3.5.15

Majówka. Średnio długi weekend. Jak zwał tak zwał. 
My spędziliśmy go rodzinnie wizytując wszelkie babcie. 

Śmiało można powiedzieć, że poszaleliśmy. 
Ja postanowiłam po raz pierwszy od jakiegoś półrocza złapać jakąś wirusową paskudę nabywając cudownie ponętnego niskiego tembru.
Starszakowa postanowiła pokazać "jak się nie słuchać rodziców?" we wszystkich możliwych miejscach - salon babciny, plac zabaw, ogród.
Młodszakowa postanowiła zaprezentować, jak dobrze funkcjonować uskuteczniając trzy drzemki dziennie po około 30 minut. Gorzej z funkcjonowaniem starszyzny, zwłaszcza tej zachorzałej.
Ojciec postanowił.... ha! Z tego wynika, że to jedyny w miarę rozsądny członek naszej ferajny.

Wizytując matkę swą osobistą w godzinach wieczornych urządziłam sobie ekstra turbo szybką podróż w przeszłość. Przeglądając swoje stare zdjęcia szukałam podobieństw do progenitury własnej - oprócz wybitnej pyzowości próżno szukać innych cech wspólnych, choć pewnie obiektywizmu mi brak. Poprzeglądałam również stare swoje sztambuchy, zadumałam nad ówczesnymi problemami - sprawdzian z matmy, you know! i chęć powrotu do tego zwyczaju się zalęgła. Jednak albo rybki albo akwarium. Albo pamiętnik albo blog. Na więcej czasu chwilowo brak.

Wizyta u matki swej osobistej zaowocowała również przytarganiem paru zapomnianych książek do nadrobienia, ale jak się niedługo okaże efektywność czytelnicza znów mi mocno spadła. Anko ty moja! Przy czym ukulturalnienie własne również zostało zaliczone poprzez obejrzenie wszem i wobec zachwalanych "Bogów". Bardzo sprawny film i fenomenalny Kot. Tomasz Kot.

Weekend majówkowy sprowokował również parę przemyśleń i planów. Na punkt pierwszy wysuwa się sprawdzenie możliwości eksmitowania panny Anny do pokoju Lulkowego, zwłaszcza że obie ostatnio mają tendencję do budzenia się o podobnie chorej porze przedświtowej.

Kończąc to krótkie podsumowanie będące zapewne podsumowaniem o niczym zapytuję razem z wielkimi oczętami ciekawskiej panny Anny: A jak wam minęła majówka?

7 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że wracasz już powoli do zdrowia! :(
    Majówka deszczowa i za krótka, ale z mężem w Zakopanem, w pokoju z widokiem na Giewont - piękna sprawa! A dziś takie małe przedłużenie w Warszawie, w poszukiwaniu wyprawki. Po więcej szczegółów zapraszam do siebie - www.mmwdoliniehipsterow.blogspot.com
    Zdrowiej, zdrowiej, wiosna idzie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki wielkie. Niestety gardło zamilkło prawie na iment. O, poszukiwania wyprawkowe, musi być interesująco ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rrrety, to wytrwałości w tej chorobie!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Już do swojego pokoju? Ja to nawet o tym nie pomyślałam... Chętnie bym eksmitowała Zofię do Filipa, bo jak na razie to eksmitowałam męża z sypialni, ale boję się łażenia na karmienie do drugiego pokoju i boje się, że będą się nawzajem budzić;) Ale powodzenia życzę, a jak się uda będę zazdrościć;)
    No i zdrowia, zdrowia!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale świetna czuprynka!!!!!
    Pozdrawiamy za zapraszamy do siebie http://kaszka-z-mlekiem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. A chyba zapeszyłam, bo jednak panna się otrząsnęła i wróciła do rutyny pobudek o trzeciej nad ranem, wiec z planu nici ;) Ja z chopem też eksmitowani, ja obecnie zachorzała więc to on śpi z małą i wstaje do niej w nocy. Normalnie to ja z małą, ale już mi trochę tęskno ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ha! Powiem tak - to jeszcze nie pełnia możliwości czuprynki ;) Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń