Słowo się rzekło. Do czytania wróciłam. Pomyślałam jednocześnie, że dobrym kopem do niezarzucenia tej czynności będzie relacjonowanie na blogu osiągnięć czytelniczych. Z racji bardzo słabej woli i wysokiego poziomu słomianozapaleństwa każda motywacja dobra.
Bilans styczniowy obejmuje pięć pozycji. Oto i one.
Bilans styczniowy obejmuje pięć pozycji. Oto i one.
Dwie pierwsze książki nie są wyborem przypadkowym. Zależało mi na dobrym i relatywnie łatwym rozpoczęciu czytelniczego roku, a nic tak dobrze nie wchodzi jak kryminały. Ogromnym plusem pisarstwa, które praktykuje James Patterson, bo on nim mowa, są króciuteńkie rozdziały nie do przecenienia dla osób dysponujących skromnym czasem wolnym i to jeszcze często przerywanym (vide: matka karmiąca naturalnie). Ta lekkostrawna forma ułatwia pochłanianie i wejście w odpowiedni rytm, choć ostrzegam - mocno wciąga i odłożyć w połowie jest wyczynem nie lada. Staż znajomości z panem Pattersonem i bohaterem serii Alexem Crossem mam już dosyć długi acz mocno chaotyczny, ale "Violets Are Blue" i "London Bridges" skutecznie umilały mi pierwsze dni stycznia, gdy dzień i noc zlewały się w jedną bezkształtną nieprzespaną masę ;) A czytanie w oryginale stanowiło idealne ćwiczenie dla rozlazłego po ciąży mózgu.
Kolejna pozycja podrzucona została przez siostrę, która wie jakim uwielbieniem darzę właśnie kryminały. Tym razem klasyka: Agatha Christie i "The Mysterious Affair at Styles". Pierwsza powieść z Herculesem Poirot i wstyd się przyznać, pierwsza tej autorki, którą przeczytałam. Choć wiem, że Christie to królowa kryminałów, to jednak pozostanie poza moją bajką. Świadomość, że tropy po drodze są mylne i do rozwiązania prowadzą bardzo pokrętnie nie wzbudzała entuzjazmu, a struktura i forma brzmiała mocno staromodnie. Co nie dziwi zresztą skoro za pięć lat ta powieść będzie obchodzić stulecie wydania.
"Wierność w stereo" Nicka Hornby'ego też może być zaliczana do klasyki ale już popkultury. Przy czym nie jestem pewna czy za sprawą samej książki czy raczej jej filmowej adaptacji. "Przeboje i podboje" widziałam wcześniej i może dlatego, przy braku efektu świeżości, sama powieść nie porwała. Historia przecież ta sama, ale napisana z wymuszonym luzem o bohaterze często zwyczajnie męczącym i irytującym przez swoje niezdecydowanie i brak biglu. A jednocześnie tak fajnie zagranym przez Johna Cusacka.
A na koniec zafundowałam sobie cięższy kaliber z polskiego podwórka czyli Joanna Bator "Ciemno, prawie noc". Powrót po latach do rodzinnego miasta w celach zawodowych staje się impulsem do odkrywania swojego dzieciństwa, jego aspektów nieznanych lub wypchniętych ze świadomości. Temat nie nowy, ale biorąc pod uwagę chociażby niebanalne koncepty drugoplanowe (chociażby przewijająca się przez całą powieść niebagatelna rola kociar) interesująco opisany. Może tylko (paradoksalnie!) niepotrzebnie pod koniec podąża tropem sensacyjnym. Nie jestem bieżącą czytelniczką literatury polskiej, poszukuję raczej z doskoku, więc o jakości niech świadczy literacka nagroda Nike z 2013 roku.
I tak wyglądał mój czytelniczy styczeń.
A Wy co przeczytaliście ciekawego? Chętnie podłapię nowe tytuły.
A Wy co przeczytaliście ciekawego? Chętnie podłapię nowe tytuły.
nie znam tylko J. Bator - jeszcze nie miałem czasu. Hornby'ego kiedyś przeczytałem całego i od kilku lat już nie śledzę, co wydaje. kiedyś jednak nadrobię. Poirot lubię bardzo, ulubiona książka do pociągu. Patterson wydaje tule książek z kolei, że nie sądzie aby wiele osób nadążało - kiedyś przeczytałem ze dwie ale później ograniczyłem kryminały do dwóch/trzech autorów.
OdpowiedzUsuńw styczniu jak na razie wypadam słabo, przeczytałem tylko książkę Kominka :)
ps: system komentarzy jest irytujący ;|
Yyyy, a czemu irytujący?
UsuńA Kominka to chyba połowa populacji blogerskiej teraz czyta/czytała.
Z kryminałami mam to samo. Nie mogę za wielu, bo fizycznie czasu brak: Nesbo, Mankell (choć ten już serię skończył) i chyba tyle z seryjnych.
mnie ostatnio rozwaliła książka "Dobranoc kochanie" Dorothy Koomson. Poza tym "Strasznie głośno, niesamowicie blisko" Foera też polecić mogę:) I wszystko Jodi Picoult :)Jak coś mi jeszcze zaświta dam znać:)
OdpowiedzUsuńA ja się teraz z "Ojcem chrzestnym" zaprzyjaźniam, znów;)
Strasznie głośno... kolejna osoba poleca, więc czas poszukać. Ojciec chrzestny - dobre!
Usuńwiem, lubię Ojca:) mam to po mężu;)
UsuńOjaaa podziwiam za znalezienie czasu na literaturę i jednocześnie zazdroszczę bo ja będą niegdyś molem książkowym teraz stałam się leniwcem kanapowym. Jeśli mój syn tylko pójdzie spać załatwiam najważniejsze sprawy i wskakuję pod kołderkę taki ze mnie leń kurde;) Ale inspirujesz więc będę walczyć z powiekami o każdą przeczytaną kartkę:) Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńZ tym czasem to tak różnie, pisałam ostatnio co pomaga w nadrobieniu zaległości czytelniczych ;) Ale walkę z powiekami znam i rozumiem. Nie pomagają paskudy ;)
Usuńmatko boska debiutująca, taki bilans przy dzieciach. chapeau bas i pełen szacun! u mnie stosik cosik rośnie i figa z szybkiego czytania. może dlatego, że same przyciężkawe pozycje na liście. jedynie "wanna z kolumnadą" wchodzi gładko - w kolejce do lekarza skonsumowałam połowę.
OdpowiedzUsuńdo zapisania :)
OdpowiedzUsuńA w lutym mocno z czytaniem wyluzowałam. Może dlatego, że starszak notorycznie w domu ;)