18.5.16



Raz na ruski miesiąc czytam jakąś książnicę, która niekoniecznie musi być stricte powiązana z tematyką dziecięcą. Ale cóż zrobić, gdy w pierwszej z brzegu (no dobra, w tytule dziecko się pojawia) natrafiam na fragment, który odzwierciedla, co w głowie się tłucze, odkąd jako-tako okrzepłam w macierzyństwie. Dwa fragmenty wam przytoczę i zostawiam do myślenia.

"(...) czytał poważne wypowiedzi o konieczności przywiązywania kończyn noworodka do deski, aby go unieruchomić i uchronić przed skaleczeniem się; o niebezpieczeństwa karmienia piersią albo, w innych źródłach, o nieodzowności fizjologicznej i wyższości moralnej tego sposobu; o tym, jak przywiązanie i zachęta psują małe dziecko; o znaczeniu środków przeczyszczających i lewatyw, surowych kar cielesnych, zimnych kąpieli oraz, we wcześniejszych latach obecnego wieku, stałego dopływu świeżego powietrza, choćby było to uciążliwe; o celowości stosowania ustalonych przez naukowców przerw między karmieniami i, odwrotnie, karmienia niemowlęcia, ilekroć jest głodne; o szkodliwości brania dziecka na ręce, ilekroć płacze - bo dzięki temu czuje się niebezpiecznie silne -  i niebrania go na ręce, gdy wybucha płaczem - bo wtedy czuje się niebezpiecznie bezsilne; o znaczeniu regularnych wypróżnień, szkolenia trzymiesięcznego dziecka w korzystaniu z nocnika, stałej macierzyńskiej opieki przez okrągłą dobę i przez cały rok oraz, w innych źródłach, o tym jak niezbędne są mamki, niańki i całodobowe państwowe żłobki; o groźnych konsekwencjach oddychania przez usta, dłubania w nosie, ssania kciuka oraz pozbawienia kontaktu z matką i fachowej opieki podczas porodu w jaskrawym świetle szpitalnych lamp, braku odwagi, by rodzić w domu, w wannie, nieobrzezania dziecka lub usunięcia mu migdałków; później zaś o pogardliwym rozprawieniu się ze wszystkimi wymienionymi modami; o tym, ze dzieciom należy pozwalać robić co tylko chcą, żeby mogły rozkwitnąć ich boskie natury, i o tym, że na złamanie woli dziecka nigdy nie jest za późno; (...)"

"Opieka nad dzieckiem to najszersze pole do spekulacji, przedstawianych bez żenady jako fakty. (...) W ciągu trzech stuleci pokolenia ekspertów, księży, moralistów, socjologów i lekarzy - przeważnie mężczyzn - dla dobra matek przelewały na papier wskazówki i stale zmieniające się fakty. Nikt nie wątpił w całkowitą prawdziwość swoich sądów, a każde pokolenie było przekonane, że osiągnęło szczyty zdrowego rozsądki i naukowej wnikliwości, do których jego poprzednicy dopiero dążyli."

I aż ciśnie się na usta mały dopisek.

Nikt nie wątpił w to, że matka jest głupim, nierozumnym stworzeniem, którą trzeba w macierzyństwie prowadzić za ręce, bo bez tego błądzić będzie niczym to jej niezadbane dziecko we mgle.

Jak niewiele się zmieniło.



PS. Oba cytaty z "Dziecko w czasie" Ian McEwan, Tłum. Marek Fedyszak, Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz, 2013.

0 komentarze:

Prześlij komentarz