28.6.15

Plany sobie, życie sobie. Czytaniowo zapuściłam się okropnie. Nawet ograniczenie internetów niewiele dało. Cykl "Co matka czytała..." zdycha powolnie. Dwie. Słownie dwie pozycje mogę odhaczyć za maj i czerwiec. Oczywiście pewien wpływ na zaistniały stan rzeczy ma mój serialoholizm. I tak stąd ni zowąd wczoraj rozgryzłam sprawę. Wpadłam w szpony szpiegów. A co gorsza (czyżby?;)) tak szybko się nie uwolnię. 

Jeżeli za niedługo wpadnę w paranoję, będę wypatrywać zbirów czyhających na moją osobę/dzieci/chłopa/mieszkanie czy inne dobra doczesne; jeśli będę nerwowo spoglądać w lusterka wsteczne i zerkać w witryny sklepowe w poszukiwaniu ogona, to znak, że przedawkowałam dwa elementy.

John Le Carre i "The Americans". W chwili wolnej jeśli nie oglądam to czytam; jeśli nie czytam to oglądam. Książka w kawałeczkach w ciągu dnia, serial do kolacji. Czy polecam? Oczywiście. 

Choć Smiley już zawsze będzie mieć dla mnie twarz Gary'ego Oldmana a Guillam - Benedicta Cucumbera.. tfu! Cumberbatcha (vide: "Szpieg") to Trylogię Karli czyta się wyśmienicie. Nigdy nie przepadałam za powieściami, gdzie akcja goni akcję i strzelaniną pogania. Spokojniejsze tempo raczej pomaga niż przeszkadza, biorąc pod uwagę jak wiele czasu mogę im poświęcić. Dwie pierwsze części za mną. "Ludzie Smiley'a" czekają w kolejce. Aż wstyd bierze, że tak długo się przed Le Carre wzbraniałam.

Do "The Americans" znów podchodziłam jak pies do jeża. Bo Keri Russell siedziała mi w głowie ciągle jako ta irytująca Felicity, a plakat promujący wydawał się jakiś taki wydumany. (Tak, wiem, kryteria wyboru mam imponujące). Ale słysząc zewsząd ochy i achy dałam szansę i nie żałuję. Dzięki temu, że odkryłam tak późno, sporo mam do nadrobienia nie musząc niecierpliwie oczekiwać na kolejne odcinki. Nie jest to serial bez wad, pewne luki scenariuszowe musiały się pojawić, ale coś jest na rzeczy, skoro w pewnym momencie zaczynasz kibicować radzieckim szpiegom działającym pod przykrywką w Stanach Zjednoczonych lat osiemdziesiątych. I zdecydowanie nie przeszkadza w tym fakt, że najmocniejsze są tam postaci kobiece.

Zresztą co ja będę tu dużo produkować - zobaczcie i przeczytajcie sami. A z powyższego wynika, że jeśli matka do czegoś jest średnio przekonana, to zapewne koniec końców przypadnie jej to do gustu. Ot co!

The Americans

2 komentarze:

  1. www.kilkuetatowamama.com29 czerwca 2015 07:57

    Bardzo lubię ten serial. Zaczęłam oglądać raczej z przypadku ale sie mocno wciągnęłam 😃

    OdpowiedzUsuń
  2. To tak jak ja. A wciąga tak mocno, że dzisiaj detoks - z Le Carre ;)

    OdpowiedzUsuń