30.3.15

kryzys trzeciego miesiąca

Mam żal do klasycznych portali oraz popularnych czasopism o fałszowanie prawdziwego obrazu rodzicielstwa. Mleczna droga usłana jest różami, miłość rodzica przezwycięży wszelkie kryzysy i inne takie pierdy-śmierdy. Oglądając niedawno niezawodne DDTVN czy też inne PnŚ dowiedziałam się, że po trzecim miesiącu życia tylko 15% dzieciarni karmionych jest piersią. Wiem dlaczego. Najpierw nawał, potem kryzys szóstego tygodnia, a jeśli któraś się wcześniej nie złamała dokarmianiem, to potem nadchodzi kosiarz ostateczny - kryzys trzeciego miesiąca 

Szperając na szybko na temat kryzysu trzeciego miesiąca (zwanego również kryzysem laktacyjnym) oraz sposobów radzenia sobie z nimi takie oto informacje uzyskałam (kompilacja własna):

"Kryzys laktacyjny pojawia się zazwyczaj w 3 i 6 tygodniu życia dziecka oraz w 3 i 9 miesiącu. Charakteryzuje się tym, że piersi są miękkie, mleko z nich nie wycieka, a dziecko wydaje się być głodne i niespokojne. Jak sobie z nim radzić?
- jak najczęściej przystawiaj dziecko do piersi (takie zwariowanie karmienie "na okrągło" nie potrwa dłużej niż 2-3 dni) - nawet co godzinę, a w nocy co 2-3;
- nie podawaj dziecku butelki ze sztucznym pokarmem;
- bądź spokojna i dobrej myśli - Ciesz się tym, że masz dziecko, sprawiaj sobie przyjemności (...), nie przejmuj się domowymi obowiązkami. Teraz jedyną ważną sprawą jest nakarmienie dziecka, a to się uda, jeśli sama będziesz spokojna i zrelaksowana" 

Wydaje się proste i mało stresujące, prawda? 
A teraz rzeczywistość. Dziecko przystawiasz, a jedyną reakcją jest wrzask opętanego, odpychanie, głowy odwracanie i znów wrzask. Karmienie na okrągło odpada, dzieć się raczej powietrza z nerwów nałyka i potem odgazowuj przez kolejne trzy godziny. Dziecko nie je, ty i twoje otoczenie mówi: płacze bo głodne, głodne, bo płacze. Płaczesz więc i ty, głównie z frustracji. Ostatnią deską ratunku są nocki i tylko dzięki nim pocieszasz się, że dziecko ci się nie zagłodzi (choć przecież wiesz, że się nie zagłodzi, ale z braku pomysłów zmysły tracisz).

Spania nie ma i z powodów podanych powyżej żadne tam tulenie do piersi ukojenia nie daje, raczej z dzieciem na ramieniu chodzisz po tych czterdziestu z hakiem metrach kwadratowych. Chcesz odłożyć, znów wrzask. Próbujesz posiłkować się wózkiem machając ręką na wcześniejsze deklaracje, że nie będziesz usypiać w bolidzie. Ale, jak na złość, wózek nagle wrogiem, w wyniku czego nawet zwykły spacer okupiony potem (twoim) i łzami (dziecka).

Każą relaksować się (buahahaha!), przeleżeć z dzieckiem dwa-trzy dni cięgiem w łóżku (seriously!? z jednym może tak, ale gdy starszaka masz w domu - no way!) i walczyć o karmienie (patrz powyżej). Bułka ze zjełczałym masłem.

Dzieć najczęściej przechodzi wtedy kolejny z niezliczonych skoków rozwojowych, odpowiedzialnych za jego nieprzewidywalne zachowanie, ale brakuje mi tego, że nigdy w tym kontekście nie pisze się o matce.

Mam roboczą teorię, że pod koniec trzeciego miesiąca spotykają się: kryzys dziecka z kryzysem kobiety jako matki. W trakcie pierwszych kilkunastu tygodni najpierw dochodzisz do siebie po porodzie, walczysz z problemami karmienia, nie bez bólu przestawiasz się na chaotyczny tryb spania i czuwania, a często w gratisie dostajesz kolki niemowlęcia. Jesteś najzwyczajniej w świecie zmęczona, a początkowa euforia (bo bobo!) ulatuje gdzieś w przestworza. Czekasz na koniec trzeciego miesiąca, kiedy sporo (kolki!!) powinno się unormować, a tu lipa. Sfrustrowana ciągłym niedospaniem i "czemu nagle znowu ryczy?", podjudzana życzliwymi opiniami ("jak napchasz butlą, będzie spało") masz ochotę karmienie piersią rzucić w pierony. Been there, done that!

Kobiety drogie moje. Najprawdopodobniej przyjdzie i do was kryzys trzeciego miesiąca. Będzie ciężko, cholernie ciężko. Wciskać będziecie dzieciaka każdemu chętnemu i niechętnemu, byle samej nie nosić. Kląć będziecie, czemu tej chusty wcześniej nie opanowałyście. Wyrzućcie w te pędy mądre poradniki, szukajcie osób, które przechodzą/niedawno przechodziły przez to samo. Czytam kolejne historie i się cieszę (wiem, perfidnie!, wiem, te złe fora!), że nie tylko ja tak mam. Jak możecie - ściągajcie posiłki zewsząd: chłopu nakażcie urlop lub wcześniejsze wracanie, starszaka wyślijcie do babci, cokolwiek. Machnijcie ręką na "nie będzie robić sobie ze mnie smoczka", "nie będę z nim spać, bo się przyzwyczai", o domowym burdlu łaskawie zmilczę. To tylko parę dni. Podobno da się to przeżyć bez strat w ludziach i karmieniach. Aż do następnego razu. Piszę to ja, korzystająca z piętnastominutowych drzemek dziecia.

PS. Jak widać obie panny wzrokiem dzielą moje oburzenie zaistniałą sytuacją.

30 komentarzy:

  1. Shit. Teraz zasialas we mnie ziarno leku, kiedy to przyjdzie do nas !A Pola dzis przespala niemalze cala noc i juz mialam nadzieje, ze zostanie juz tak nas zawsze. Ehe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Misako - matka po japońsku30 marca 2015 09:44

    Been there, hated it, never going again ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może będziesz miała udoskonalony bezkryzysowy egzemplarz? Życzę ci tego ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O mamo! Naprawdę jest tak źle? Szczerze współczuję. Nie wygrałam nigdy nic w lotto, ale chyba za to trafił mi się mało awaryjny berbeć, mieszczący się w tych 15%. Udało nam się przetrwać 3 miesiąc, ale może w 9 nas dopadnie (oby nie!). A tymczasem trzymam kciuki aby kryzys minął u Was jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam teraz kryzys dwudziestego miesiąca
    Agnieszka, która piła mleko już tylko w nocy, nagle, od wczoraj, domaga się piersi CAŁY CZAS. Dosłownie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz, co. Dla mnie jest źle. Najgorzej z tą wieczną walką, nie chcę zapeszać, powoli chyba wychodzimy na prostą, ale jest wypisz wymaluj jak napisałam. Niech was nie dopada ;) Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej, to chyba jest jeszcze gorsze. Kryzys jak w pysk strzelił.

    OdpowiedzUsuń
  8. Faktycznie coś jest na rzeczy choć u nas nie jest aż tak źle, ale jednak coś się dzieje. Zośka denerwuje się przy biuście strasznie, odpycha się, łapie na chwilę, znów się odpycha, nie może się zdecydować, która pierś lepsza, a w końcu się zmęczy i zaśnie, żeby za pół godziny cyrk odstawić od nowa. Na szczęście nie każde karmienie jest takie i widzę światełko w tunelu ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. trzymam kciuki żeby to Wasze wychodzenie na prostą było jak najkrótsze!

    OdpowiedzUsuń
  10. jak ja nie znoszę określenia kryzys laktacyjny ;) że też jeszcze takie herezje można wyczytać na szanujących się portalach, no bo od telewizji śniadaniowej nie można za wiele wymagać ;) powodzenia ze skokiem rozwojowym! piłka do cwiczen dla ciężarnych podobno działa cuda. wypróbuję przy nastepnym potomku :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To jak bardziej fachowo to nazwać, a z tymi szanującymi się to jak widać ;) li tylko skok rozwojowy? Karmienie na piłce? chyba nie umiem sobie tego wyobrazić, zwłaszcza teraz jak już brakuje mi trzeciej ręki ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. u nas na szczęście nocki w miarę do ogarnięcia a dnie to tylko rączki i rączki.

    OdpowiedzUsuń
  13. No tak, teraz kryzys trzeciego miesiąca, a potem to już jest jeden nieustający - u nas chyba od ukończenia roku ;))

    OdpowiedzUsuń
  14. Acha, dziękuję, tego mi było trzeba :p

    OdpowiedzUsuń
  15. tak, na piłce, bo wtedy imitowane są ruchy z brzucha. ale nie każdemu to pasuje...
    li tylko skok rozwojowy, względnie wzrostowy. termin "kryzys laktacyjny" wporwadza w błąd, sugerując, że mleka brakuje. jeśli dziecko przeżywa skok wzrostowy, to może zwiększyć mu się zapotrzebowanie na mleko, jednak przy ustabilizowanej laktacji nie jest to żadnym problemem. mój nieukochany ;) kryzys laktacyjny wskazuje na problem w matce, jej piersiach i jej produkcji, jakże mylnie :)

    OdpowiedzUsuń
  16. ja po moim dziecku widzę, że było w okresie równowagi, gdy wkracza w kolejny etap nierównowagi ;) wtedy tęsknię za tym, co było, bo odkrywam poniewczasie, że to jednak buła z masłem była :P

    OdpowiedzUsuń
  17. Dzięki ci kobieto. Jak widzę jesteś nieoceniona w tych sprawach :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak! Rada pt. "Zamknij się z dzieckiem w sypialni na trzy doby i karm karm karm" też mnie rozbawiła. Mało realne z przedszkolakiem w tym samym mieszkaniu...

    OdpowiedzUsuń
  19. mnie też zawsze ta porada dziwiła...leż se kobito z dzieciem przy cycu i karm. nawet dzień cały leż, w piżamie z dziurą i karm. relaksuj sie (a inni niech ci jedzenie donoszą...tia...wyobrażałam sobie, że może gdzieś w Afryce tak mają, a nie tu, jak ojciec dzieciom w delegacji, a babcia 500 km stąd..ale to OT). pierś najlepsza na wszystko....u Searsów też to wyczytałam - zawsze i wszędzie najlepsza. tylko co zrobić, jak płacze przy cycu, jak opętane? co zrobić, jak ciągnie dwie minuty, a potem znów wrzask i wrzask? tego mądre portale nie mówią. nie mówi nawet poradnik o kp. a fora krzyczą, że smoka dajesz i wzorzec się zaburza. a życzliwe kommenty innych to temat na inszą trylogię:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Rozmawiałam dzisiaj z doradcą laktacyjną, bo wszystko nam się kompletnie rozjechało i to mnie zdziwiło na plus, że rozsądnie to tego podchodzi, że tak bywa, że trzeba przeczekać, nie zmuszać, szukać różnych rozwiązań. I o zgrozo ;) Nie potępiła smoczka jako zła wszelakiego.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ale udało się? Udało :) U nas i z Zosią było podobnie i z Szymkiem. Ale na szczeście, u mnie nawał był do 6 miesiąca ;)

    Z Zosią pomogło otulanie, z Szymciem - dziękuję za to, że kupiłam chustę. Bo wózek, to zło, a Zosia na spacerek chce wyjść :/ więc sie nosimy i tulimy <3 3 miesiace kończymy za tydzień :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Niestety jednak trzeci miesiąc nas pokonał. Walczę i walczę, ale jest coraz gorzej. Więc sobie chyba wykrakałam. Może nie dane jest mi karmić dłużej niż 3,5 miesiąca. Ale cieszę się, że u was wszystko w porządku :)

    OdpowiedzUsuń
  23. ale że co? Butla, czy się męczysz? Bo w sumie nie wiem... Ja po prostu nie dałam nigdy nic, ani butli ani smoka i może dlatego, ale to tak naprawdę nie wiadomo, co pomoże a co zaszkodzi

    OdpowiedzUsuń
  24. Butla i dokarmianie. Dziecko mi oszalało przy piersi. Ale to już dłuższa historia. I nic to, że przed kryzysem była bezbutlowa i praktycznie bezsmokowa. Jakoś tak wyszło. Czemu? Sama do końca nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ale walczysz? To walcz, chociaż trochę. Dokarmiona jest, a chociaż trochę jeszcze dostanie :) Ale nic na siłę, nie ma co się męczyć. Bo domyślam się, że to dla Was obu w pewnym momencie męczarnia... I to jest to, o czym pisałam - brak wsparcia wyspecjalizowanych osób... Pewnie z dobrą pomocą laktacyjną byłoby łatwiej...

    OdpowiedzUsuń
  26. Przechodziłam po jakichś trzech miesiącach karmienia kryzys laktacyjny. Bardzo mi pomogła wtedy ziołowa herbatka lactosan, która pobudza laktację. Szybko wróciła mi normalna ilość pokarmu i stres się skończył. Potem, tak na wszelki wypadek piłam ją już przez cały czas karmienia.

    OdpowiedzUsuń
  27. U nas niestety nie było tak dobrze. W sumie to się skończyło już. Mimo pozytywnego w miarę myślenia ;)

    OdpowiedzUsuń