30.6.16


Nie nazwałabym się zagorzałą fanką piłki nożnej. Raczej taką, która ogląda zmagania naszych na większych imprezach. W związku z Mistrzostwami Europy, zapowiedziałam swej małej familii, że chcę z mniejszym lub większym spokojem pogapić się na naszych, korzystając z wydatnego wsparcia pana taty, który tak się sportowymi zmaganiami emocjonuje, że woli nie oglądać. Ale jak to bywa, plany planami, wraz z pojawieniem się dzieciarni – bye bye! typowe kibicowanie.

Jeżeli mówimy o kibicowaniu, najpierw należałoby w ogóle ten mecz obejrzeć. Gdy odbywa się w porze wczesnowieczornej, to najpierw musisz odbębnić rodzicielskie obowiązki. IJakimś dziwnym trafem tatusiek nagle na dzieciowym cenzurowanym i tylko „mama, mama!”. Szczęśliwie dzięki doskonałej akustyce mieszkania, z bilansem zazwyczaj jesteś na bieżąco.

Gdy mecz odbywa się w porze dziennej aktywności dzieciowej, na nic wysiłki tatuśka, by dziecięcia zająć. Przez całe 90 minut + 30 minut dogrywki + całe rzuty karne umyślają sobie dotrzymywać towarzystwa, w między czasie tarzając się po tobie na wszystkie strony. Mają wybaczone tylko dzięki korzystnemu wynikowi.

Jeżeli mecz ogląda się z dziećmi, to należy przygotować się na piłkarskie „Sto pytań do…”. Akurat dziecka niekoniecznie interesuje, co to jest spalony, karny czy faul; dziecko raczej zapyta:
„A jakim cudem tym wszystkim panom wystarcza jedna piłka?”
„A dlaczego teraz ci drudzy nie strzelali?”.
„A kim jest ten pan w niebieskim?”
„A dlaczego oni nie kopią piłki tylko siebie?”
„A po co są te kreski na boisku?”
„A dlaczego oni grają na trawie, a nie na piasku?” 
A ty się matko gimnastykuj umysłowo, jednocześnie próbując skupić na tym, że znowu nie trafili.
Choć czasem zdziwisz się, gdy pragnąc uprzedzić, że nasi grają w białych koszulkach, usłyszysz w odpowiedzi: „Przecież wiem, mamo!” Od czterolatki.

W trakcie Mistrzostw może się również ujawnić prawdziwa natura twojego dziecka.
Ten cały mecz to tak naprawdę nudny jest, za mało strzelają i w ogóle. Najważniejszy jest hymn. Nie tylko dla ciebie matko, bo to szansa, by popatrzeć na jeszcze niespocone i niewymęczone piłkarskie ciacha. To element najważniejszy dla dziecka. Nie daj losie włączyć transmisję po hymnie: przez następne 90 minut jojczenie i marudzenie dostajesz w pakiecie. Oto natura prawdziwego patriotyzmu. Smutki tym wywołane mogą być rekompensowane przez obowiązkowe przedspaniowe wyliczanie nazwisk piłkarzy. Jak z Polakami problemu większego nie ma, tio przy Szwajcarach jednak tak.

Na sam koniec należy wspomnieć, że kibicowanie z dziećmi wykazuje pewne działanie wychowawcze w stosunku do samych rodziców. W ramach ćwiczenia charakteru wchodzą więc na wyżyny przygryzania języka i kopania się w kostki próbując unikać słów powszechnie uważanych za obelżywe. Ze szczególnym naciskiem na próbują, zwłaszcza w momentach spektakularnych pudeł. Końcowym efektem jest wspominana już przez matkę „lewa noga!” i „Na owsika!”.

Niby więc tylko 90 minut kopaniny, a tyyyle emocji. Które doceniasz najbardziej z cydrem w łapie i paszczą pełną akrylamidowych czipsów, bo dzieciarnia już na dobre śpi.

0 komentarze:

Prześlij komentarz