Był okres, gdy rytuał czynności zasypianiowych obejmował wspólne czytanie dziecięcych książeczek. Czy to drzemka czy sen nocny, bez lektury spania nie było. Ostatnio jednak zamiast wspólnego czytania niezbędne stało się opowiadanie. Powodem zmienne okoliczności wakacyjnych wojaży i ograniczony dostęp do różnorodnych pozycji literaturowych, ale również pewne lenistwo matczyne zwane również chęcią korzystania z odpoczynku w każdej możliwej sytuacji. Gdy czytanie obejmuje obowiązkowe oglądanie obrazków z małoletnią, to tworzenie i słuchanie historii może odbywać się już z pozycji horyzontalnej.
Początki były standardowe - matka opowiadała znane już dziecku klasyczne bajki, z mocnym naciskiem na Czerwonego Kapturka. Po pewnym czasie dziecko przejęło inicjatywę sugerując matce tematykę opowieści i, tak, notowana jest w tym zakresie mocna ewolucja wymagań.
Zaczęła od opowieści prostych. O kreciku, zajączku lub innym hipopotamie. Potem przeszła do transakcji wiązanych: o kreciku i małpce i hipopotamie. Matce wydawało się, że nie tak łatwo powiązać w spójnej i sensownej opowieści te trzy zwierzęta. Ale w sumie doszła do wniosku, że nikt, a najmniej dziecko, wymaga 100% sensu i logiki. Pannie jakoś nie przeszkadza fakt, że hipopotam o imieniu Gutek zamieszkał z krecikiem Jasiem na szczycie wysokiej góry.
Po tych, rzec można, drobnych utrudnieniach nadszedł czas na prawdziwe wyzwania. Dlaczego? To spróbujcie, proszę, opowiedzieć bajkę o wszystkim. Albo o niczym. Matka chyba jest już wystarczająco biegła w te klocki, że w jej głowie powstały i zostały opowiedziane, niejeden zresztą raz, obie bajki, choć szczerze mówiąc, wersja "o wszystkim" jest odrobinę łatwiejsza. Przy czym obie zaczynają się tak samo: "Wiesz kotuś, bardzo trudno jest opowiedzieć bajkę o wszystkim/o niczym" ;)
Gdy wydawało się już, że najtrudniejsze już było, nadeszła era opowieści z dreszczykiem. Obecnie królują bajki: "o lampie, która spadła i się potłukła", "o piłce rozbijającej okna i żyrandole", "o otwartym oknie" - tak, pewna predestynacja do lamp i okien wydaje się być zauważalna. Natomiast, co tu dużo mówić, niedawna prośba dziecka zabiła matce potężnego ćwieka.
"Mamo, opowiedz mi bajkę jak powypadały dzieci, dorośli i dzidziusie i jak się porozbijali".
Wow! Z jednej strony jest to wariacja na temat autorskiej historyjki z morałem przestrzegającej przed wspinaniem się na okno, ale zakres szkód jakie przewidziała, hmm.... zastanawiające. Uparta była okrutnie. Nie chciała się obłaskawić pierwotną wersja bajki o oknie. Nie podziałała matki niechęć do takich smutnych opowieści. Koniec końców matka poszła z prądem w finale dodając mocno wyświechtany dla nas, dorosłych, motyw - "ale to tylko im się śniło".
I można się dziwić, skąd u niej takie pomysły, ale przypomnijcie sobie wraz bajkowe klasyki o wrzucaniu do pieca, rozpruwaniu brzucha, porywaniu, pożeraniu i wiecznemu straszeniu. Czym skorupka za młodu? I tak, matka odrobinę obawia się następnych bajkowych wyzwań. I wcale nie jest to powód, że ostatnio usypianie przejął chop ;)
Teraz Wy. Opowiadacie własne bajki? O czym najbardziej lubi słuchać Wasza dzieciarnia? Zdarzało Wam się popłynąć z prądem? ;)
Ilustracja: "LittleRed Riding Hood" autorstwa Gustave Doré
0 komentarze:
Prześlij komentarz