18.2.15


Scenka 1

Matka karmi drugorodne. Dziecię spokojnie zassało, matka próbuje się zrelaksować. Nie na długo. Pierworodna biegnie do łazienki. "Kotuś, co będziesz robić?" (wiem, durne pytanie, pociążowy mózg, you know). "Siku i kupę. Sama!". Matka karmi dalej. Nasłuchuje odgłosów wykraczających poza typowe czynności toaletowe. Cisza. Cisza. Przedłużająca się cisza. "Kotuś, wytrzeć cię?" "Nie, sama!". Przybiega. W dezabilu dolnym. W tym samym momencie telefon. Z pracy. Matka jako ostatnia deska ratunku (co z tego że na macierzyńskim?) ma dostęp do sieci uczelnianej, a tu teraz-zaraz-natychmiast należy wpisać ocenę studentce, która się jutro broni. Hell yeah! Przydałaby się zdolność trilokacji, bo matka nie wie od czego zacząć. Na pewno musi w trybie nagłym skończyć karmić Annę.

Scenka 2

Pora obiadowa. Dzięki ci o mężu za wczorajszą zupę i sos. Jednakowoż o resztę czas zadbać. Z nieszczęśliwą mocno Anno w ramionach i rozkrzyczaną Lulką, która co chwile odciąga mnie do swojego pokoju, by pochwalić się rosnącym burdello. Na finalną propozycję: "albo to posprzątasz albo wyrzucam" dostaje matka odpowiedź: "Wyrzucaj". Wyrzucam, oczywiście z Anną na rękach, bo każde odłożenie powoduje spazmy. Zgarnąć ze stołu, nalać zupę dziecku, nakarmić Ankę, bo chyba głodna, pilnować kaszy, zetrzeć marchewkę na surówkę przy akompaniamencie "Ja nie chcę surówki. Chcę ciastka!". "Do sosu?" Tak!".  Wszystko w pięciominutowym odstępie czasowym.

Scenka 3

Obiad spożyty. Pierworodna wykazuje chęć drzemki (w myślach lambada, twarz pokerzysty). Młodsza kontynuuje trele wrzaskunowe. "Mama, śpij ze mną. Przeczytaj mi bajkę". Ok, wszystko dla snu starszakowej. Matka na podłogę, młodsze pod pachę, bo tak się karmimy, w prawej ręce opasłe tomiszcze z bajkami, lewa trzyma Ankę. Czytamy, karmimy. Zamiast starszego młodsze odpływa. Dobre i to. Nogi cierpną, starszak jeszcze się wierci. "Mama, nie idź". "Zaraz wrócę, tylko Ankę odłożę". Wracam, trzy minuty, starszak nie zaśnięty. Młodsze za to skrzeczy. Znów "Mama nie idź". "Zaraz wrócę, tylko Ance smoka dam". I tak kursuje matka wte wewte jeszcze ze dwa razy.  Śpią, obie. Ten cud nie może trwać zbyt długo. 

Dwie godziny z życia matczynego. Ten, kto nazwał macierzyński urlopem zasługuje na gromkie owacje za bezgraniczny optymizm. Wybacz, Mamaronia - moje osobiste guru szklanki do połowy pełnej, nawet Ty mogłabyś się od niego nauczyć ;)

PS. Zamiast klepać te słowa znad pomidorowej powinnam korzystając z ciszy uskutecznić trzydzieści brzuszków tudzież dwadzieścia pajaców - bęc sam przecież do formy nie wróci. Brak mi lecz energii, potrzebuję biszkoptów, dużo biszkoptów, toż to cukier ergo energia w najczystszej postaci.

11 komentarzy:

  1. Mnie ostatnio młody ochrzaniał, że chce rodzeństwo. Oczyma wyobraźni widziałam jak będę obierać ziemniaki, pod pachą trzymając i karmiąc najmłodsze i zerkając na czytającego syna ( od czasu do czasu poprawiając przekręcone wyrazy), albo nogą przy okazji tego słodkiego nic nierobienia, odpuszczając samochody:-p.

    Aż mnie głowa rozbolała od tego nadmiernego wysiłku:-p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie się zastanów, bo ja juz czasem mam myśli, co mi na mózg padło ;)

      Usuń
  2. Czyli udało się usmoczyć dziecięcie;)
    A ja od trzech dni odkrywam uroki użłobkowania starszaka;) I już drżę na myśl, że miałby złapać gila i przymusowo zostać w domu;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, różnie bywa. W dzień weźmie, na nocne spanie zawsze wypluwa i zasypia bez. Gorzej, że w międzyczasie odkryła kciuka, więc chwilowo niedrapki non stop na łapkach.
      Ja zapowiedziałam mężowi, że o ile może niech wraca jak najszybciej do domu, bo zwyczajnie trudno ogarnąć mi przede wszystkim spokojne karmienie Anki z rozrabianiem Lulki.

      Usuń
    2. U nas było do tej pory tak, że mąż jeździł do pracy bladym świtem, żeby wracać jak najwcześniej. Ale i tak wychodziło to różnie. A popołudniami już wszyscy byli zmęczeni. Ja po dniu z dwójką, mąż śpiący, Filip znudzony, a Zosia rozdrażniona wiecznym przerywaniem karmienia i spania. Także próbujemy żłobka i jak na razie dobrze nam idzie;)

      Usuń
    3. Ja nie mogę się doczekać panny powrotu do żłoba. Jesteśmy na dobrej drodze, a dodatkowo od niedzieli sprzedaję ją babci na parę dni, bo mąż mi się delegacjuje. Ale będzie spokój ;)

      Usuń
  3. A marzyło mi się drugie dziecko. Oj chyba zamykam "interes". :)
    Naslonecznej.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mów hop. Nie zamykaj. Jest zabawa na dwadzieścia fajerek ;)

      Usuń
  4. dobra oddaję palmę pierwszeństwa urlopowi macierzyńskiemu:)
    to jest raczej macierzyński powrót do formy, przed powrotem do pracy...bo skłony i fitness i kreatywność i organizacja i wszystko na raz:)
    trzeba docenić ten fitness;p

    btw bardzo fajny szablon :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tą formą to mi ewidentnie nie po drodze ;) Mówisz doceniać? To doceniać będę :)
      Miło, że się podoba. Na chybcika ściągnięty i poprawiany, choć kompletnie się na tym nie znam.

      Usuń
    2. ja w swoim palcem nie kiwam bo nie wiem o tym nic a nic...także jestem zarośnięta pajęczyną i nienowoczesna;p cóż no;p zginę w internetach ;p

      Usuń