7.7.15

Na pierwsze dziecko się dmucha i chucha, przejmuje byle krosteczką, panikuje przy pierwszej gorączce. Każdy pierwszy raz celebrowany, każdy pierwszy problem urastający do rangi katastrofy. Brak doświadczenia, brak umiejętności selekcji rad, mniejsza asertywność. Gdy w ciążowym brzuchu rośnie kolejny potomek, to dochodzisz do wniosku, że "teraz to pewnie niewiele mnie już zaskoczy". Tak, również ja włączyłam podobne myślenie. Choć nie, inaczej nawet. Nie myślałam za wiele wychodząc z założenia, że coś tam już wiem, coś tam już przeżyłam, jakoś-to-będzizm wdrożony w praktyce. Podobno pierwsze dzieci są najtrudniejsze, a potem z górki. I co? I lipa. 

Nie wiem, czy trafił mi się taki egzemplarz, czy coś w głowie się po drodze poprzestawiało, możliwe, że skleroza działa na dobre. Ale jakkolwiek na tą Ankę nie spojrzę porównawczo przez pryzmat Lulkowy, to jednak wymagająca jest dużo mocniej niż tamta. I nie chodzi tu nawet o sam fakt posiadania dwójki dzieciaków zamiast jednego, skoro przez pierwsze sześć miesięcy Lulka większość dnia przebywała w żłobie.

Gdzie te czasy, gdy przez pierwsze trzy miesiące Lulki pisałam doktorat, uczyłam się na ostatnie egzaminy, oglądałam seriale jeszcze bardziej nałogowo, a w dzień ewentualne niedospania odsypiałam. Toto przecież książkowo spało, jadło, wydalało.

Przy Ance poznałam nowy wymiar wrzaskunowa. Gdy Lulka elegancko stopniowała głośność przywoływania, ta włącza syrenę alarmową już od pierwszego momentu.

Smoczek? Drzemka w wózku? Stosunek mocno ambiwalentny. Lulkę zakorkować było super łatwo. Wózek równał się spaniu. Dla Anki jest to pójście na zbyt wielką łatwiznę. W ogóle usypianie Anki zbyt wiele wymaga, a mnie samozaparcia brak, by zacząć z tym walczyć.

Kolejna rzecz - łyżeczka. O tym też już było. Zaraz stuknie miesiąc kolejny nieskutecznego rozszerzania diety. Ostatnim ratunkiem zostanie BLW, niech już tylko panna zacznie sama siedzieć.

Ale po co siedzieć jak można nosić, nosić, nosić, nosić. Najlepiej Annie na rękach. Lulka przez pierwszy rok-półtora skrajnie antyprzytulińska, ta ewidentnie nadrabia potrzeby. Swoje i własnej starszej siostry.

Więc dwa słowa na koniec dla innych. Proszę nie mówcie, nie zaklinajcie recydywistek, że z drugim będzie lepiej, łatwiej, bardziej intuicyjnie, bo czasem można mieć pecha i trafić na egzemplarz Ankowopodobny. Koniec apelu.



12 komentarzy:

  1. I znów u nas na odwrót ;) Nie wiem czy to kwestia uodpornienia lub przyzwyczajenia, ale mam wrażenie, że u nas to Filip był bardziej wymagający. W zasadzie, to dalej jest go trudniej spacyfikować niż Zośkę, ale to już pewnie kwestia wieku;)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) każde dziecko inne, co nie? Ja też widze dużo różnic, ale czuję w sobie doświadczenie i korzystam z niego. A co do rozszerzenia diety-u nas też klapa. Żadna papka, ciapka nie wcgodzi w grę. Co innego kanapka brata :) BLW zastosuję, bo co pozostało?

    OdpowiedzUsuń
  3. U nas to już w ogóle hard core, bo jeden bliźniak bardziej wymagający od Pierworodnego, a drugi mniej. Chociaż to zależy od dnia... Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiek też zapewne swoje robi, temu nie da się zaprzeczyć ;) Fajnie, że u was na odwrót, bo to chyba odrobinę łatwiej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj absolutnBLW - ostatnia deska ratunku, Teraz nawet już odpuściłam, bo szczerze? Nie bardzo kiedy mam czas i chwilę spokoju by bez hałasu z panną próbować. U mnie doświadczenie jakoś niewiele daje, zwłaszcza przy ciągnących się wrzaskach i krzykach Anny, noszeniu na rękach, bo zwyczajnie u Lulki na tym etapie tego nie było.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezusicku, ty masz jeszcze bliźniaki. To ja już w ogóle nie narzekam, obiecuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja właśnie czekam na drugie i się zastanawiam jak to będzie. Bo pierwsza humorki miała, jak każde dziecko, ale ogólnie większych problemów nie było. Mam nadzieję że teraz nie dostanę w kość za dwoje :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Życzę ci tego by było spokojnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzieki Ci za ten wpis. No dzieki wielkie. Mam pieciotygodniowego drugorodnego i juz nie wiem co z tym jego spaniem, bo wlasnie tak raczej nie spi niz spi, a tak to placze i od razu glosno. Nie ogarniam, a to przeciez moje drugie. Milo wiedziec, ze nie oprocz mojego sa jeszcze inne takie dzieci na swiecie ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja tam już w takie teksty nie wierzę. Wielokrotnie się nacięłam na takie mądrości.
    1. Weź drugiego kota, bo jeden kot to nie dobrze, smutno mu. Może to nie dokładnie to samo co dzieci, ale matematyka podobna
    2. Tu już mądrość z dzieciowego poletka - nie zacytuję, bo nie pamiętam dokładnie jak to leciało, ale wszystkich tych co mówią, że dzieci to taka fajna sprawa, że taka satysfakcja po jednym weekendzie z wrzeszczącą Zo mam ochotę pogonić;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Proszę cię bardzo. Nie zostaje nam nic innego jak tylko zaakceptować drugorodnego nerwusa ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzieci są fajne, Oczywiście. Ale nie zawsze i nie wszędzie. I nie zawsze własne ;)

    OdpowiedzUsuń