17.3.15

Zasady wychowawcze

Doszliśmy do ściany. Starsze dziecko się buntuje, my zbyt często działamy nadto impulsywnie. Spontaniczne postępowanie według intuicji i wcześniej rzuconych ad hoc ustaleń zawodzi. Świadomość popełnianych błędów jest rzeczą cenną, ale bez dalszego działania nie uda nam się odzyskać spokoju w rodzicielsko-dziecięcych relacjach. Czas, gdy Lulka oddelegowana została w dobre babcine ręce jest momentem idealnym do zastanowienia się, co zrobić.

Pierwszym etapem w przywróceniu choćby namiastki spokoju i konsekwencji w wychowawczym postępowaniu będzie wyznaczenie podstawowych wskazówek, których z ojcem będziemy trzymać się no matter what! Obecnie w głowie dosyć spory mętlik, zaczynam więcej czytać, zakreślać, podkreślać. Powoli klują się najważniejsze punkty. Nic oryginalnego, ale najtrudniej przyznać się do błędów, których najbardziej się wstydzimy.

Punkt pierwszy. Przemocy mówimy nie.
Przemocą nie musi być klaps. To jest nawet zwyczajne szczypanie nie w zabawie, wbrew protestom przeniesienie dziecka do jego pokoju, straszenie, wyzywania. Przemocą jest grożenie przemocą. Przemoc rodzica rodzi przemoc dziecka. Musimy o niej rozmawiać między sobą i z dzieckiem, często. Częściej.

Punkt drugi. Krzyk nie ułatwia.
Zbyt głośno u nas ostatnio. Jedno krzyknie, w konsekwencji wszyscy podnosimy głos. Krzyk niczego nie załatwia, nie przyspiesza, a przestrasza, niepokoi, denerwuje, zaburza poczucie bezpieczeństwa. Musimy nauczyć się karcić spokojnym głosem, dyskutować bez podnoszenia rejestru, kłócić spokojnie, wyciszać się nawzajem.

Punkt trzeci. Do trzech razy... proszenie
Zaczerpnięty z "Grzecznego dziecka". W skrócie: powtarzanie prośby więcej niż trzy razy zobojętnia dziecko na przekaz. Chcąc uzyskać określone zachowanie dziecka (np. posprzątanie rozlanego soku) prośbę artykułujmy trzy razy, potem przejmujmy inicjatywę, choćby poprzez wzięcie dziecka za rękę i podanie mu szmatki, by powycierało tenże sok. Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo nieznajomość tej zasady utrudniała nam życie.

Punkt czwarty. Konsekwencja, głupcze!
Jeśli wymagasz czegoś raz, wymagaj i za trzydziestym razem. "Zawsze, nigdy, nigdy więcej" to strzał w stopę naszej konsekwencji. Jeśli zagrozisz, że dziecko nigdy więcej nie obejrzy bajki to rzeczywiście do końca życia tej bajki mu już nie włączysz? Jeśli przy trzydziestej próbie wymuszenia ulegniesz, to co dziecko wynosi z tej sytuacji? Tylko przekonanie, że rodzic słowa rzuca na wiatr.

Punkt piąty. Gramy w jednej drużynie.
Punkt dla mnie. Matki wszystko-wiedzącej-najlepiej. Matki, która przez to, że coś tam o wychowaniu czyta to wszystkie rozumy wychowawcze pozjadała i ma monopol na wychowanie. Matki strofującej ojca przy dziecku. Wspólny front rodzicielski? Kuleje, głównie z mojej winy.

Teraz jest czas, by podyskutować, spokojnie porozmawiać, a potem spisać te zasady i zawiesić na widocznym miejscu, by pomagały w codziennych zmaganiach, przetargach i tarciach. Lista z pewnością nie jest kompletna. Ale jedno jest pewne. W dobrych czasach o zasadach się nie myśli, ale bez wprowadzenia zasad dobre czasy nie nadejdą. 

13 komentarzy:

  1. Muszę spróbować punktu trzeciego.
    U Nas też wiele rzeczy kuleje niestety. Staramy się je na bieżąco rozwiązywać i naprawiać i tak do skutku będzie. Zobaczymy...

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas właśnie bieżące naprawianie nie wiele daje. Myślę, że tablica z zasadami powinna spełnić swoje zadania. Tylko jeszcze muszę chłopa doń przekonać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Konsekwencja. Taka ważna, taka niby oczywista, a taka wcale dla nas wszystkich nie łatwa... Trzymam kciuki za Twój plan!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mam z nią spory porblem, bo czasem dla świętgeo spokoju odpuszczam. I co? Kolejny strzał w stopę.

    OdpowiedzUsuń
  5. niesamowicie ułatwiłaś zadanie innym:-) Ja też przechodziłam przez etap szukania właściwych zasad. Czasami rozkładam ręce nad dziecięcą swobodą w relacjach rodzinnych, ale na szczęście tylko czasami:-) Trzymam kciuki za powodzenie:-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach ta konsekwencja...
    Wszystkie zasady bardzo mądre i życiowe - trzeba "tylko" o nich pamiętać w momentach kryzysowych i będzie git:) Jako, że u mnie z pamięcią krótko chyba je sobie wydrukuję i powieszę na lodówce:)

    OdpowiedzUsuń
  7. prawda to wszystko święta. na razie mówię na sucho, bo jeszcze nie dotarłam do tego etapu, kiedy można się świadomie komunikować w obie strony:) mamy jednak podobną listę na okoliczność dobrej współpracy międzypartnerskiej. rzucanie na nią okiem od czasu do czasu bywa pomocne.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzięki wielkie. Ja wiem, że te zasady są elastyczne, zapewne coś trzeba będzie dodać, dać sobie margines błędu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlatego, żeby pamiętać będą wisieć na świętej tablicy ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. O, to jest myśl. A podrzucisz punkty? ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. ajaj - chyba nie, bo to nasza tajna lista;), ale dotyczy dobrej komunikacji i naprawdę baaaardzo się przydaje:)

    OdpowiedzUsuń
  12. www.figlujemy.blogspot.com19 marca 2015 23:07

    do tej pory było tak łatwo ... ale mój dwulatek się rozkręca i niedługo będę musiała wykazać się pedagogicznie :DD

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiesz, to już najwyższy czas ;) Tak naprawdę te zasady powinny być chyba konsekwentnie od początku wprowadzane, my trochę zabombiliśmy z tym.

    OdpowiedzUsuń