipa, bo ten zwyczajnie nie chce ostatnio jeść zupy;) Ogółem tragicznie nie jest, ale sposób na wyciszenie dziecia starszego na czas spania młodszego mocno by się przydał;)
OdpowiedzUsuńCzytałam właśnie, sposobu dalej szukam ;)
UsuńNiestety mam podobnie:) Dwójka dzieci, dużo pracy, mało czasu dla Siebie no i cisza tylko w nocy... Życzę dużo cierpliwości Tobie, sobie i innym mamom:) Serdecznie pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Ja na razie o ciszy w nocy mogę pomarzyć, ale wszystko przed nami, prawda?Pozdrawiam :)
Usuń