7.5.15

Zygmunt Miłoszewski


Kwiecień kompletnie rozjechany czytelniczo. Przez ostatni miesiąc zdołałam li i jedynie zrealizować zapowiedź z ostatniego podsumowania, tyle że ilość nocy spędzonym z Zygmuntem nie ograniczyła się do trzech. Całkowicie spełnił wszystkie ochy i achy, które słyszałam i czytałam na temat jego trylogii, więc można by rzec, celowo przedłużałam kontakt z głównym bohaterem czyli prokuratorem Szackim. Ale nie, to tylko Anka.

Oczywiście fabuł powieści nie będę wam zdradzać. Zapewne wiecie, że to rasowe kryminały, więc kto zabił ode mnie się nie dowiecie. Na szybko jedynie podsumuję, co zwróciło moją uwagę.

Uno. Pierwszym miłym plusem jest prezencja Szackiego. Ostatnio nastała moda(?) na obsadzanie w seriach kryminalnych średnio zadbanych mężczyzn z istotnym pociągiem do napojów wyskokowych tudzież innych nałogów, problemów osobistych i mocną niesubordynacją. A tu odmiana - elegancki mężczyzna w dobrych garniturach i silną samokontrolą w stosunku do trzech papierosów dziennie. Średnia subordynacja jest jednak urocza.

Dos. Niebywale wiarygodna mobilność prokuratora, dzięki czemu uniknięty został efekt absurdalnie wysokiego natężenia morderstw w przeliczeniu na centymetr kwadratowy powierzchni kraju, jaki to efekt obserwuje się w większości serii kryminalnych. Tylko, że znowu Sandomierz? Co w sobie ma to miasto? ;)

Tres. Dzięki Miłoszewskiemu w końcu wiem czym zajmuje się prokurator w Polsce. I nie, nie jest to tak jak w hamerykańskich proceduralach. Choć prezencji hamerykańskich prokuratorów możnaby pozazdrościć (vide Finn Polmar "The Good Wife").

Cuatro. Zamiłowanie Miłoszewskiego do jędzowatych szefowych jest ewidentne. Co jedna to gorsza, ale przynajmniej głupie nie są. Niektóre "z PMSa uczyniły sposób na życie", choć, wróć, to dotyczyło partnerki Szackiego. Nie ma co, miał chłop szczęście do kobiet.

Cinco. Drobiażdżek tematyczny czyli Miłoszewski (Szacki) wie na czym polega rodzicielstwo. Przykład? Proszę: 
"Teodora Szackiego obudziło to, co zwykle budziło go w niedzielę., Nie, nie był to kac, pragnienie, potrzeba wysikania się, jaskrawe słońce, które przenika przez słomiane rolety, ani deszcz bębniący o daszek nad balkonem. Była to Helcia, jego siedmioletnia córka, która wskoczyła na Szackiego z takim impetem, że ikeowska kanapa zatrzeszczała". (Uwikłanie)

Teraz tylko zostaje mi dorwać się do dostępnych ekranizacji, bo niech wyznacznikiem mojego zapóźnienia kulturalnego niech będzie nieznajomość faktu, że już dwie powieści zostały sfilmowane (no, może półtora, jako że ekranowe "Uwikłanie" podobno mocno odbiega od pierwowzoru).

4 komentarze:

  1. Przeczytałam "Ziarno prawdy", a następnie obejrzałam film. Szczerze mówiąc, resztę trylogii po prostu przeczytam. Filmu nie polecam, ale jeśli pozostałe książki są tak dobre jak ta, to chyba lecę do empiku! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do książek tak - tylko Ziarno Prawdy to jest część środkowa jakby co ;) Ja bardziej z ciekawości bym obejrzała.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, że środkowaa, ale chciałam ją przeczytać zanim pójdę na film.. I niestety film nie spełnił moich oczekiwań :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Wolisz czytać ksiażki przed filmem - ja też;)

    OdpowiedzUsuń