Ptaków świergolenie, świeższy niż zwykle zapach powietrza (nawet w tym smrodliwym Krakowie), robale wypełzające zewsząd, muszki w ilościach hurtowych rozmazywane na przedniej szybie. Niezawodne oznaki, że wiosna kroczy i nie zawaha się użyć swych wdzięków. Są jednak jeszcze inne mniej oczywiste przesłanki. Przesłanki matkowe. A gdy już wszystkie odhaczone to odwrotu nie ma, zima musi ustąpić miejsca swej zieleńszej następczyni.
Pierwsze nieśmiałe podrygi wiosny rozpoczynają się instynktem matczynym nakazującym dzisiaj-teraz-już wynieść wszelkie pranie na balkon. Nie ma, że boli, nie ma że jeszcze wichrem piździ. Jak u matki pranie wisi znaczy coś nowego kluje się w powietrzu.
Jeżeli matka z większą niż zwykle częstotliwością zaczyna marudzić, że chaupa wygląda jak obraz nędzy i rozpaczy i rzucając groźbami karalnymi domaga się od chłopa deklaracji chaupy wymalowania to znak, że odczuwa już w kościach nadejście permanentnego cieplejszego frontu ułatwiające wietrzenie farbianych smrodów.
Nadchodzą więc dni już cieplejsze, słoneczniejsze. W razie dalszej niepewności, czy to już wżdy ten czas to wystarczy rzucić okiem na zwyczaje spacerowe matki. Dwukrotne wyjście na spacer (tego samego dnia!) nawet z najmłodszym przychówkiem wskazuje na mocno uzasadnioną postawę prowiosenną. Należy również zwrócić uwagę na to, co robi starszakówna w trakcie spaceru. Jeżeli zalicza tegoroczną inicjację piaskownicową to znak, że można już kurtki zimowe wrzucić w głębiny pawlaczy i odświeżać z formaliny lżejsze okrycia wierzchnie.
W ten płynny sposób przechodzimy do oznaki kulminacyjnej nadejścia wiosny. Oznaki niechybnej, jednoznacznej, pewnej jak płacz Anki po godzinie siedemnastej. Jeśli matka budzi się ranka pewnego spocona jak szczur, dysząc w panice z chaotyczną myślą: "Nie mam okularów, nie mam płaszcza, balerinek, świat się kończy" i w piżamie biec chce do najbliższej galerii, to już spokojnie możecie schować sanki aż do przyszłego sezonu.
Proste? Pewnie, że proste. Polecam się na wiosnę.
A ja sceptycyzm w głowie zasiałam po dzisiejszej wizycie u lekarza. Niestety czuję zimę jeszcze w kościach choć odziewam się wiosennie...zima w czerwcu zaatakuje na poważnie!
OdpowiedzUsuńA ja to nawet okno z rana otworzyłam, mimo, że Gabrycha przeziębiona ;>
OdpowiedzUsuńU nas faktycznie dziś pięknie
OdpowiedzUsuńU nas tez wietrzymy na potęgę. Dzięki temu Gaba szybciej wyzdrowieje :)
OdpowiedzUsuńSceptycyzm? Ty? U lekarza? Mam nadzieję, że żadna nie chora?
OdpowiedzUsuńa ja nie wiem...mam niemoc twórcza i pozytywistyczną...chyba
OdpowiedzUsuńNa dworze jest cieplej niż w domu! Wiosna! Idzie lato. Uwielbiam to!
OdpowiedzUsuńU mnie już nawet dwa okna pomyte, farba do sypialni zakupiona, a nowy wózek dla Zośki wrzucony do obserwowanych na AlleDrogo. Idzie wiosna i to wielkimi kroczyskami.
OdpowiedzUsuńJa się już doczekać nie mogę. Stąd ten post ;)
OdpowiedzUsuńKobito, szalejesz ;) A jaki wózek, pochwal się :)
OdpowiedzUsuńSpodobał nam się Bebetto Nico. Może oklepany, ale przynajmniej leciutki i poręczny;) Także czekamy na próbkę materiału, bo na zdjęciach rozbieżności straszne i chyba się zdecydujemy;)
OdpowiedzUsuńObyś miała rację, bo zima doprowadza mnie już do szału:)
OdpowiedzUsuńCoś do tyłka mi idzie przepowiadanie, bo jak napisałam tak zimnica wróciła. Może teraz będzie lepiej?
OdpowiedzUsuńI jeszcze te: pieskie kleksy na chodnikach ;)
OdpowiedzUsuńwiosna- stwierdzone atuty: 1. taplanie się w kałużach i siadanie na mokrej ziemi=wymiana odzienia 3xdziennie. 2. poranna jasność=pobudka księciunia o 5.30 (bo jasno). 3. wiosna - widoczne śmieci zalegające wszędzie. i smugi na oknie takowoż. wiosno i tak cię uwielbiam!
OdpowiedzUsuń