3.9.15


Czytając jeden ze świeższych wpisów u BlogOjciec przypomniała mi się sytuacja, która przydarzyła się mojej własnej osobistej córce. Starszej.

Lato. Wakacjujemy na wsi. Lulka wykazuje ambiwalentne odczucia w stosunku do zwierząt, tzn. sama chętnie do zwierzęcia podbiegnie, ale jak zwierzę podchodzi do niej, to włącza się jej obawa. Więc tego pięknego letniego dnia, Lulka szwenda się pozornie bez celu. Ja karmię i usypiam Ankę. Wtem słyszę płacz Lulkowy, który po chwili przeradza się w porządne zawodzenie. W ogrodzie znajdują się dwie bliskie osoby dorosłe, więc im zostawiam załagodzenie sytuacji. Po kilku minutach Lulka wciąż szlocha, słyszę poirytowane głosy, ciśnienie mi się podnosi, ale młodsza jeszcze wierzga. W końcu zasypia, wychodzę do ogrodu. Lulka zapłakana, jeden z dorosłych na dziecko nie zwraca uwagi, a od drugiego, stojącego jakieś pięć metrów dalej, słyszę: "Lulka, przestań już ryczeć. Kto to widział tak płakać z powodu małego psa? Wstydziłabyś się. Taka duża dziewczynka!". Okazuje się, żeprzydomowy pieseniunek skoczył kilka razy na małą, ta się przestraszyła i rozpłakała. Piesa przegonili, ale do dziecka nikt nie podszedł, nie przytulił, "bo wstyd tak płakać, taka duża pannica". Przypominam, trzyipółletnia dorosła pannica.

Przykro mi się zrobiło okrutnie. Bo raz, że Lulka przestraszona. Dwa, że obecne tam, bliskie w końcu, osoby nie zrobiły nic, by uspokoić, pocieszyć, ewentualnie pomóc przezwyciężyć lęk (wystarczyło podejść do pieseniuńka i postrofować: " Pieseniuńku, nie wolno skakać na Lulkę, słyszysz?" - po minucie Lulka zaczęła się śmiać). Trzy - że podbili negatywny przekaz poprzez dobitne zbagatelizowanie samego strachu. Bo czym innym jest wyśmianie, jak nie zignorowaniem, stwierdzeniem przesady, machnięciem ręki z irytacją? 

Czyli, koniec końców, wyobraź sobie: przestraszyłeś się, jesteś w emocjach, jest ci źle, ale nikt na ciebie nie zwraca uwagi, nikt nie podchodzi i nie mówi: w porządku, wszystko będzie dobrze. Za to słyszysz: "Eee tam, przesadzasz, to przecież tylko mały piesek/pająk/szerszeń, wstydziłbyś się, taka stara baba/taki stary chłop!". Przyjemnie, prawda? Od razu przestajesz się bać.

Jaki jest efekt całej sytuacji? Przez pewien czas mała budziła się noc w noc prosząc, by trzymać jej nóżki, bo pies odgryzie. Do tej pory jej się zdarza. Psów dalej się boi.

Być może nie powinnam wywlekać osobistych, bądź co bądź, przeżyć córki, ale to przykład, że zostawienie dziecka samego ze strachem niekoniecznie prowadzi do wzmocnienia charakteru, jak chcieliby niektórzy. A skoro ja, trzydziestojednoletnia baba, boję się pająków, to Lulka ma prawo czasem przestraszyć się psa. I nie mówię, żeby się nadmiernie roztkliwiać, ale drogę przez wyśmiewanie staramy omijać się wielkim łukiem.

0 komentarze:

Prześlij komentarz