Urlopowy okres śmignął szybciusieńko odstukując kolejny miesiąc Anulkowy. Tempo mijania dni równe było tempu narzuconemu przez samą zainteresowaną, gdyż najważniejszym osiągnięciem panny Anny stało się pozyskanie możliwości przemieszczania się wzdłuż i wszerz. Choć chwilowo sposób jej poruszania się przypomina żołnierza w okopach (jedna ręka pod siebie, druga naprzód, a wszystko napędzane stopami) to konsekwencje są niebagatelne.
Eksploracja - teraz sama może dosięgnąć wszystkiego, co w zasięgu wzroku, o ile leży na podłodze lub wysokości do 10 cm. Żadne zabawki, kable i śmieci już nie uciekną. Nasiliło się również rozpoznanie przedmiotów potencjalnie niebezpiecznych (gniazdka!), stąd proces zabezpieczania domostwa przed dzieckiem tudzież dziecka przed domostwem rozpoczęty na dobre.
Niezależność - szczątkowa, bo szczątkowa, ale dzięki niezależności dziecka (samo sobie wezmę!) również matka zyskała kilka dobrych chwil więcej w ciągu dnia, gdy panna pokonuje brzuchem kolejne kilometry od salonu do zakazanej sypialni rodziców. Zbawienne jest to również dla rodzicielskich pleców, które nie muszą już z tak znaczną częstotliwością taszczyć dzieciaka w celach rozrywkowych.
Męczliwość - wzmożona ruchliwość panny procentuje również w długości i regularności jej dziennego snu (obym tylko nie zapeszyła!), czemu w ogóle się dziwię patrząc na rozwijaną szybkość przemieszczania się Anny, zwłaszcza w kierunku przedmiotów zakazanych typu telefon, pilot czy wspomniane już gniazdko.
Lulencja reaguje na razie ograniczoną niechęcią na zagarnianie przez młodszą jego wychuchanego podstolnego żłobka, za to nie raz i nie dwa niemal potknęła się o pełzającego robala ;)
W ślad za jako takim opanowaniem przemieszczania horyzontalnego poszły Ankowe próby wertykalne mające na celu zasiądnięcie na tyłeczku własnym osobistym. Czyni to w sposób przyprawiający matkę o ból, ale tylko dlatego, że uskutecznia przy tym pełnoprawny szpagat. Matkę by bolało, ale wiadomo, nie jest rozciągliwym niemowlęciem tylko zastaną kobieciną po przejściach ;)
W niniejszym podsumowaniu nie sposób nie ująć kolejnego przyczynku do stwierdzenia, że Anna typowym dziecięciem nie jest (w sumie czyje jest?). Jak powszechnie wiadomo, zazwyczaj ząbkowanie rozpoczyna się od pojawienia się pierwszych siekaczy czyli jedynek, w ślad za tym idą kolejne. Natomiast pannica ewidentnie idzie na skróty, gdyż za samotną dolną lewą jedyneczką pojawiła się górna dwójeczka. Bo czemu nie!
Na koniec dwa dowody rzeczowe, że fajna z niej babina, prawda?:
0 komentarze:
Prześlij komentarz