7.6.15


Długi był ten weekend. Po prawdzie u nas klimat rodzinno-świąteczny trwa już od poprzedniego weekendu, bo zachorzały mąż i ojciec w domu pozostał - vide: Skutki uboczne zasmarkania.

I chyba po raz pierwszy od dawna postawiłam na ograniczanie aktywności okołodomowych do minimum. Mimo, że pogoda sprzyjała do tysięcznych prań, okien mycia, szorowania podłóg, prania firan, pościeli itp. machnęłam ręką mając nadzieję na wszelki możliwy odpoczynek. Oczywiście złośliwa karma nie pozwalała na spokój, ale nic to, i tak było dobrze.

Choć tarzaliśmy się w niesprzątanych sumiennie zabawkach to tylko raz szpetnie przeklęłam następując na malusieńką podstaweczkę od gry planszowej. Choć gotować się nie chciało, z głodu nie pomarliśmy ratując się mrożonkami, śmieciowym jedzeniem (fe! matka, fe!) oraz owocami. A i ubrań czystych szczęśliwie wystarczyło.

Mieliśmy za to wycieczkę na Rynek, codzienne spacery, zabawy na balkonie i wszelkich osiedlowych placach. Mnóstwo z Anką przytulania. Próby z Anką chustowania. Przeczytane parę stron. Obejrzane dwa filmy (choć gwoli ścisłości na jednym matka zasnęła). W końcu wieczory wpatrzone w niebo, a nie w błękit fejsbuka.

Nie był to reset w ścisłym tego słowa znaczeniu. Za dużo rozmyślania, znowu! chorobowego. Ale powrót do wniosku, że życie dzieje się na zewnątrz. Czego i Wam życzę!

9 komentarzy:

  1. życie dzieje się na zewnątrz :) zdecydowanie :)
    a odpuścić czasem po prostu trzeba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chyba lubię odpuszczanie. Nawet jak potem pól dnia jeżdżę na szmacie i poganiam pralką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasami wystarczy odpuścić sobie sprzątanie by weekend był w pełnym relaksie - gorzej po weekendzie, bo przecież samo się nie zrobi :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Samo nie, ale podejście pewnej Scarlett "pomyślę o tym jutro" pomaga ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No proszę Cię! Ładna pogoda jest po to by się opalać, a nie myć okna! ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Och jak możesz takie herezje głosić! ;)

    OdpowiedzUsuń