12.5.15


..... czyli żłobkowa opowieść ku przestrodze*.


Pisałam już onegdaj, że pośrednio najlepszym źródłem informacji "co tam w żłobku piszczy" jest pierworodna. Jako, że żłobkowe ciocie, chyba z racji zarobienia, rzadko wykraczają poza sztampowe "wszystko w porządku" rzeczone dziecię poddajemy delikatnej inwigilacji po powrocie do domu.

Punktami orientacyjnymi w tygodniowym planu działań żłobkowych jest angielski (wtorek, czwartek) i ciocia I. czyli rytmika (środa, piątek). Poniedziałek jest dniem na rozruch. Wyobraźcie sobie więc nasze rodziców zdziwienie, gdy pewnego pięknego poniedziałku, już kilka tygodni temu, uzyskujemy taką oto informację od dziecka: "Dzisiaj nie było cioci I. ani angielskiego ani zastrzyków". Matka z ojcem patrzą po sobie. Dopytują "Jakich zastrzyków? Kto wam robił zastrzyki?" "Taka pani". Z racji tego, że onegdaj była jakaś akcja szczepionkowa poruszana w żłobku myślimy, w sumie trochę bez sensu, że może rzeczywiście jakieś zastrzyki w zabawie były. Ok. "Ale wszystkim dzieciom pani robiła te zastrzyki?" "Tak, dla wszystkich dzieci".

Rodzice zaczęli główkować. Jednocześnie zbiegło się to z Ankowym szczepieniem, więc może panna sobie przetransponowała Ankowe doświadczenia na swoje, może coś konfabuluje, wiadomo, dzieci. Ale sytuacja się powtarza kilkakrotnie. Opowiadając, co tam w przybytku Lulka te zastrzyki co jakiś czas wplata w rozmowę. Wysyłam tatuśka do żłobka z poleceniem dopytania o co chodzi, jakie zastrzyki, jaka pani, przecież my na żadne zastrzyki zgody nie wydawaliśmy. Tatusiek wraca z niczym, bo według słów cioci żadnych zastrzyków nie było. Teorie spiskowe lęgną się w głowie, że ktoś niecne eksperymenty medyczne przeprowadza na bogu ducha winnych dzieciach. Matka każe przyglądać się ciociom, bo chyba jednak podejrzane. Paranoja jak się patrzy, ale problem przycicha na dni parę.

Do wczoraj. Wracają ze żłobka, korki, więc tatusiek ratuje się telefonem do mnie, by jakoś dzieciaka zabawić. Przypominam, jest poniedziałek.

"Co tam kotuś? Jak było w żłobku?"
"Fajnie, nie było cioci I. ani angielskiego ani zastrzyków?"
Zastrzyk alert!
"Jakich, kochanie, zastrzyków?"
"No zastrzyków. Dla dzieci. I ja się trochę bałam tej pani od zastrzyków".

Matce neurony się przepalają, nie wie co powiedzieć, jak zareagować. Jeżeli teraz dołączył się Lulkowy strach to co się do cholery dzieje? I nagle........ klik! Zaskoczyło!

"Kochanie, czy ty masz na myśli ten teatrzyk o jesieni z tą panią, której się troszkę bałaś i siedziałaś z ciocią?"
"No tak, przecież mówię".

Nasze, @#$%^, szczęście! Teatrzyk, kobieto, nie zastrzyk.
Całe następne dwadzieścia minut stania starszyzny w korku poszło na naukę wymowy słowa "teatrzyk".


* Czemu ku przestrodze? Ano temu, że wsłuchuj się matko i ojcze w to, co dziecko mówi i jednocześnie skanuj w mózgowiu swym wszystkie możliwe inne skojarzenia, by nie wyjść, jak rodzice przed ciotkami, na paranoików kompletnych.

17 komentarzy:

  1. No dobra, to proszę o pomysł, co to może być "stasiuuu"... Myślałam, że jakiś Stasio w żłobku czy na piłce, ale nikt taki nie istnieje, a Fifi tylko nawołuje "stasiuuu" i "stasiuuu" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wymyślony kolega jak nic. Z nami przez parę dobrych miesięcy mieszkał Krzyś;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, ja bym włosy z głowy rwała. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Misako - matka po japońsku12 maja 2015 16:18

    normalnie jak u Hitcocka ! Serio oczy zrobiłam wielkie na początku, a potem pojawiła mi się na głowie taka mega kropelka jak w anime :) ech te dzieci...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ech te dzieci i ich średnio rozgarnięci rodzice. Ciekawa jestem co mnie jeszcze czeka;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Przednia zabawa:) Naprawdę czekam na obserwowanie, główkowanie i tropienie niedopowiedzeń, przejęzyczeń, fantazji. Nam w dorosłych głowach by się takie cudo zastrzykowe nie urodziło:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha! Mama zawsze mi z ciocią przypominają, jak kilka dni się mną ciotka opiekowała, a ja zawzięcie prosiłam żeby "zrobiła mi kocyki". Ciotka nawet chciała szyć, ale szczęśliwie mama wróciła i zaplotła te nieszczęsne warkocze ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Absolutnie nie. I ty czekaj, jak sam ci przywlecze z placówki takie kwiatki ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocyki, to prawie jak kucyki ;) I jaka dobra ciotka, ja bym od razu rzekła "niedasię" ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. A pewnie i ona z początku tak rzekła, ale całkiem prawdopodobne, że nie dawałam za wygraną. Więc nie wiem czy taka dobra, czy po prostu miała mnie dość... :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Dla świętego spokoju zrobię i kocyk ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dla świętego spokoju zrobię właściwie wszystko ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Karolajn P-c19 maja 2015 13:12

    nie no, wesoło było po prostu:)
    muszę i ja się wybrać na zastrzyki dla wszystkich dorosłych;p

    OdpowiedzUsuń
  14. Nieraz wychodzą niezłe cuda z wypowiedzi dzieci :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zapraszamy za tydzień - piknik rodzinny ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Karolajn P-c21 maja 2015 10:52

    ooooo, to lubię :)

    OdpowiedzUsuń