14.1.16


Leniwie rozpoczęty dzień wolny od pracy i placówek. Piżamowe śniadanie, wspólne w łóżku przewalanie. Śnieg, więc spacer w śniegu, jakaś drzemka, albo jej brak, za to godzina z barankiem Shaunem pod kocem. Obiad spadkowy z poprzednich dni, słodyczami dopychany smak. Dywan jako centrum domowego wszechświata. Przychodzi wieczór, a z nim myśl, że to był dobry, spokojny dzień. Razem, ale kto chciał na chwile się oddalał. Bez przymusu, konieczności, pośpiechu.

Inny dzień. Znów wieczór. Oglądasz z dzieckiem bajkę o misiach i nawet nie wiesz, kiedy zasypiasz podpierając się o dzieciowy bok, nie na odwrót. Czujesz, że twój podgłówek odchodzi, ale ktoś wręcza poduszkę i koc. Słyszysz dźwięki kolacji, spod na wpółprzymkniętych oczu rejestrujesz świateł gaszenie i zapalanie. Ktoś podchodzi, pyta: „Śpisz?” i odchodzi. Spokój, potem brzdęk układanych naczyń. W końcu otwierasz oczy. Dzieci nakarmione już śpią. Wkoło posprzątane, uporządkowane, umyte. „Będziesz piłą jeszcze tę kawę?” Wstajesz niespiesznie i sięgasz po książkę. 

Wieczór raz jeszcze. Kładziesz się koło dziecka swego, bo ostatnimi czasy lepiej sypia, gdy jesteś obok. Słuchasz jak oddycha, czasem odkaszlnie, pokręci się, śni coś zapewne. Tak ci dało dzisiaj w kość. Krnąbrne, zbójowane, z humorem czasem mocno nieoczywistym. A teraz śpi, spokojnie, jak każde inne dziecko. Chcesz pogłaskać, ale nie, bo zaraz się rozbudzi. Więc i ty zasypiasz.

Popołudnie. Wracasz ty z młodszą, tatek ze starszą. Spotykacie się w domu. Radość, wszędzie radość. Młodsze tuli starsze, starsze gładsze młodsze. „Mamo, patrz, ona ze mną idzie”. „Mamo, patrz jak się do mnie tuli”. Całuski, cukiereczki, ciasteczka. Wyścigi w raczkowaniu, śmiech podwójny, każdy inny, ale bezbłędnie się dopełniający. A ty stoisz w progu, odrobinę przy kącie, by dzieciakom na drodze nie stanąć i myślisz tylko: „A jednak udało nam się doczekać”. 

I choć styczeń, a wraz z nim i nowy rok rozpoczął się już na dobre, to ja zamierzać brnąć w postanowienie. Jedno krótkie, choć nieproste dla smętomarudy. Wytrwać w przekonaniu, że jest dobrze. Że kapitał, choć niepieniężny, to ogromny się zgromadził. Że jest dobry człowiek, że jest dobre miejsce, że jest dobra chwila. A od tego już tylko krok malutki do akcji, misji, projektu pod roboczą zwartą nazwą: Ducha rozpogadzanie!

Tego sobie i wam życzę na ten Nowy Rok!

0 komentarze:

Prześlij komentarz