24.9.15


Siedzę co wieczór z małą, ona usypia, ja czuwam, a w akompaniamencie bajka do słuchania, czasem muzyka. Ostatnio muzyka. Spośród wielu kołysanek, które muszą zabrzmieć, zanim Lulka odpłynie, jest ta jedna. Dla niej miło mi siedzieć na niewygodnej podłodze, od której coraz częściej wieje jesiennym chłodem. Dawno zapomniana, niedawno odkurzona. Magiczna, cudowna, niech będzie, że polecę banałem. Ale, ale, zresztą na pewno dobrze wam znana - Marek Grechuta i "Śpij, bajki śnij"


Zapytana, dlaczego akurat ta a nie inna senna piosenka tak mi przypadła do gustu, nie potrafiłabym jednoznacznie odpowiedzieć. Zapewne sentyment do samego Grechuty. Jego muzyka, zwłaszcza w kooperacji z Anawą, będzie mi się kojarzyć z wakacyjnozimowymi wyjazdami do babci i ciotki. Podczas nich, jako mocno niepełnoletni dzieciak nasiąkałam tymi dźwiękami, wtedy odrobinę staroświeckimi (zwłaszcza gdy w radiu rządziła popowa młócka, w sumie niewiele się w tym względzie zmieniło), ale niepozbawionymi pewnego uroku. Pamiętam podśpiewywanie "Nie dokazuj" w trakcie plecenia warkoczy, (bo wtedy matka włosy miała po pas). Pamiętam długie spacery po wszystkich tarnowskich parkach. Pamiętam przebogate, choć mieszczące się na jednym talerzyku, podwieczorki serwowane punkt siedemnasta, obowiązkowo przy Teleexpresie. Identyczne spódnice i bluzki szyte dla mnie i siostry przez babcię. Pierwsze wypady do kina (Robin Hood z Kevinem Costnerem!), księgarni (Jonathan Carroll pierwszą literacką miłością), jedyne próby jazdy na nartach - tak, tak, w zupełnie nie górskim Tarnowie. I szczera zazdrość o ciotkowy bogaty zbiór wtedy jeszcze szalenie popularnych kaset magnetofonowych. Dwa tygodnie w większym mieście dla dziewcząt z małego miasteczka. Kiedy to było....

Mały sentymentalny powrót z małą piękna piosenką. Nie wiem czy będzie ulubioną kołysanką mojego dziecka. Nie musi. Wystarczy, że jest moja. A która jest twoja?

0 komentarze:

Prześlij komentarz