28.9.15


Mija prawie miesiąc od posłania Starszakówny do przedszkola i po ciężkich dwóch wakacyjnych miesiącach z dziewczynami 24/7 matka oddycha. Sapie z niejakiego lekkiego odpoczynku. Nie mówimy od razu o fazie zen i oazie spokoju, co to, to nie. Jednakże oprócz ewidentnych korzyści dla samego dzieciaka, również i matka znalazła kilka niekwestionowanych zalet oddania Lulencji do przybytku opieki i wychowania.

1. Spoookóóóój. Zero gadania, wiecznych pytań: "A dlaczego? A po co?", mądzenia o każdą pierdołę. Kilka godzin bez histerii, bez krzyków o byle co. Koniec z walką o dziecka na dzienną drzemkę ispanie.  Wrzaskunową Ankę mimo wszystko łatwiej spacyfikować.

2. Koniec z gotowaniem na trzynastą. Koniec z myśleniem, coby dzisiaj dziecku dać na drugie śniadanie, obiad, podwieczorek. Obiad wystarczy naszykować na siedemnastą, w sam raz na powrót starszyzny, Anka ogarnia się mlekiem i słoikami na przemian ze zwykłymi owocami. A matka? Biszkopty na obiad też obskoczą, prawda?

3. W końcu można na spokojnie nadrobić muzyczne zaległości, wiecie, tych wszystkich miło grająco-śpiewających panów (Hozier!, George Ezra!) na przemian z mocniejszym rockowym zadziorem. Koniec ze skwierczeniem o Tik-Taka czy inne Kaczki-Dziwaczki za każdym razem, gdy zbliżam się do radioodtwarzacza. Radio Bajkę wielbię razem z Lulką, ale Trójka? To jest to!

4. Ok. Teraz czas na wstydliwe wyznanie matki numer tysiąc pięćset sto dziewięćset. Moje ostatnie uzależnienie? Kuchenne Rewolucje. Codziennie o 10.55.  Jakieś prehistoryczne powtórki. Anka zazwyczaj wtedy śpi. Gdy jakimś trafem jest z nami Lulka, to nie ma bata z włączeniem tv, bo od razu marudzenie o bajki. A tak, to sobie matka do trzeciej kawy przy segregowaniu prania spokojnie obejrzy szalejącą Magdę Gessler.

5. Teraz już poważniej: porządek. Gdy same z Anką rezydujemy na włościach, to jest czas go zrobić i zdecydowanie dłużej się zachowuje. Wystarczy powiedzieć, że około dziesięciu minut po wtargnięciu Lulki na łono rodziny szlak w przedpokoju muszą sobie torować nogą - bo kurtki, bo klocki, piłek nagle trzy i puzzle, wszędzie porozwalane puzzle.

6. Regeneracja cierpliwości. Dziesięć godzin przerwy w kontaktach matka-Lulka pozwala na uzupełnienie pokładów tego cennego dobra, jakim jest cierpliwość, w sposób wystarczająco zaspokajający potrzeby na te parę godzin podwieczornych. No!

7. Czas. Jeśli tylko panna Anna łaskawie te dwie swoje drzemki odbębni ze średniostatystycznym czasookresem circa about jednej godziny na drzemkę, to matka w końcu zyskuje czas! Nie, żebym od razu uskuteczniała nie-wiadomo-jakie przedsięwzięcia, ale pranie zrobione, poskładane, obiad ugotowany, podłogi wymyte, fejsbuk odbębniony. Tak na spokojnie, a nie z językiem na brodzie czy inne tam kitranie się z telefonem w kiblu - you know what i mean ;)

Tak, że wiecie już czego matce życzyć.


Zdrowia dziecka!

0 komentarze:

Prześlij komentarz