12.10.15

Poniedziałek. Pierwszy dzień po weekendzie, gdy należy zwlec się z wyra, stosunkowo szybko włączyć moduł otrzeźwienia, ogarnięcia i ruszyć w świat. Do szkoły, przedszkola, pracy, uczelni. Dzień, kiedy przynajmniej w teorii, masz najwięcej sił i energii, boś wypoczął/wypoczęła przez te dwa dni. Nie wiadomo dlaczego jest to jednak dzień, w którym poziom energii oscyluje wokół zera, a niechęć wstania.... ech, o tym może mówić nie będę.

A ja wam powiem, że odkąd jestem matką podwójną z opcją jednego dzieciaka wybywającego na podbój przedszkola, to uwielbiam poniedziałki. Naprawdę! (Tak, zdaję sobie sprawę, że kluczowym elementem mojego poniedziałkozadowolenia jest opcja jednego dzieciaka wybywającego na podbój przedszkola;)) Ba! Czasem wręcz nie mogę się doczekać poniedziałku, dlaczego?

Bo spokój. 
Już kiedyś pisałam, że ogarnięcie jednego, nawet wrzaskunowego, dzieciaka to kaszka z mleczkiem w porównaniu z dwójką na parkiecie, zwłaszcza gdy to drugie ma mocno indywidualistyczne podejście do życia.

Bo cisza.
Wrzaskunowe dziecię w końcu pada na drzemkę, a wtedy błogość ciszy jest w zasięgu ucha. I tylko twoja decyzja, czy będziesz się nią delektować, czy jednak włączysz radio.

Bo czas.
Obiad, sprzątanie, pranie. Przy dobrych wiatrach i drzemce jednego dziecka da się to zrobić bez wywalonego języka. I bez ciągłych przerw wywołanych przez pragnienie starszyzny, by włączyć się z nią we wszystkie niecierpiące zwłoki dziecięce zabawy, głody, pragnienia i potrzeby. W które włączać się chcę, bardzo chcę, żeby nie było.

Weekend jest burzliwy, jest gwałtowny, jest nasz. Szkoda wtedy energii na obowiązkowe działania ponad minimum. Kto by myślał o podłóg pucowaniu, gdy trzeba pędzić na ratunek Ance, którą siostra chce wziąć na ręce, choć za ciężkie to przecież. Kto by myślał o szuflad porządkowaniu, gdy dzieciaki rozdzielić trzeba w walce o koniecznie-teraz-niezbędne-zabawki. Drzemki zorganizować i uperswadować. Jedno śpi, to zabawa z drugim. Posiłki jakby w międzyczasie, przy okazji. Tu zakupy, tam spacer, tu bajka, tam domino. I tak do wieczora, gdy jedno po drugim i trzecim i czwartym pada. Weekend to męczący czas. A poniedziałek? Dzień oddechu. I odgruzowania mieszkania.

A wy lubicie poniedziałki czy raczej nie bardzo? ;)



PS. I w poniedziałki jest Dobra Żona, Homeland i Andy Samberg. Czego chcieć więcej?

0 komentarze:

Prześlij komentarz