Zdaję sobie sprawę i lojalnie uprzedzam, że w najbliższym czasie będę monotematyczna. Żadne tam afery kupne i niekupne tak mnie nie ruszają jak roztrząsanie: jak się ogarnąć w nowej podwójno-dzieciowej rzeczywistości. Ostatnio było o porodzie, to teraz czas na parę słów jak sobie (nie) radzimy ;)
Jak już pisałam tu i ówdzie chwilowo jesteśmy w pełnym pakiecie w domu, więc na jednego nieletniego przypada jeden człowiek teoretycznie dorosły. Podział ról jest jasny: ojciec oporządza Lulencję, na mojej głowie Anulka. Podział nadzwyczaj korzystny. Tatusiek zmotoryzowany, więc codziennie urządza dzieciu atrakcje w postaci wyjazdów na zakupy, pocztę, badania, krakowski Rynek. Wszystko po to, by przegonić Lulencjowy tyłeczek i spożytkować jej nieograniczoną energię na zewnątrz. Ja z Anulką chwilowo w domu, werandować przy -15 trochę się obawiałam. Jutro/pojutrze wybierzemy się na balkon, by potem móc uskutecznić najkrótsze chociaż spacery tudzież wyprawy do pobliskiej Biedry. Nic tak nie poprawia nastroju jak własnoręcznie kupione bułki.
Jak nam mijają dnie? Można wyróżnić już pewne momenty szczególne, co jest o tyle zadziwiające, że dzieć młodszy ma dni tylko dwanaście. Nocka z dwoma najmarniej pobudkami, dosypianie do 9.00, stand-by Anulkowy I od 9.00 do 15.00-16.00, drzemka popołudniowa do około 19.00, stand-by Anulkowy II do 22.00, sen do pierwszej nocnej pobudki. Nie ma co zazdrościć tego dosypiania, bo po przekroczeniu magicznej godziny rozpoczyna się maraton: jedzenia, przewijania, marudzenia, jedzenia, przewijania, spokojnego leżenia, jedzenia, przewijania, jedzenia, by po południu paść na upragnioną przez matkę i dziecię dłuższą drzemkę. Gdzie te Lulkowe czasy, gdy nakarmiona i przewinięta spała jak pod zegarek po trzy godziny. Mogę zapomnieć o ciepłym obiedzie, ojciec notorycznie wylewa niedopite ciepłe napoje, a czas dla Lulki skurczony do minimum.
Wiele mi głowę zaprząta. Marzy mi się teraz, by pod względem organizacyjnym nie zmieniło się wiele. By burdel w domu nie był większy niż teraz. By obiad nie tylko z mrożonki, a pomidorowa cztery dni z rzędu. By móc wypić tę przepełnioną matczynym symbolizmem kawę. By mieć w szafie czyste ciuchy, móc dokonać codziennych ablucji, a brudne naczynia niech nie kisną w zlewie. Mądrze dysponować wolnym czasem.... ok, w to już nie uwierzę, jakim wolnym czasem?
I rzecz najważniejsza: jak pogodzić opiekę nad Anulką z czasem spędzonym z dzieciną starszą. Gdy pójdzie do żłobka - problem z głowy, z Anulką damy sobie radę, a po Lulki powrocie czas dla niej, głównie dla niej. Ale gdy przyjdą dni zasmarczone to jak karmiąc godzinami upilnować Lulkę, nakarmić sensownie, zhigienizować, zabawić z minimalną pomocą bajeczek w TV?
Matki doświadczone: da się?
Wszyscy wiedzą, że matki, które mają więcej niż jedno dziecko są mistrzyniami w logistyce i aż dziw bierze, że nie wykładają logistyki. Musisz sobie uświadomić i przyswoić, że zarządzasz już dużą "firmą". :) :) :)
OdpowiedzUsuńTaka świadomość dobra sprawa :)
UsuńMoj miesieczny synek i piecioletnia córeczka, az dziw bierze , ze w tym czasie przerobilam już angine u niej i potężny katar u niego. Dwójka dzieci wisząca Ci na ramieniu, każdy w tym czasie chce od ciebie czegoś, wymaga atencji i ty królowa matka z cycem do ściągnięcia pokarmu, kucykiem pony w
OdpowiedzUsuńrawym reku , dzidziusiem w lewym. Da się ale jakie to pracochłonne i przede wszystkim wmawiaj sobie, że wcale nie jest źle i że nie jesteś zmeczona;)))
Jak jeszcze choroby to już prawdziwy armagedon. Chyba rzeczywiście twoje ostatnie słowa będą moją mantrą ;)
Usuńno ja Ci tu kobieto nie pomogę. Ja tylko podziwiam:)
OdpowiedzUsuń:*
UsuńDasz radę przecież, bo jak nie TY to kto?:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo :*
UsuńOooo - nasz tatul też wywozi starszego z domu, coby był spokój. No i żłobek bardzo pomaga.
OdpowiedzUsuńTaka pogoda, ze ja zaczęłam pełna obaw dopiero teraz werandować, ale przy tych śnieżycach nie jestem pewna kiedy spacer pierwszy się odbędzie...
Właśnie miałam się ciebie pytać, czy już zaczęliście spacerować. My jeszcze się wstrzymaliśmy nawet z werandowaniem, bo wieje jakoś nieprzyjemnie, ale też chyba nie ma co odciągać w nieskończoność.
Usuń