29.1.16


Jedną z najbardziej odpychających rzeczy w rodzicielskiej blogo-i forumosferze są często-gęsto pojawiające się negatywne emocje, w których przodują niestety matki. Przodują również dlatego, że dominują w rodzicielskiej tematyce z przewagą liczebną nadając nieprzyjemny ton w konwersacjach. Nie wszystkie matki, nie każde matki, pokuszę się nawet o stwierdzenie, że raczej mniejszość (mam rację?). Ale jednak. Przez pewien czas zastanawiało mnie, skąd biorą się te emocje: czy wynikają z frustracji, niepewności siebie, nudy czy czegoś kompletnie innego. I chyba w końcu udało mi się dokopać do prawdy. Nie jedynie słusznej, może nie całkowitej i uniwersalnej, ale w pewnych przypadkach, cholera, to musi to być to.

Zanim dojdę do rzeczy muszę się przyznać, że do wyciagnięcia wniosków, które zaraz przytoczę, przyczyniła się ekstrapolacja własnych doświadczeń. Jest to absolutnie nienaukowy sposób wyciągania konkludowania i deklaracji prawdziwości, ale kij z tym, nie jestem teraz w pracy ;) 

Onegdaj wyrażałam nieskończony podziw dla matek, których nocki są przerywane jak szwajcarski ser, a mimo tego funkcjonują. Jakoś. Nawet przez kilka lat. U mnie ten stan trwa relatywnie krótko, bo nie lata a miesiące, z pewną przerwą na regenerację. Przy czym stan permanentnego niedospania ostatnio znacznie się nasilił wpływając na moją aktywność zewnętrzną. Poranki upływają pod hasłem „jeszcze pięć minut” i „nie budź, nie mów, nie oddychaj, a jeśli to robisz, to… ostrzegałam”. Cech ludzkich nabieram około dziesiątej, a za to co się wydarzy do tej godziny nie biorę odpowiedzialności. Dość powiedzieć, że zazwyczaj pełna empatii do osobników nieodpłatnie podejmujących się recyklingu surowców wtórnych (zwanych potocznie osiedlowymi żulami), ostatnio pogoniłam jednego z nich pod pretekstem niszczenia zamka do śmietnikowej wiaty. Z innej beczki, przeglądając zestaw skomponowanych przeze mnie (z rana!) pytań egzaminacyjnych, chłop mój stwierdził, że wziął za żonę złośliwa sucz. Jak mówiłam, za wszystko czynione do godziny dziesiątej…

Gdy ochłonęłam, znaczy doszłam do ludzkiej siebie, to wszystko mi się w głowie ładnie poukładało. Nie może być inaczej. Za matczyne jady, trucizny i złośliwości odpowiada najdłużej trwający społeczny eksperyment badający skutki chronicznej deprywacji snu u matek dzieci w wieku do lat trzech. To przez nie mózg, działając pod permanentną presją połączoną z nadludzkim zmęczeniem, wyklucza z percepcji wszelkie odmienności, dysputy, niuanse wykraczające poza czarne i białe. Mózg człowieka zmęczonego nie ma siły na zabawę w socjalne grzeczności, mózg człowieka niewyspanego redukuje swe działanie do zwięzłego przekazywania informacji z naciskiem, że ma być zrobione/przyswojone/zrozumiane/zaakceptowane bez żadnej dyskusji. Wóz albo przewóz – jesteś ze mną lub przeciwko mnie. Innej opcji nie ma. A wszystko w celach energetycznooszczędnosciowych. Zmęczenie jako takie zwiększa również poziom agresji w efekcie bycia na permanentnym haju adrenalinowym. A agresja w głowie rodzi agresję w mowie. 

Ha! Ktoś powie: „pięknie, ładnie, ale ta hipoteza z góry zakłada, że wszystkie przemęczone matki będą transformować w zajadłe zombie-zołzy, a tak przecież nie jest. Sama przecież wspomniałaś na początku, że tylko mniejszość narzuca ten kłopotliwy, nieprzyjemny ton”. Tak! Cały czas podtrzymuję to zdanie. W końcu również sama napisałam, że chroniczna deprywacja snu nie jest jedynym i uniwersalnym przyczynkiem do zołzowatości matek (w realu czy w sieci), ale coś jednak musi być na rzeczy, c’nie?

Na koniec więc tylko mały apel do mam, ojców, sióstr, braci, babć, znajomych i nieznajomych. Jeśli tylko w swoim otoczeniu zauważycie osobniczkę zbytnio zapalczywie i zajadle wciągniętą w rzeczywiste czy wirtualne spory nad wyższością smoczków nad kciukiem, mm nad kp czy żłobka nad nianię, to poczyńcie trzy kroki: Odłączcie komputer. Zabierzcie dziecko/dzieci na godzinę, dwie, trzy. Przywiążcie do łóżka – nie, nie w celach rozrywkowych, ona ma odpocząć, a nie się dodatkowo zmęczyć. Niech kobita w końcu odeśpi, a zobaczycie jaki anioł się ujawni. Oaza spokoju i tolerancji normalnie ;)

0 komentarze:

Prześlij komentarz