11.4.16


Nie jestem entuzjastką szerokiego korzystania przez dziecko z telewizji. Średnio wierzę w edukacyjnie nieocenioną moc bajek dla kilkulatków. Stosowanie jako zapychacza czasu ciągle uważam za smutne, mimo że sama mam sporo za uszami. Traktowanie bajek i do nich dostępności w kategorii kar i nagród to czysta manipulacja. Telewizja, czy ogólnie migające obrazki, małemu dziecku do szczęścia potrzebne raczej nie są. Nie można jednak zaprzeczyć, że rodzice (również i ja!) zazwyczaj chętnie przygarną wszelkie dobre sposoby na zajęcie/unieruchomienie dziecia bez szkody dla ich (rodziców i dzieci) mózgu i kreatywności. Idąc temu naprzeciw z całego serca swojego polecam sposób idealny na poobiednią sjestę ale i  cudownie zajmujący dziecię w sytuacjach kryzysowopodbramkowych. 

Słuchowiska, bajki-grajki, bajki-słuchajki, jak zwał tak zwał. Na moje oko (i ucho) sprawdzają się idealnie w wielu sytuacjach – w aucie, gdy wraz z kolejnym kilometrem rośnie w dzieciu/ach niechęć do kitłaszenia się w niewielkiej przestrzeni; w chorobie, gdy samopoczucie kiepskie, a na rajd hulajną po korytarzu sił zwyczajnie brak; na kryzysy godziny piętnastej, gdy dziecko na drzemkę paść nie zamierza, a przydałoby się, by kapkę odpoczęło. 

Mając do wyboru bajki oglądane i słuchane część rodziców powie: "A co to za różnica? Tu i tu dziecko siedzi spokojnie i nie zawraca nadmiernie głowy". Pozwólcie więc, że podzielę się obserwacją własną, dosyć świeżą, wzmocnioną obiektywną uwagą osoby częściowo postronnej w postaci Lulkowej ciotki. 

Oglądając bajkę na telewizorze/komputerze/tablecie dziecię potrafi zamienić się w zastygnięte zombie nie reagujące na bodźce zewnętrzne. Nie słyszy twoich pytań, nie odpowie kto jest kim i o co tak naprawdę chodzi, a ewentualnych wyjaśnień udzieli, gdy ochłonie i powróci do stanu normalnego. To samo dziecko słuchając bajki odtwarzanej z magnetofonu/radia zachowuje pełną świadomość oraz wykazuje żywą interakcję, zarówno z historią jak i z osobami obok - skacze, tańczy, śpiewa, dopowiada dalszą część historii, dopytuje na bieżąco o nieznane i tłumaczy nieświadomej matce, co to za ropucha i dlaczego „w poprzek a nie wzdłuż”. Co więcej, jest w stanie układać klocki, rysować, układać włosy lalce jednocześnie nucąc pod nosem lub bezgłośnie powtarzając tekst. Przystawienie tych dwóch obrazów do siebie nie pozostawia mi w zasadzie żadnych złudzeń.

Na koniec nie wytłuszczę wam teraz listy najlepszych/najciekawszych słuchowisk, bo dopiero raczkujemy w tym temacie (ostatnio w odtwarzaczu panuje "Wyprawa na szklaną górę"). Uparcie będę natomiast twierdzić, że słuchanie jest dużo lepsze niż wgapianie się. I w sumie można tę zależność rozszerzyć na inne tematy. O!

A jako, że rzeczywiście raczkujemy, to chętnie poznamy to, czego wy (razem z dziećmi ;) słuchacie. Podzielicie się?

0 komentarze:

Prześlij komentarz