Daliście się porwać relaksującemu szałowi kolorowanek dla dorosłych? (Tak, wiem, relaks i szał w jednym zdaniu brzmią odrobinę niedorzecznie). Tachacie wszędzie ze sobą mniejsze lub większe zeszyciki i zestaw pisaków/kredek/farbeczek? Korzystacie z wolnej chwili, by oddać się odmóżdżającemu zajęciu zapełniania bieli kolorem? Czujecie, jak wtedy umysł wam się oczyszcza, kreatywność szybuje w górę, a każdy rysunek to kolejne wyzwanie?
Ja nie.
Dlaczego?
Otóż dlatego:
Czterdzieści minut dziennie. Codziennie. Co najmniej. Chcę czy nie chcę, jestem zaciągana słowną perswazją na posiadówy przy kredkach i farbach. Bez możliwości większej kreatywności, bo dyrygentem koloroprojektowym w matkocórkowym tandemie nie jestem. Nikt nie zmusi mnie do dodatkowego relaksu przy kartce, gdy na sam widok jakichkolwiek przyborów plastycznych i jedynego w swoim rodzaju błysku w oczach starszakówny mam ochotę uciekać, gdzie pieprz rośnie. Lub nie rośnie. Koniec tematu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz