Zdarzają się takie dni, gdy matka tak naprawdę nie powinna tykać się niczego, nie mówiąc już o zajmowaniu się dziećmi. Nietypowe zestawienie niekorzystnego biometu, kiepskiej nocy (burza o czwartej nad ranem!) i końcowe niewyspanie skumulowało się właśnie dzisiaj. Strat w ludziach i sprzęcie na szczęście niewiele, choć momentów podnoszących ciśnienie nie brakowało. Jak się za chwilę okaże, wszelkie perypetie dotyczyły.... płynów.
Wylana kawa moja (przy wydatnej pomocy Anki); wypadek przy przekazywaniu cennego soczku* dla Lulki skutkujący koniecznością wymycia całego salonu. I wisienka na torcie czyli jak skutecznie skrócić sobie spacer z młodszą? Plan był prosty: pójść do Biedry, potem jakiś spacer, z profilaktycznie przygotowanym mlekiem dla małego głodomora. Lecz coś poszło zupełnie nie tak. Wystarczyło przygotować mleko.... bez dodatku mleka. Szybka ewakuacja z dyskontu, powrót na wrzaskunowym sygnale. Nie tak miało być.
Matka, nie chcąc wychodzić na większą marudę niż jest, próbuje znaleźć pozytywy dzisiejszej niezborności myślowo-ruchowej. I ma! Efektem dydaktycznym dzisiejszych zdarzeń niech będzie wpojenie Lulce nowych pojęć takich jak: "dziurawe ręce" oraz wytłumaczenie znaczenia stwierdzenia: "To nie jest mój dzień!".
Kurs: "Myślenie abstrakcyjne dla trzylatków" uznaję za rozpoczęty.
Kurs: "Myślenie abstrakcyjne dla trzylatków" uznaję za rozpoczęty.
*cenność soczku opierała się na jego tajemniczej recepturze by Tata Lulki. Kluczowym składnikiem melisa, której efektywność na córce starszej zapragnął testować. Matka jak zwykle spartoliła sprawę.
To rzeczywiście dzień nie układał się najlepiej! Ale abstrakcyjne myślenie dziecku się przyda, nie ma się więc co załamywać ;-)
OdpowiedzUsuńMelisa to złoty środek - dla dzieci jak i rodziców. Ważne, że szklanki zostały w komplecie i jutro można powtórzyć podawanie płynów ;)
OdpowiedzUsuńI taki z tego plus ;) Choć kazała sobie ręce pokazywać: gdzie te dziury ;)
OdpowiedzUsuńNa Lulkę zadziałał z mocnym opóźnieniem - wstać rano wybitnie nie chciała ;)
OdpowiedzUsuńMelisy potrzebuje każdy. Even me ;)
OdpowiedzUsuńA edukacja wysoce wskazana ;)
Ja dziurawe ręce mam średnio raz na dzień, więc w pełni rozumiem i łączę się w bólu ;)
OdpowiedzUsuńNawet jeśli kawy nie pijasz? ;p Dzisiejszy casus też pokazał, że melisa rady na Lulkę nie daje.
OdpowiedzUsuńCzyli dzieciarnia już zna to pojęcie aż za dobrze ? :p
OdpowiedzUsuńmelisa bezkofeinowa więc można śmiało walić;p
OdpowiedzUsuń