23.3.15

Panna Anna oficjalnie zakończyła pierwszy kwartał życia. Jak zwykle danych metrologicznych nie przytoczę. Jako wskaźnik przyrostu potraktujmy więc pęczniejące pyśki i drugi podbródek powoli kształtujący trzeci. Jaki to był miesiąc? Z jednej strony dużo sam na sam, bo i tatusiek i Lulencja gdzieś się rozjeżdżali, ale z drugiej strony intensywne dwa tygodnie z dwójką na całodziennym pokładzie.

Ale wracając do panny Anny. No cóż, charakterna z niej kobita. Przed każdym spacerem trzeba koncertowy popis wrzasków i nie ma bata przetłumaczyć bezsensowności twarzy darcia, gdy za pięć minut i tak zaśnie snem spokojnym ululana kostką brukową. Bez przedwyjściowych wrzasków spacer nie może zostać zaliczony. Również przed każdym karmieniem trzeba dobitnie zasygnalizować że jest się głodną. Tak profilaktycznie, jakby matka się nie zorientowała. Takie przewrotne rytuały.

A propos jedzenia. Pamiętacie może podział małych ludzkich ssaków na barakudy, smakosze itd? (ostatnio pisała o tym piwnooka). Panna Anna ewidentnie gustuje w mało efektywnej ekscytacji. Kończy się to najczęściej naszymi mono-dialogami typu: "Kotuś, wiem, że boli, za dużo powietrza połknęłaś. Mama poklepie i w końcu wyjdzie. Górą albo dołem. Górą? Dobry wybór, fantastyczny". I tak o czwartej nad ranem.

Co jeszcze? Powoli przekonuje się do spania w dzień. Przełamała niechęć do bujaka, tylko żeby robale nie wisiały za nisko. I koniecznie matka musi być w zasięgu wzroku - może nawet, jak teraz, klepać w komputer, byle była i czasami się odezwała. Panna Anna ma idealne wyczucie, kiedy się (nie) budzić. Ile razy matka podjęła się wygibasów fizycznych, tyle razy końcowe ćwiczenia relaksujące przerywane były wrzaskiem. Nie matczynym, gwoli ścisłości. Zabawek jeszcze nie chwyta, za to włosy matki z wielką ochotą. Towarzysko zaczęła się już udzielać. Pierwsi goście zaliczeni, rozkochani, prezenty odebrane. No i burżujsko rozbija się już taksówkami po mieście.

Co więcej? Ano nic więcej, bo matczynych smętów o wiecznym niedospaniu czytać chyba nie chcecie. Zakończmy więc optymistycznie - panna Anna teraz śpi!

Trzy miesiące


8 komentarzy:

  1. Ja dzisiaj uskuteczniam werandowanie w foteliku samochodowym ! I śpi już drugą godzinę z rzędu ! <3 A za wygibasy trzymam kciuki, ja wciąż nie mogę się zebrać :p

    OdpowiedzUsuń
  2. To i Tobie życzę słodkich snów!!! Bądźże mądra i pośpij razem z Anulką ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Długo sama nie pospała, ale dzięki temu, że chciała być dzisiaj do mnie mocno przykluszczona przeczytałam dzisiaj książkę. Takie deale to ja lubię ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo, każdy sposób dobry. Skorzystałaś ze spokoju?

    OdpowiedzUsuń
  5. :) Super dziewczyna :) Uśmiałam się z tej ekscytacji przy jedzeniu. Ja nie wiem, jak mój je, ale noce to on przesypia, więc broń Boże - nie narzekam.
    Swoją drogą - lubię dziecko 3 miesięczne. Zaczyna się z nim wtedy taki fajny, świadomy kontakt :) U nas łapanie zabawek, chwytanie na całego. Ostatnio uruchomił tryb : "a będę się przewracać na boki, może coś z tego wyjdzie." A znowuż ja, jako matka, opracowuję do perfekcji zarządzanie domem z dwoma maluchami pod opieką. Już nie tylko pranie zrobione (nie jedno, a ze 3), dwudaniowy obiad ugotowany, ale i spacer zaliczony z placem zabaw i zakupami. Aż się sama sobie dziwię :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Anna jakaś taka leniwa jest (mam nadzieję, że tylko to). Nie łapie za bardzo, turlać nawet w zabawie też nie lubi. A jak ty to ogarniasz? Pewnie to kwestia wprawy. Jak Julka chodzi do żłobka to się rozleniwiam, po tygodniu z dwoma gnomami na pokładzie tak dopiero koło piątku zaczynam się orientować co i jak ;) A jak potem idzie doi żłobka albo do babci to znów się rozleniwiam i tak w koło macieju ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lepiej górą, dobry wybór;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ty mi zazdrościsz Zośkowego spania choć mamy chwilowy kryzys zasypianiowy, a ja Tobie tego, że Anuli wystarczy Twoja obecność do szczęścia. Ja muszę wisieć nad Zośką i do tego robić głupie miny;)

    OdpowiedzUsuń