My, wszystkie matki (i ojcowie) wiemy, co jest najcenniejszym dobrem rzadkim w całym rodzicielstwie.
Czas. Ciągle czas. Którego zawsze za mało, a kiedyś te seriale trzeba obejrzeć. W związku z powyższym po krótkim namyśle (ok, może trochę dłuższym) przygotowałam kilka rad pod zbiorczym tytułem "jak zaoszczędzić odrobinę czasu", albo "jak czasu niepotrzebnie nie marnować". Daruję sobie najpowszechniejsze sposoby typu: "gotuj na zapas", "kupuj on-line", "zaangażuj chopa swego w obowiązki domowe tudzież opiekę na dzieckiem" czy "przygotuj sobie sensowny harmonogram prac i, co najważniejsze, trzymaj się go" (dla mnie mission impossible). Za to proponuję kilka mniej znanych oczywistości.
Za Chiny Ludowe nie ucz dziecka zasypiania na spacerach. Będziesz się tułać po osiedlu, czasem może chwilę coś poczytasz, ale seriously - umiecie ogarnąć jednocześnie czytanie i pchanie/bujanie wózka? Ja w tym względzie stanowię pewne zagrożenie w ruchu chodnikowym. I nie próbuj być sprytna wracając do domu ze śpiącym dzieckiem, będziesz postawiona przed li tylko dwiema opcjami: albo obudzi się wraz z przekroczeniem progu klatki schodowej albo tuż po zaparkowaniu bolidu w mieszkaniu - niezależnie od tego, czy spało cztery czy czterdzieści minut.
Machnij ręką na jedynie akceptowalne schematy rozszerzania diety. Dziecko jeszcze się zdąży najeść pryskanych warzyw, trujących słoików, zapchanych glutenem kasz; a ty oszczędzisz sobie związanego z tym sprzątania. Mleko rządzi, bazuj na tym nawet do trzeciego...co tam, piątego roku życia. W przedszkolu i tak nauczą jeść jak człowiek.
Nie bierz się za wielopieluchowanie. Nie dość, że wzrasta częstotliwość zmieniania szmat na tyłku to i jeszcze dopieranie, dodatkowe prania, suszenia i składania. Nie no, szkoda czasu.
Zapomnij o prasowaniu. Wmówienie nam, że prasowanie każdej szmaty, która leży w mieszkaniu jest obowiązkiem prawdziwej pani domu to perfidna zagrywka producentów żelazek. Gdzie sens, gdzie logika w wiecznym wygładzaniu ubrań? W przypadku dziecka, i tak zaraz się uświnią, więc nawet nie zdąży się zauważyć ewentualnych pognieceń. A naprawdę myślisz, że prasowanie nadaje szlachetności dresom?
Sprzątaj, gdy dziecko czuwa. Odkurzanie jako terapia odtraumatyzowania Katarka. Mycie garów czy też inne pichcenie obiadów połącz z bujaniem leżaczka nogą. Na drzemki dzieciowe zostawiaj tylko niezbędną niezbędność czyli mycie podłóg. Chyba że zainwestujesz w znany wszystkim matkom wynalazek czyli dziecko-mop ;) A tak w ogóle, to daj sobie spokój z ciągłym układaniem zabawek - to już lepiej pchać ciągle ten kamień do góry. Nogą przepchnąć do kąta, byle główny szlak przejezdny.
A tak w ogóle to zastosuj holistyczną terapię oczyszczającą z kompulsywnego sprzątania. Niekoniecznie na zasadzie działania szokowego, ale stopniowo zwiększaj tolerancję na panujący chaos - w końcu entropia nie bez kozery jest stanem równowagowym ;)
I, na boga, nie zakładaj bloga!
Ps. Nie ma za co ;)
Ps. 2. Tak naprawdę wielopieluchowanie jest w dechę. Dupsko dziecięce i Matka Ziemia będą ci wdzięczne!
0 komentarze:
Prześlij komentarz