10.9.15


Wieki temu, (ok, jakieś sześć miesięcy), upojona jeszcze świeżym podwójnym macierzyństwem popełniłam wpis wychwalający niemowlęcy okres życia małego człowieczka. Te rzeczone sześć miesięcy później... no cóż, dorosłam w końcu do tego, by rzeczowo uzasadnić tezę odwrotną. Bo w pewnych kwestiach to jednak trzylatek bije na głowę niemowlęcie, prawda? 

Aaaaa, jeszcze jedno, godnym docenienia jest fakt, że byłam w stanie napisać gloryfikację trzylatków, biorąc pod uwagę jak panna Lulencja, trzylatka oczywiście, daje ostatnio po garach, oknach i Ankach. To co, jedziemy?

I. Komunikatywność
To już ten etap, gdzie spokojnie można się z dzieckiem werbalnie rozumieć. Od wyrażenia najbardziej podstawowych potrzeb fizjologicznych po dysputy prawie filozoficzne. I autentycznie jestem zajarana każdym nowym wierszykiem, każdą nową podśpiewujką. W pakiecie z elokwencją oczywiście otrzymuje się pyskowanie, podłapywanie co bardziej soczystych przekleństw nie-wiadomo-skąd tudzież mrożące krew w żyłach historie, ale biorę to z dobrodziejstwem inwentarza. Nawet słodkie niemowlęce"grugrugru" nie umywa się do sensownego stwierdzenia "Boli mnie brzuch". A nie - domyśl się po typie wrzasku, co doskwiera barboclowi.

II. Samodzielność
W większości przypadków samo zje, wysika się, nieporadnie, bo nieporadnie, ale ubierze. Znaczna samoobsługowość dziecka jest to, co matki lubią najbardziej. Posiłki bez wiosłowania dwoma łyżkami naraz - jedna dla siebie, drugie dla dziecia - stają się w miarę spokojnymi (jeśli odpuścimy wariactwa w stylu "wszystko ma zniknąć z talerza" lub nie będziemy się aż tak upierać, że jemy tylko przy stole ;). Dodatkowe sto punktów za umiejętność oporządzenia własnego nosa. Może i drobiazg, ale powrót do odsmarczania różnymi utensyliami (frida, katarek, jeden pies), zarzekam się, stał się jedną z traum obsługi małego dziecka, o których tak lekko zapomniałam. I jak mi dziecko świadkiem, Anka też w tempie ekspresowym będzie uczona, do czego służy chusteczka.

III. Spanie w nocy
Która matka nie doceni? Przy niemowlaku wiadomo, pobudka za pobudką pobudkę pogania. Mokro, głodno, od matki zbyt daleko, każdy powód dobry by otworzyć oczęta i głośno ogłosić, że "źle mi, oj źle". Choć samo usypianie trzylatka sprawia, że czasem mam ochotę trzasnąć sobie w łeb, to nawet jeśli toto się w nocy przebudzi to raz: zazwyczaj wystarczy pójść, przytulić, ewentualnie położyć się wspólnie; dwa - mija już roczniakowodwulatkowy etap: "trzecia nad ranem najlepszą porą na zabawę".

IV. Mobilność
Samo przejdzie z pokoju do pokoju, a nie targaj na barach własnych. Kręgosłup odpoczywa. Koniec z wrzaskami: że nie może się z brzucha z powrotem na plecy obrócić; że głowa się gdzieś tam pod stołem zaklinowała; że na schody wspiąć się nie potrafi. Koniec czepiania się nóg, chyba że w trakcie trzylatkowych histerii, które, jak wiadomo, często-gęsto się pojawiają. Oczywiście w pakiecie dostaje się wieczne ucieczki, zwłaszcza w superhipersklepach tudzież centralnie na ulicę, ale cóż. Matka kiedyś też musi pobiegać.

V. "Samo się sobą zajmie"
Tak, zdarzyły się już te pierwsze cudowne chwile, gdy dziecko siedzi sobie w pokoju nie wymagając asysty przy układaniu puzzli, zabawie w żłobek, wróć! przedszkole czy ciachaniu nożyczkami wszelkich możliwych kartek. Jeżeli tylko zobojętnieje się na powstający w trakcie artystycznego szału bałagan, często uniemożliwiający nawet otworzenie drzwi, to spokój sumienia przy konsumpcji kawy z podkradanymi żelkami (dla dziecka!) zapewniony. Wtedy nawet pierwszy własnoręcznie ucięty własny kosmyk włosów nie urasta do rangi tragedii, bo: po pierwsze - wypiłaś w końcu kawę; po drugie - włosy przecież odrastają.

Prawda, że trzylatki, nawet te najbardziej diaboliczne, przemyślne i pyskate, bywają user-friendly? A jak przyjdzie i powie: "Mamusiu kocham cię bardzo, bardzo" to największy gbur i smęcior się rozczuli. Nawet, gdy minutę wcześniej znajdzie swój laptop upaćkany kaszą manną.


0 komentarze:

Prześlij komentarz